Zadzwonił do mnie parę dni temu kolega i z dumą obwieścił, że zaopatrzył się w bezprzewodowy ruter, i że wreszcie uwolni się od smyczy i będzie miał w całym domu internet. I że Wogle.
Kolega ów, skądinąd klawy gość, jest całkiem zielony jeżeli chodzi o technologie informatyczne. Przypuszczam, że bez najmniejszego problemu wetknąłby wtyczkę USB w gniazdo RJ-45 i dziwiłby się, że mu nie działa.
Wracając do rutera... Właśnie, jak to w życiu bywa, podłączenie skrzyneczki z antenką - wbrew kuszącym obietnicom na opakowaniu - wcale nie było takie proste i banalne. Najpierw się ruter nie mógł zobaczyć z modemem operatora, potem z lokalnym laptopem, potem jak już się zobaczył z jednym i z drugim okazało się, że coś się rozłączyło tuż po wpisaniu hasła WEP - potem było z pięć resetów rutera aż wreszcie się poddali i schowali drania do ciemnej szuflady w najdalszym kącie mieszkania.
Ruter najwyraźniej głupi nie jest (bądź co bądź operowanie w trzeciej warstwie OSI wymaga pewnego sprytu), po kilku dniach leżenia w ciemnej szufladzie, bez prądu, zgłodniał, przemyślał swoje błędy i postanowił się poprawić.
W tym samym mniej więcej czasie udało się wreszcie koledze do mnie dodzwonić - mało tego, udało mu się trafić na moment, w którym zarówno on jak i ja mieliśmy chwilę czasu, nikt akurat nie zostawił telefonu w biurze, w samochodzie ani nikt nie miał drącego się pod ręką dziecka. No i wymyśliłem, że zdzwonimy się po Skype, on mi włączy współdzielenie ekranu, ja mu będę mówił co ma robić, będę obserwował ekran i stawiał diagnozy.
Na początek trzeba było zestawić taką konfigurację, żeby zarówno ruter jak i laptop były podłączone do siebie kabelkami, a dodatkowo żeby laptop miał internet z kabelka - do Skype'a. Poleciłem mu wpiąć dwie skrętki w świeżo zresetowany ruter, drugi koniec jednej skrętki w laptopa, drugi koniec drugiej skrętki w modem providera - i wtedy odpalić Skype, zestawić połączenie i tak dalej.
Dwie chwile i cztery momenty później kolega dzwoni do mnie przez Skype. W tle słyszę jego samicę dominującą, która z euforią i pełnym zaangażowaniem krzyczy, że "wreszcie świecą się na niebiesko wszystkie lampki, nawet te które dotychczas świeciły się na pomarańczowo! Wkładamy płytę!"
Dalibóg nie mam pojęcia jakim cudem, ale udało się. Ruter, który dotychczas odmawiał współpracy, nagle w cudowny sposób zabanglał i zaczął hojnie obdarowywać otoczenie pakietami, niczym siewca rzucający garści ziaren na żyzną glebę. Wszystkie urządzenia czekające dotąd smętnie na choćby ślad sygnału, nagle radośnie zamigotały niebieskimi diodami. Telewizor zaczął pobierać z internetu nową wersję oprogramowania. iPod zaczął się synchronizować z iTunes. Ślepi zobaczyli, głusi usłyszeli, niemi przemówili.
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Cuda, panie...
Magia panie, magia jest wokół nas 😉
A czemu WEP? 🙂
A nie wiem. Musiałbym zapytać właściciela rutera. On zaś – wiem to od razu – zrobi wielkie oczy i tyle.
Żeby nie zrobił wielkich oczu, jak taki obrazek niedaleko siebie zobaczy ;P
http://etutorials.org/shared/images/tutorials/tut…