Sam już nie wiem, za co się zabrać. Mam rozgrzebane cztery książki i za nic nie mogę się zebrać, żeby je skończyć.
No, może poza "Długą utopią", która jakoś tam, powolutku, "się" czyta. Ale w takim tempie to skończę gdzieś w okolicach emerytury.
Zacząłem też czwartą część "Kuzynek" Pilipiuka ("Zaginiona") i jakąś książkę Wolskiego (kontynuacja "Agenta Dołu" o ile kojarzę, ale tytułu chwilowo nie pamiętam). A oprócz tego jeszcze literatura branżowa - kolega mi ostatnio podsunął poradnik o modelowaniu danych metodą BEAM, przegryzam się przez niego, ale idzie jak krew z nosa. Zbiór polskich opowiadań SF, podsunięty mi przez innego kolegę parę tygodni temu, leży i zarasta kurzem (wirtualnym co prawda, bo to EPUB, ale zawsze). Jak by nie patrzeć, tak dupa z tyłu.
Aha, a Żonka mi jeszcze podsunęła jakąś nową powieść Gerritsen, ponoć fajna. Też czeka w kolejce.
Oprócz tego próbuję (jak na razie bezskutecznie) upolować audiobooka: drugą część "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" Wegnera. Pierwsza część była z początku taka sobie, ale potem się rozkręciła i chętnie połknę kolejne - a skoro pierwszy tom wszedł uszami (niech żyje Audioteka!), to następne też bym chciał. Ale chcieć to sobie mogę, nie wydano jeszcze drugiego tomu w wersji audio, więc albo muszę dorwać jakąś wersję zrobioną Mileną, albo cierpliwie czekać. A zresztą Milena to już nie to. Wolę, jak czyta żywy człowiek.
Mam jeszcze eseje do rozpoczęcia. Do tego „Kongres… Lema i „Pan Lodowego Ogrodu” (I) Grzędowicza. I co tu zrobić?
Zacznij od „Kongresu”, jeśli mogę doradzić.
Możesz, zacznę. Dziękuję. Z chęcią potem, porozmawiam. 🙂
Najpierw Grzędowicza jednakowoż :), chociażem na Pirxie wychowany…
A Meekhan polecam. Chociaż, rzeczywiście, początkowe opowiadania są jakieś takie… Tacy „Zwiadowcy” dla dorosłych. Nic specjalnego. Potem dużo lepiej. Dużo lepiej.
Meekhan (kolejne części) chyba będę musiał skonsumować w wersji retro, po optycznej znaczy się. Bo audiobooka jak nie było, tak nie ma…