Sen jest dobrem ekskluzywnym współczesnej cywilizacji Zachodu. Stres związany z szybkim tempem życia odbija się na ilości i jakości naszego snu bardziej niż wizyta tygrysa szablastozębnego w szałasie śpiącego Homo Australopitecus (być może właśnie pomieszałem epoki, jeżeli więc któryś z Czytelników pasjonuje się prehistorią, proszę o korektę). Chodzimy spać późno, wstajemy wcześnie, żeby zdążyć wyekwipować dzieciaki do szkół a samych siebie do hut, fabryk i na zmywaki.
Jestem chyba genetycznie predestynowany do bycia niewyspanym - a może tak się tylko oszukuję - w każdym razie "od zawsze" sypiałem nie za wiele. W domu rodzinnym zawsze był dziadek-kapral, budzący co rano nie znoszącym sprzeciwu tonem, potem był internat ogólniaka, gdzie ciężko było się wyspać (jak to w internatach ogólniaków bywa), potem studia wojskowe, w dzień nauka, w nocy musztra, czyszczenie broni a także zaprawy poranne o szóstej nad ranem... No jakoś tak się zawsze składało, że nie było kiedy pospać, o ile wieczorem człowiek się nie położył do łóżka o jakiejś w miarę cywilizowanej porze.
No a teraz szkoły pokończone, dziecko w takim wieku, że już nie trzeba się zrywać w nocy co parę godzin, człowiek sobie sam sterem, żeglarzem, okrętem (trąby), czas najwyższy zadbać o jakość spania.
Ponieważ na ogół zadowalam się mniej więcej sześcioma-siedmioma godzinami snu, a budzik dzwoni co rano o siódmej, w zupełności wystarcza mi zasypianie około północy. Po powrocie z hut, fabryk i zmywaków pozostawia to całkiem spory margines na różne wieczorne czynności.
Jednak od dwóch dni do białej pasji doprowadza mnie jakaś durna ciężarówa dostawcza, która staje sobie pod samiutkim oknem (najpierw podjeżdża na wstecznym, a jak wiadomo ciężarówki na wstecznym piszczą BIIIP-BIIIP), potem otwierają się tylne drzwi ŁUBUDU BUMPS BUMPS BUMPS a następnie przez piętnaście do dwudziestu minut słychać hałas agregatów chłodzących (bo to lodówka na kółkach jest) w czasie, gdy kierowca targa palety maseł, serów i wędlin do pobliskiego spożywczaka.
Dziś rano było o tyle gorzej, że spaliśmy przy otwartych oknach (pogoda sprzyja) więc odgłosy z lodówki na kółkach obudziłyby nawet stuletnie zwłoki. Punkt szósta, przez bite 20 minut. WRRRRRRR.
Inna sprawa, że czasem budzi nas też gazeciarz, który przyjeżdża autem około czwartej nad ranem, otwiera drzwi i zanosi paczki z gazetami pod drzwi sklepu, podczas gdy jego UMC-UMC-UMC bezczelnie łomocze po okolicznych budynkach. Niby to tylko minuta, ale wystarczy do pobudki.
Rozwiązanie?
1. Wstawić dźwiękoszczelne okna z dodatkowym systemem aktywnego wyciszania.
2. Zaopatrzyć się w działo EM.
3. Przeprowadzić się.
lub
4. Ogłuchnąć.
Hmmm...
5. Kłaść się o 23 a wstawać o 6.
6. Przeczekać aż będziesz w wieku kiedy wystarcza 6 godzin snu.
7. Zatrudnić się jako gazeciarz na dodatkowe pół etatu.
Taaaa, żeby mi jakiś rozwścieczony tubylec któregoś ranka cegłę rzucił na łeb z trzeciego piętra…