Z braku laku zasięgnąłem niedawno porady automatu polecającego Audioteka.pl i dałem mu się namówić na słuchowisko "Cyberhost" autorstwa Andrzeja Furmana.
"Cyberhost" to superprodukcja, a więc udźwiękowienie na wypasie, z bandą aktorów i orkiestrą. Jeżeli w powieści jedzie samochód, to słychać szum silnika. A jak ktoś upada na podłogę, to słychać głuche dudnięcie. A nie, dudnięcie nie ma w słowniku. No to tąpnięcie.
Wiadomo.
Głównym motywem "Cyberhosta" jest transmisja jaźni. Ale nie taka, jak w "Zmodyfikowanym węglu" Morgana, gdzie ciało docelowe jest hodowane bez udziału świadomości, ale taka, gdzie gospodarz (czyli prawowity właściciel ciała) udziela zgody na przejęcie kontroli nad ciałem podłączonemu przez satelitarne łącze operatorowi na ustalony czas oraz za określoną zapłatą. Operator ma pełną kontrolę - podczas połączenia gospodarz siedzi "w tle", słyszy i widzi co się dzieje, ale nie ma na nic wpływu (sterowanie ciałem jest odcięte przez wstawiony w głowę chip kontrolujący połączenie). Wyjątkiem jest sytuacja, w której gość zaczyna rozrabiać (na przykład próbuje kogoś pobić albo przelecieć) - gospodarz ma do dyspozycji mentalny "czerwony guzik" wylogowujący gościa i przywracający kontrolę gospodarzowi.
Tak mniej więcej wygląda sam początek książki. A potem zaczyna się robić interesująco, bo okazuje się, że chip w głowie gospodarza można nieco podrasować...
Odsłuchanie tej trzygodzinnej opowieści zajęło mi, z przerwami, trzy dni. Czy było warto?
Hm. Pół na pół. Sam pomysł, choć nie nowy, jest całkiem interesujący. Po drodze pojawia się kilka zaskakujących hat-tricków zarówno od strony samej technologii jak też fabuły. Czytelnik ("słuszelnik"?) ma okazję zastanowienia się jak by to było, gdyby taka technologia faktycznie istniała i jaki mogłaby mieć wpływ na społeczeństwo. Mamy seks, przemoc, strzelaniny i pościgi. Mamy policjantów, prawników, hakerów i innych bandziorów. Dzieje się. Jest też sporo drobiazgów technologicznych pokazujących jak mogłyby wyglądać niektóre technologie za kilka - kilkanaście lat. Samojezdne taksówki, reklamy z chmur dronów, magnetyczne pistolety i inne cudaki. Jest interesująco.
Z drugiej strony jednak brakuje solidnego tła powieści. Nie ma prawie żadnych postaci drugo- ani trzecioplanowych, które mogłyby przydać światu więcej wiarygodności. Tych samych sześć czy siedem osób jest przestawianych przez Autora w tę i we w tę niczym pionki na szachownicy, między dość niewielką liczbą lokalizacji.
No i to zakończenie. Dwa ostatnie rozdziały niby "ujawniają" całą intrygę oraz pokazują jak potoczyły się dalsze losy niektórych bohaterów, ale kompletnie "nie pasują" do reszty. Słuchając miałem przez chwilę dziwne wrażenie, że Audioteka nagle podrzuciła mi przez pomyłkę jakąś całkiem inną powieść, aż musiałem sprawdzić w aplikacji, że nie, że to jednak nadal "Cyberhost".
Moja końcowa ocena - hmmm. Za fabułę, 8/10. Za stronę technologiczną i naukową, mocne 10/10. Za całokształt jednak - 3/10. Autor powinien moim zdaniem obrzucić ten szkielet większą ilością mięsa.
Aha, ogromny plus należy się Arturowi Dziurmanowi, który robi za narratora. Świetny lektor, z interesującym, przyjemnym dla ucha, bardzo rozpoznawalnym głosem.
Przepisu na porost włosów nie mam, nie wiem, czy dam się ponieść, przez star[t]y dywan 🙂 ale może dlatego on ci taki starty, że wiele się pod niego zamiatało spraw?
PS. U nas się mawiało jak się wabisz, jeśli chodziło o zwierzęta domowe…
PSII nad zagadką pomyślę…