To już trzynasta książka ze świata Achai. Piąta, w której Virion gra pierwsze skrzypce. Pierwsza, w której jest on już w pełni "uformowanym", świadomym swojej siły szermierzem.
Nadchodzi coś wielkiego i groźnego. Tak groźnego, że dawni wrogowie muszą się teraz sprzymierzyć aby stawić czoła Nieznanemu.
A Virion... nap*dala 🙂 Co lepsze, robi to w towarzystwie Hekkego i Noolana, dwóch innych szermierzy natchnionych, których mieliśmy okazję poznać w "Achai". Niki z jej "koleżankami" też daje radę. Do kompletu w bandzie jest jeszcze Tania, bardzo uzdolniona nożowniczka, oraz Rohan, były wojskowy, który nie tylko umie robić mieczem, ale ma z tego powodu wielką frajdę.
Sceny walk dominują powieść. Cała reszta... no, tragicznie nie jest, aczkolwiek brakuje mi trochę geograficznego rozmachu (cała akcja ma miejsce w Syrinx).
W jednym miejscu Autor robi też trochę według mnie zbyt grubymi nićmi szytą aluzję do czytelników: Hekke zastanawia się, czy kobieta może być szermierzem natchnionym, a zaraz potem marudzi, że chciałby to sprawdzić, ale potrzebowałby na to mnóstwo czasu. A jak wszyscy pamiętamy[citation needed] z początków serii, Hekke wylądował pod koniec życia w obozie pracy dla niewolników, gdzie poznał (i wytrenował) samą Achaję.
Książkę pożarłem w jeden wieczór - i czekam z utęsknieniem na kolejne części.
Recenzja świetnie napisana, więc powinna zachęcić, ale ta krew lejąca się strumieniami odstrasza. Rozumiem, że panowie muszą gdzieś odstresować testosteron, ale tam są panie nożowniczki i w dodatku w bandzie. Z tego względu świat mi się zawalił i spadł na głowę.
Serdeczności zasyłam
Virion to fantastyczny bohater, a jego przygody zachwycają i sprawiają, że serce staje. Jestem chętna na przeczytanie kolejnej części!
Przygody Viriona bardzo mnie wciągnęły, na pewno jeszcze wrócę do tego świata 🙂