A skoro trzeba, zwłaszcza jeżeli jest się tak nieostrożnym osobnikiem jak ja, najlepiej robić to porządnie i kompleksowo.
Wiedziony tą logiką przyodziałem niedawno swój sprzęt w kondoma najnowszej generacji i teraz może się nim bawić każdy. Nawet dziecko.
Otterbox Defender to bardzo solidne etui na smartfona. Dotychczas używałem po prostu wielkiej patelni, co wyglądało nieco komicznie, zwłaszcza w czasie rozmowy: facet z prawie-sześciocalowym urządzeniem przy uchu. Teraz to już historia. Teraz bowiem zamiast patelni trzymam w kieszeni autobus.
Defender jest tak solidny, że w razie upadku telefonu na chodnik firma ubezpieczeniowa będzie musiała pokryć koszty naprawy chodnika. Mówicie, że telefon tyle nie waży? No, co prawda to prawda, sam telefon - faktycznie, nie. Ale do spółki z Defenderem tworzą już całkiem masywny duecik, z którym nawet takie chucherko jak ja czuje się w miarę bezpiecznie w ciemnym zaułku.
Ma wszystkie niezbędne do dobrej zabawy otwory i wypustki, jedyna wada, jaką do tej pory znalazłem, jest taka, że krawędzie Defendera wystają ciut powyżej ekranu, co powoduje, że ściągnięcie paska powiadomień czasami się nie udaje i zamiast tego trafiam paluchem w widżet pogodowy. Zaleta zaś jest taka, że jestem bardziej na bieżąco z prognozą pogody, czy tego chcę czy nie 😉
Defender składa się z czterech elementów, z których trzech używam, a jeden leży w domu i raczej go używać nie będę. Te elementy, to:
- Wewnętrzna, gumowa, elastyczna obejma na tył telefonu,
- Zewnętrzne plecki, z grubego, sztywnego plastiku,
- Front w postaci plastikowej, przezroczystej, cieniutkiej (ale bardzo wytrzymałej) folii otoczonej gumową ramką, która idealnie wpasowuje się w wystające krawędzie plecków,
- Masywny uchwyt do paska, z pięcioma zaczepami do telefonu (cztery na rogach i piąty wzdłuż krawędzi) oraz jednym klipsem do paska, o takich gabarytach, że spokojnie możnaby na nim unieść zatankowany do pełna czołg. Wraz z załogą, plutonem obsługi technicznej, kuchnią polową i kucharzem.
Uchwyt do paska jest o tyle interesujący, że żeby wyjąć telefon z zaczepów, trzeba się nieźle namocować i nagimnastykować. Konia z rzędem złodziejowi, który potrafiłby ukraść tak zaczepionego Note-a. Konia z rzędem użytkownikowi, który - bez używania słuchawek - byłby w stanie odebrać połączenie przed upłynięciem trzeciego sygnału. Konia z rzędem prawdopodobnie nawet bym nie zauważył, gdyby go podwiesić do tego uchwytu.
Tak więc uchwyt leży sobie spokojnie w domu - rozważam wylanie pod nim osobnego podestu żelbetonowego, wzmacnianego wolframowymi prętami, na wszelki wypadek, żeby się nie zapadł do sąsiadów piętro niżej. Podobno kolejna wersja ma być jeszcze cięższa, ze sferą Schwarzschilda na dziesięć centymetrów. Ech, technika.
Zabawna scena miała miejsce podczas rozpakowywania przesyłki z Defenderem. Rozerwałem paczkę i zabrałem się za zakładanie etui na telefon. Po dobrych piętnastu minutach miałem już zakwasy i skończył mi się zasób znaków przestankowych (a przecież kurwolingwistykę mam opanowaną całkiem nieźle), a nawet nie udało mi się oddzielić od siebie wszystkich elementów, żeby w ogóle zacząć je zakładać na telefon. Gdyby nie szybka interwencja mojej lepszej Połówki, prawdopodobnie do dziś siedziałbym nad tą skrzyneczką, z połamanymi paznokciami, obłędem w oczach i nienawiścią do producenta. Tymczasem Żonka zerknęła w instrukcję (!) i poradziła sobie w mniej więcej piętnaście sekund.
Zawsze twierdziłem, że stałem w tej kolejce po wzrost.
Tak więc od teraz moje mobilne biuro stało się biurskiem, biurzyszczem wręcz.
Ot, co.
czy to objaw starzenia się, jeśli nie działają na mnie gadżety w postaci smartfonów, tabletów itd? W robocie wręcz jest rozkaz zamiany zwykłych telefonów na smartfony, mnie zaś póki co udaje się z tego wymigać. Za skomplikowane to dla mnie. Tak samo zresztą jak pilot od telewizora. Za wiele funkcji. Choć myślę, że może też zbyt mało intuicyjny. Zaprojektowanie funkcjonalnego urządzenia/samochodu/mieszkania/domu to duża sztuka i pewnie dlatego powstają legendarne marki, kochane przez wszystkich.
Od pilotów się powoli odchodzi. Sterowanie gestami staje się standardem. Może nie już, teraz, ale moim zdaniem jeszcze za naszego życia większość tv będzie sterowana gestami. Co do smartfonów, chyba chodzi o wygodę „wszystko w jednym”. Bo jednak, jakkolwiek uzależniające by one nie były, są wygodne i „wszystkomające”.
korporacje lubią smartfony: jesteś w stanie odebrać emaila 24h/dobę w każdym miejscu. Patrząc na rozwój technologii to zdaje się, że nawet trudno przewidzieć co będzie za 10-15 lat. 15 lat temu internet na budowie był traktowany jako gadżet. Dzisiaj gdy nie ma sieci robota stoi: brak dostępu do programów sieciowych, dokumentacji, drukarek itd. Swoją drogą to czytałem w tym tygodniu o rewolucji przemysłowej 4.0. Ponoć praca wszystkiego w sieci (czyli np. obrabiarek) ma być tą rewolucją przemysłową. Nie wydaje mi się, żeby miało to wywrócić istniejący porządek rzeczy. Patrząc jednak na rewolucję w handlu spowodowaną sklepami interentowymi wydaje się, że coś jednak musi być na rzeczy z tą rewolucją 4.0.
Ja czekam aż powstanie jakiś w miarę sensowny i darmowy sklep online. Taki, który można łatwo i legalnie postawić na własnym serwerze, bo nie o eBay czy Allegro mi chodzi. To apropos sklepów. Co do rewolucji, to moim zdaniem ona już dawno i po cichu tenteges.
Markietanki zapomniales o markietankach, re defender to mialem podobnie tylko ze w pewnym momencie wzialem i jeblem o sciane… kolokwialnie rzecz ujawszy Dublin, wzglednie nowe budownictwo (druga polowa lat 90) a tu w bloku dziura jak po haubicy 155mm i klnacy w nomen omen kamien lysy dzikus…. ochrona miala ubaw po raz drugi (za pierwsza razom przesadzilem z glosem w call of duty i sasiadka wezwala „sekuritattes” bo myslala ze talibow w klewkach szkole)
taaa dobre sa te otterboxy