Nie ma to jak polegać na automatycznych tłumaczach...
Technologia po angielsku nazywa się "Freefall data protection" i polega, najprościej rzecz ujmując, na tym, że jeżeli zostanie wykryty swobodny spadek urządzenia z twardym dyskiem, dysk ten natychmiast przestawi się w specjalny tryb minimalizujący szanse na zniszczenie danych spowodowanych uderzeniem o podłoże.
W Panelu Sterowania wszystkie natywne ikonki zostały spolszczone poprawnie przez Małomiękkiego i chałwa im za to. Natomiast wszelakie dodatkowe ikony instalowane przez firmy trzecie są przetłumaczone lepiej lub gorzej. Często, zwłaszcza w produktach globalnych, firmy polegają na automatach tłumaczących. No i bywa, że trafi się prawdziwy kwiatek 😉 Gdybym nie skojarzył, że angielskie "fall" oznacza również "jesień", pomyślałbym, że to jakaś jesienna promocja na oprogramowanie do ochrony danych...
„Gdybym nie skojarzył, że angielskie “fall” oznacza również “jesień”, ”
e, to amerykanizm jest 🙂
Oj tam, amerykanizm czy nie, moc tkwi w automacie tłumaczącym niekontekstowo.
Przy okazji, chyba każdy bawił się w łańcuszki tłumaczeń maszynowych. To jest dopiero ubaw. Tłumaczysz tekst z polskiego na angielski, potem na jidish, urdu, i z powrotem na polski. I się dziwujesz 🙂
Na przykład, zdanie „Potężny parowóz gwizdał miarowo” udało mi się zamienić łańcuszkiem na 'Potężny gwizdek parowy ciągła”. Niestety, tłumacz nie wyjaśnia kto ciągł ów gwizdek parowy. A szkoda, może to ślad jakiegoś spisku?