Okazuje się, że kłamią nie tylko maluczcy, ale też ci wielcy. Na przykład taki Microsoft: kilka lat temu, wprowadzając Windows 10, obiecywali, że to będzie ostatnia wersja Windows, i że wszelakie poprawki i usprawnienia będą po prostu dostarczane w formie aktualizacji systemowych.
Tymczasem okazuje się, że jednak będzie Windows 11.
Przeczytawszy kilka mniej lub bardziej rozhisteryzowanych artykułów o nowym OS-ie od Małomiękkiego doszedłem do wstępnego i ostrożnego wniosku, że będzie to w zasadzie ten sam system co dotychczas, tylko trochę bardziej zaokrąglony i z paroma dodatkowymi gadżetami.
Zaokrągleniom się wcale nie dziwię - ja też z wiekiem się zaokrągliłem, widać taka już kolej rzeczy.
Dodatkowe gadżety jednym się spodobają, innym nie.
Natomiast dziwię się nieco wymaganiom sprzętowym tego nowego cudeńka. Okazuje się bowiem, że nawet całkiem wypasione komputery mogą nie być kompatybilne z Win11, co sprawi, że część "niekompatybilnych" użytkowników pozostanie przy Win10, część się przeniesie na inne platformy (Linuks? Makówka?), a część będzie zmuszona nabyć nowy sprzęt. Niekoniecznie lepszy czy szybszy, po prostu kompatybilny.
Mój wysłużony, teraz już ponadośmioletni pecet niestety się nie nada. Dlaczego? Po pierwsze, nie mam najnowszego modułu TPM (Windows 11 wymaga TPM w wersji 2.0 lub wyższej, a ja mam 1.2), a po drugie mam procesor i7 czwartej generacji (konkretnie: i7-4790), a Windows 11 wymaga co najmniej ósmej.
Póki co nie ma paniki. Windows 10 będzie oficjalnie wspierany jeszcze co najmniej przez cztery lata, więc jest mnóstwo czasu na ewentualną przesiadkę. Ale jednak wyczuwam lekki smrodek w związku z tymi wymaganiami.
Pożyjemy - zobaczymy...
Dopisane dwa dni później: okazuje się, że mając Windows 10 w wersji deweloperskiej (znaczy się takiej eksperymentalnej jakby, nie wiem jak się to dokładnie nazywa), można sobie zainstalować Windows 11 preview nawet na maszynie teoretycznie niekompatybilnej. Zainstalowałem i póki co działa. Odpukać.
Myślałam, że Młoda cyganiła z tą jedenastą windą, a to serio. Mam już skarbonkę na makówkę, ale póki co pustą, jednak ogarniam jakoś życie z iPadem. Młoda jednak nie lubi ugryzionych jabłek, a (przyszły) znamienity fotograf dobrze jakby miał sprawnie działający komputer… Mam nadzieję, że 10 jeszcze trochę pohula bez cudowania…
Oficjalnie Win 10 ma wsparcie jeszcze przez około 4 lata. Ponadto wygląda na to, że Microsoft jednak trochę opuści wymagania co do jedenastki, więc może nie trzeba będzie wymieniać. Do zdjęć to przydałoby się dużo szybkiego dysku (czyli ssd/m.2, czym większy tym lepiej), w miarę szybki procesor (i7/i9 albo Xeon) i dużo pamięci (tu w zasadzie nie ma limitu, 32GB wygląda jak sensowne minimum). No i monitor – nie musi być wielki, ważne żeby miał dobrą rozdzielczość i wiernie odwzorowywał kolory.
Jeżeli Młoda używa jakiegoś profesjonalnego softu do obróbki zdjęć, niegłupio byłoby też mieć dedykowaną kartę grafiki (nVidia albo Radeon). Tu też można zacząć niedrogo, a skończyć na dziesiątkach tysięcy euro jak się ktoś mocno rozpędzi 🙂
Może jakąś recenzja?
Recenzja będzie – i to już pojutrze. Ale nie Windows 11 🙂
Nowe, czyli stare. Od wielu lat deweloperzy i producenci odgrzewają starego kotleta. Nie sądze że 11 przyniesie coś naprawdę nowego. Chociaż nadzieję zawsze można mieć.
Pozostaje jeszcze pytanie – co właściwie nowego można dodać, co by usprawniło używanie komputera zamiast go spowalniać? Moim zdaniem mamy już wszystko, czego nam potrzeba, teraz zamiast bawić się w usprawnianie okienek zacznijmy może skupiać się na tworzeniu ciekawego, za przeproszeniem, kontentu za ich pomocą.
Może zamiast ulepszać okienka na ekranie, lepiej zacząć kombinować z interfejsami 3d, coś jak w „Raporcie mniejszości” czy „The Expanse”? Takie trójwymiarowe UI to całe spektrum nowych możliwości (i problemów…).
Ja gram w innej lidze, ale wtrącę swoje 3 grosze.
Moje potrzeby są minimalne tak że 95% mocy koputera idzie na obsługe samego siebie.
Chyba 5 lat temu kupiłem laptopa HP z Windows 10. Od jakichś 3 lat każda aktualizacja jeży mi jeża na głowie gdyż komputer robi się coraz wolniejszy. Jedyna moja pociecha, to – jak wprowadzą Windows 11 to przestaną aktualizować W10 i już się nie pogorszy.