Kолба

https://xpil.eu/pPq

Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...

A nie, wróć, to nie ta bajka.

W każdym razie jakiś czas temu, w całkiem bliskiej galaktyce zwanej przez autochtonów "Drogą Mleczną", była sobie planeta, na której żyli byli rozmemłani, parujący toksycznymi oparami diwodorku tlenu robacy zwący siebie dumnie (i bez wyraźnej przyczyny) "homo sapiens".

Mieszkali na kawałku skały obracającym się wokół małego, lekko żółtego słońca gdzieś w zakurzonym i pełnym pajęczyn zakątku swojej galaktyki.

Robacy owi ledwie kilkaset obrotów ich planetki wokół słońca temu wynaleźli elektryczność. Zamiast jednak, jak wszędzie indziej, zaprząc ją do prac nad napędem hiperprzestrzennym, osiedli oni na laurach i po prostu trwonili bezcenne elektrony na błahe ogrzewanie i oświetlanie swych nędznych, krótkich żywotów.

Nasza opowieść rozpoczyna się w jednym z domostw homo sapiens, położonym na niedużej wysepce, której głównym towarem eksportowym są flagi z harfą, owce i sarkazm.

- Co z tą lampą? Znów się zepsuła? No czemu nie świeci?
- Nie wiem, przecież miała działać. Elektryk mówił...
- Wiem, co mówił elektryk. Ale jest sobota, dziewiąta wieczorem. Chcesz teraz dzwonić po elektryka?
- No to nie wiem, może jakiś kabelek się poluzował? Czekaj, sprawdzę.

Kiwanie kabelkiem w tę i we w tę niewiele dało. Pstryknąłem kilka razy przełącznikiem. Nic.

- Nie działa. Nie wiem, może jakiś bezpiecznik czy coś...
- No nic, poradzimy sobie jakoś, mamy lampkę nocną.

Kilka godzin później z płytkiego snu wyrwało mnie światło walące po oczach. Lampa się włączyła. Sama. Wstaję, klnę, pstrykam przełącznikiem na ścianie. Ciemność. Wracam do łóżka. Po drodze sprawdzam za pomocą małego palca u lewej stopy, czy łóżko jest ciągle na swoim miejscu. Było. Klnę. Walę się na łóżko jak kłoda. Zasypiam.

Lampa była feralna. Naprawiało ją już z pięć osób, z różnymi stopniami uprawnień elektrycznych. Zwykła, zwisająca z sufitu lampa, jak tysiące innych lamp w okolicy. Tylko że ta od czasu do czasu się wyłączała na parę godzin lub dni, aby potem włączyć się w najbardziej niespodziewanym momencie.

Po półtora roku wojowania z lampą w końcu sobie odpuściliśmy. Widać taka nasza karma.

Jednakże któregoś pięknego popołudnia podjęliśmy jeszcze jedną, rozpaczliwą próbę i poprosiliśmy znajomego, który akurat wpadł na kawkę, czy mógłby zerknąć na tę nieszczęsną lampę. Znajomy wyremontował swego czasu własny dom, więc zna się na wszystkim tym, na czym nie znają się współcześni "miastowi" mężczyźni. Umie nawet gwóźdź wbić i nie uderzyć się przy tym w palec.

Znajomy najpierw rozkręcił puszkę, popatrzył, pocmokał z mądrym wyrazem twarzy, stwierdził, że wszystko jest w porządku z kabelkami. Sprawdził bezpieczniki. Sprawdził bóg-wie-co-jeszcze. Wszystko w idealnym porządku, tylko lampa nie świeci.

Na koniec, kiedy już miał się poddać, wzrok jego padł na żarówkę. Spytał, czy mamy zapasową. Nie mieliśmy. Szybka wyprawa do sklepu zajęła z kwadrans - wreszcie z triumfem wkręcił inny egzemplarz.

Zaskoczyła od pierwszego kopnięcia. I świeci do dziś.

Okazało się, mieliśmy felerny egzemplarz żarówki. A że to nie zwyczajna żarówka żarowa, z pręcikiem, tylko jakaś taka fikuśna, elektroniczna, więc zamiast się porządnie przepalić, robiła z nas idiotów.

Najbardziej w tym wszystkim niepokojące jest to, że autor niniejszego bloga ma tytuł magistra elektroniki, a jego praca magisterska zdobyła nawet wyróżnienie Stowarzyszenia Elektryków Polskich i to w czasach, kiedy określenie "elektryk" jeszcze nikomu się pejoratywnie nie kojarzyło...

Człowiek się uczy całe życie, a i tak głupi umiera.

Ot, co.

https://xpil.eu/pPq

2 komentarze

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.