Hipoteza ABC, o której już tu pisałem kilka razy, to ciężki kawałek matematycznego chleba. Zaczyna się od bardzo, ale to bardzo prostego równania: A+B=C, a potem to już takie wężyki i inne robale, że tylko najlepsi są w stanie w ogóle ruszyć z miejsca.
Hipoteza ABC: neverending story
Shinichi Mochizuki podjął się tytanicznego zadania udowodnienia tej hipotezy mniej więcej sześć lat temu. Dowód wymagał skorzystania z prac innych, równie zagmatwanych matematyków, a także utworzenia całkiem nowej gałęzi matematyki, której nikt poza Mochizukim (i może pięcioma czy sześcioma innymi ludźmi na świecie) nie rozumie.
Ostatnio jednak znalazł się ktoś, kto nie tylko twierdzi, że przekopał się przez pięćsetstronicową próbę dowodu i ją zrozumiał, ale też, że znalazł w niej lukę, którą ciężko będzie załatać.
Dwóch Niemców: Peter Scholze oraz Jakob Stix (o nich mowa) spotkało się nawet z Mochizukim w celu przedyskutowania dziur w dowodzie. Japończyk szedł w zaparte twierdząc, że Peter i Jakob nie zrozumieli tego czy tamtego, ale wygląda na to, że jednak odrobili oni zadanie domowe solidnie zanim spotkali się z Shinichim. W podpunkcie 3.12 znaleźli bowiem wniosek, który nijak się nie zgadza. Rzecz jest podobno w miarach, chociaż nie odważyłem się wgryźć w temat na tyle głęboko, żeby chociaż musnąć faktyczny problem.
(Czytaj: przy mojej wiedzy zajęłoby mi pewnie z pięć lat zanim w ogóle zacząłbym kojarzyć podstawowe pojęcia, na których ów podpunkt 3.12 bazuje)
Tak czy siak, nie oznacza to bynajmniej, że Mochizuki jest głupi. Niewykluczone, że lukę znalezioną przez Scholzego i Stixa uda się jednak załatać lub obejść, tak jak miało to miejsce ze słynnym dowodem hipotezy Fermata z 1992 roku, do którego pierwsze podejście okazało się błędne, ale Wilesowi udało się potem wyjść na prostą. A nawet jeżeli się nie uda, to i tak dzięki pracom Mochizukiego dokonano znacznego postępu w niektórych rejonach Królowej Nauk.
W tym samym czasie w całkiem innym zakątku matematycznej galaktyki mają miejsce niezwykle interesujące wydarzenia wokół hipotezy Riemanna, którą ponoć udowodnił w prosty sposób Michael Atiyah, z pochodzenia Libańczyk (a z paszportu również Brytyjczyk). Twierdzi on, że udało mu się rozwiązać stusześćdziesięcioletnią zagadkę za pomocą... stałych fizycznych oraz pewnego równania, o którym jednak może napiszę już kiedy indziej. W każdym razie trochę zawrzało, bo z trudnymi hipotezami tak już jest, że nie ma do nich łatwych rozwiązań, a każdy, kto twierdzi, że takowe znalazł, jest na dzień dobry traktowany z przymrużeniem oka.
Co z tego wyniknie?
Pożyjemy - zobaczymy...
Napisz. Wrzucę (albo kto inny) na Wykop, będziesz miał (znowu) wykopefekt ;-D
Dawaj, może się ta buda w końcu rozleci od nadmiaru odwiedzin 🙂
Może zostanie jakiś czytelnik na dłużej (jak ja) i będziesz musiał w końcu użyć drugiej ręki, żeby nas wszystkich policzyć 😀
To jeszcze pół biedy, gorzej jak będę musiał zacząć ściągać buty…
Riemann (znaczy się hipoteza) podobnież już udowodniony, tak mówią internety ostatnio.
Niestety, nie. Facet był blisko, ale jednak gdzieś tam coś przeoczył. Nie jestem w stanie wyjaśnić co konkretnie, bom durny, ale milion dolców dalej czeka.