Skończyłem wczoraj pierwszy tom "Wilka Samotnika", kolejnej dylogii o Koniaszu.
Jak już sugerowałem w komentarzu do poprzedniego wpisu o tej książce, szału nie ma. Drugiego tomu nie kupię.
Dam jeszcze szansę panu Žambochowi i spróbuję przy najbliższej nadarzającej się okazji zabrać się za inne, nie-koniaszowe jego książki. Podobno są lepsze.
Dlaczego mi Koniasz nie podszedł?
Chyba z powodu zbyt rozwlekłej i bardzo liniowej fabuły, W zasadzie cała akcja polega na tym, że czarne typy polują na Koniasza, a on się próbuje przed nimi ukrywać (ci, którzy go znajdują, padają wkrótce trupem ponieważ rzeczony Koniasz jest superbohaterem i zabić go się po prostu nie da). Gdzieś tam w to wszystko wpleciony jest wątek czarodziei-patałachów, którzy próbują zdobyć jakieś magiczne przedmioty. Gdzieś tam jeszcze czai się wątek romantyczny. Przypuszczam, że fajnie dałoby się rozwinąć wątek młodej złodziejki, która gdzieś na początku książki okradła Koniasza z kasy. Ale jednak za mało tego żeby mnie wciągnęło 😉
Tym samym kończę na razie z Žambochem i zabieram się za "Grawitację" autorstwa Tess Gerritsen. Czyli całkowita zmiana na froncie czytelniczym - ze świata staropolskich rzezimieszków przesiadam się w świat lekarzy, kosmonautów i (zapewne, jak to w jej książkach bywa) romansów. Za jakiś czas urodzę więc kolejną recenzję.
Tymczasem idę z rodzinką na spacer, pogoda taka, że grzech tkwić w domu.
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.