Eskimosi mają ponoć ileś-tam-naście-dziesiąt-czyjakośtak określeń na kolor biały, Angole natomiast aż do przesady rozbudowali słownictwo pogodowe, a w szczególności różne odmiany deszczu (lub jego braku), wiatru (lub jego braku) oraz ich kombinacyj (lub ich braku :D). Chilly, drizzly, drought, flurry, frostbite, raining cats and dogs, scorching...
O samym deszczu w Irlandii można by skompilować parę opasłych tomiszcz. Deszcz bardzo intensywny to torrential rain. Padający poziomo (lub prawie poziomo) w huraganowej pogodzie to lashing rain (jego nieco słabszy kuzyn to pissing rain). Jeżeli deszcz przychodzi falami, mamy sheets of rain.
No chyba że ktoś ma wadę wymowy, wówczas "falami" to gatunek kiełbafy.
Wielki deszcz znienacka - Irys powie, że heavens opened. Wielki deszcz, który od razu przemacza nas do suchej nitki to bucketing rain. Mamy też zwykły wet rain, który nie jest specjalnie intensywny, ale też w krótkim czasie nie pozostawia na nas kawałka suchego ubrania. Przy tęczy mamy sun shower. Pogranicze mgły i mżawki (czyli najczęstsza irlandzka pogoda) to soft day. Jeżeli przy okazji jeszcze pada, mówią wtedy grand soft day. A mgła, która nie przemaka przez ubrania to oczywiście dry rain. I tak dalej.
Niedawno jednak natrafiłem na słówko, którego wcześniej nie znałem: undry. Czyli dosłownie coś jakby "niesuchy".
Undry to ogólne określenie czegoś mokrego. Niekoniecznie pogody - na przykład solidnie nasiąknięte płynami ciasto to undry cake. Naturalnie mamy też undry weather.
Człowiek się uczy całe życie.
nasiąknięte płynami ciasto… hmmm…