Wiecie jak się biega maratony? Ja nie wiem, nigdy nie byłem orłem z wuefu - ale w rodzinnej wiosce miałem jednego znajomego maratończyka. Biegał sobie dla wprawy 20 kilometrów dwa razy w tygodniu. Wyobrażam sobie, że to jest tak: najpierw człowiek zaczyna trenować, potem albo mu sie odechciewa (to mój przypadek) albo wreszcie wpada w taki rytm, że w zasadzie żaden dystans mu nie straszny. I może biec, i biec, i pomimo narastającego zmęczenia czerpać przyjemność z pochłaniania podeszwami kolejnych kilometrów.
Tak nawiązuję do biegu maratońskiego bo widzę pewną analogię u siebie w obecnej pracy. Na początku było dość ciężko, trzeba był opanować sporo nowych technologii, robiło się błędy, klęło się, czasem dostało po dupie od jakiegoś większego projektu. Ale od kilku tygodni mam wrażenie, że wreszcie wyszedłem na prostą. Przyzwyczaiłem się do morderczego rytmu i traktuję każdy kolejny projekt jak ów doświadczony maratończyk widniejącą przed nim górę - będzie ciężko, będzie pot i krew, ale pęd powietrza nie ustanie, miechy płuc będą napędzać tłoki łokci i kolan, aż się minie wierzchołek, a potem będzie już tylko łatwiej - aż do następnej górki.
Czasem górka jest nieduża, czasem za duża (i trzeba omijać albo kombinować liny i raki). Jest to wszak uczucie dość przyjemne.
Nie wiem tylko, czy to ja się zmieniłem, że potrafię przekuć mrówczą pracę w globalnej korporacji na własną satysfakcję, czy też może jest to po prostu kwestia "zadomowienia się" w lokalnym środowisku, obeznania z ludźmi, technologiami, umiejętność rozpoznawania groźniejszych "górek" już z daleka i tak dalej?
Tak czy siak, pomimo coraz większych stert naczyń, których wciąż przybywa na moim wyimaginowanym zmywaku (czasem lubię sobie wyobrażać, że zamiast kilometrowych linii kodu i piętrzących się modeli danych, zmywam naczynia w jakiejś dużej knajpie, albo że brzozową miotłą zamiatam liście w wietrzny, jesienny dzień), wciąż patrzę w przyszłość z niepoprawnym optymizmem.
Czego i moim wszystkim trzem Czytelnikom życzę.
Ja mysle, ze to sa 2 rzeczy. Po pierwsze gorki zrobily sie bardziej znajome, po drugie obaj lubimy latac po nich po prostu. Jak jeszcze latalismy wokol tego samej gory razem, po pol roku zaczelo mi sie bardzo podobac. Teraz tez, od jakiegos pol roku latam z wieksza checia i nie moge sie powstrzymac, zeby nie polatac czasem w nadmiarze wolnego czasu. Jakbysmy nie dostawali kasy za hobby (nazwijmy rzecz po imieniu), byloby znacznie gorzej dude.
"wciąż patrzę w przyszłość z niepoprawnym optymizmem."
Marzec. Wiosnę poczuliśmy i od razu jest lepiej, nieprawdaż? 😀 A do tego piątek.
jeśli wydaje Ci się, że będzie lepiej, to .. masz rację.
Wydaje Ci się 😉
"Dziwni ci Polacy, tyle im już naobiecywano a oni ciągle niezadowoleni…"