Dziś szybki przegląd elektronicznego śmiecia, którego używam w domu na co dzień i od święta.
Bloguję - najczęściej - ze stojącego pod biurkiem peceta, takiego "normalnego", nie żadne tam laptoki czy inne chrum-buki tylko prawilny, pełnowymiarowy PC od Fujitsu (seria Celsius).
Komp jest pi x drzwi sześcioletni. Czterordzeniowy i7 czwartej generacji (konkretnie ten model), z 32 gigabajtami ośmiusetmegahercowej pamięci RAM (DDR3, 4 x 8GB) i dwoma napędami ssd - jeden mniejszy (128 GB) na OS i drugi większy (1TB) na całą resztę. Dyski są podłączone przez SATA bo w tamtych czasach nikomu się jeszcze nie marzyło o M.2 (a szkoda). Jeszcze do niedawna pecet był podłączony do sieci gigabitowym kablem ethernet, ale po niedawnym przemeblowaniu biura trafił pod przeciwległą ścianę i teraz łączy się bezprzewodowo, przez taką fikuśną antenkę nikomu nie znanej chińskiej firmy Rotek, wpiętą w port usb. Wada jest taka, że zamiast 900 Mbps mam teraz "tylko" 250 Mbps - zaleta natomiast - mniej kabli.
Karta grafiki to jakaś przedpotopowa NVidia (da się pograć w większość tytułów pod warunkiem skręcenia parametrów do minimum). Klawiatura Logitech G915 TKL (pisałem o niej tutaj), mysz też Logitech, MX Master 2S, jedno i drugie bezprzewodowe (z wyjątkiem krótkich chwil kiedy trzeba naładować bateryjkę - klawiatura średnio raz na tydzień, mysz raz na trzy tygodnie). Monitor - kobyła, 43-calowy Dell, 3840x2160 pikseli. Bardzo go sobie chwalę, głównie ze względu na proporcje (16x9 zamiast wszechobecnych ostatnio panoram) oraz hub USB i mnóstwo portów wejściowych. Jedyna wada to - o, parodio - rozmiar i waga kiedy trzeba go gdzieś przenieść 😉 No ale nie ma cudów, jak się chce mieć duży monitor, trzeba się liczyć z tym, że się będzie miało duży monitor[citation needed]. Do tego kamerka Razer Kiyo (szału nie ma, ale do służbowych połączeń wystarcza aż nadto) i słuchawki. Jeszcze do niedawna PLT C5220T, ale kilka dni temu miałem z nimi wypadek (zahaczyłem nogą o kabelek przy wstawaniu z krzesła), który zakończył się tragicznie dla wtyczki USB-C i teraz awaryjnie używam dousznych Jabra i kombinuję co by sobie sprawić zamiast tych PLT.
Oprócz tego na biurku stoi też służbowy laptop Della (seria Lattitude) - zdecydowanie mocniejszy od peceta, głównie ze względu na wiek. 32 GB szybkiej pamięci, sześciordzeniowy i7 dziewiątej generacji - wprawdzie z częstotliwością "tylko" 2.6GHz, ale i tak czuć różnicę, zwłaszcza przy zadaniach wymagających szybkiego liczenia, no i napęd M.2 zamiast SATA. Laptopa praktycznie nie używam bezpośrednio (tzn. klapkę ma na stałe opuszczoną) - łączę się do niego przez ssh żeby zarządzać Dockerem i czasem zapuścić jakąś aktualizację. Podobnie jak pecet, laptop też łączy się z siecią przez wlan. Oba komputery mają do rutera nie więcej niż półtora metra, więc bangla to całkiem sprawnie.
Po przeciwnej stronie biurka siedzi sobie szafka z ruterem, a obok pierdylion dynksów wymagających bezpośredniego (tj. po kabelku) podłączenia: baza telefonu stacjonarnego (po cholerę nam telefon stacjonarny? zaraz się wyjaśni), NAS z mnóstwem miejsca na kopie zapasowe, Raspberry Pi oraz kontroler Hue do świateł. Każde z tych urządzeń wymaga co najmniej dwóch kabli: zasilanie + dane, więc trochę się tam kłębią, na szczęście ponieważ zarówno ruter jak i NAS są dość duże, udało mi się owo kłębowisko schować w miarę elegancko.
Telefon stacjonarny przydaje się bo mamy raczej kiepski zasięg komórek ("raczej kiepski" to eufemizm - żeby odebrać SMS-a z kodem jednorazowym do banku trzeba wyjść na dwór) więc obydwoje mamy ustawione przekierowanie połączeń przychodzących na numer stacjonarny.
W takim oto środowisku spędzam około ośmiu godzin dziennie.
43-calowy monitor 16:9? Nie wyobrażam sobie, jak taka wielka kobyła może być wygodna w użytku szczerze mówiąc… Ale może się mylę?
Polecam spróbować. Nie każdemu taki duży ekran pasuje, ale bez sprawdzenia organoleptycznego to sobie można gdybać 🙂
Niestety jedyny sposób w jaki mogę spróbować na biegu to zaprzęgnięcie telewizora 42″ do współpracy. Jedyny minus taki, że ten tv ma chyba max rozdzielczość 1080p, a to jednak robi różnicę… No nic, nie dowiem się :p
Na tym Dellu mam ustawione skalowanie 200% czyli technicznie rzecz biorąc pracuję na 1920×1080 pi x drzwi. Ale pracowałem przedtem przez jakiś czas na dużym TV 48 cali i było całkiem w porządku, tylko kwestia dobrania odległości żeby sobie szyi nie połamać…