Dlaczego ludzie blogują?
- Bo się da. Ludzie blogują, bo mają taką możliwość. Są nas miliardy. Jeżeli coś się da zrobić, ktoś to prędzej czy później zrobi. Można jeździć tyłem na rowerze i równocześnie grać na skrzypcach? Można. Można wypić kufel piwa stojąc na głowie? Można. Można założyć spadochron dopiero po wyskoczeniu z samolotu? Można. No więc właśnie.
- Bo lubią. Niektórym ludziom blogowanie sprawia frajdę. Frajda jest w życiu ważna.
- Bo nie lubią. Idei, partii, branży, człowieka, kraju, firmy, wyliczać można długo. A jak się czegoś nie lubi, można o tym napisać. Bo tak.
- Dla pieniędzy. Moda, przepisy, recenzje, popieramy, nie popieramy, tworzymy opinię, tuszujemy opinię, oczerniamy, wygładzamy... Cokolwiek, o ile tylko znajdzie się chętny, żeby zapłacić za treść.
- Dla jaj. Bo śmiech jest zdrowy i nic nie kosztuje.
- Dla reklamy. Mam firmę, markę, produkt, nazwę... Potrzebuję dotrzeć tu i ówdzie, blog to fajne narzędzie reklamowe, więc właściwie dlaczego by nie?
- Tak po prostu, żeby się podzielić informacją. O czymkolwiek.
Mój blog, chociaż prowadzony już od ponad pięciu lat (w maju tego roku stuknie mu sześć!) oscyluje gdzieś między punktami 1, 2, 5 oraz 7 z powyższej listy. I chociaż blogowanie sprawia mi niewąską frajdę, nadal nie potrafię stwierdzić, po co właściwie to robię. Oraz jaką formę miałby mój blog docelowo przybrać. Widać to najbardziej w zmianach wystroju, które przytrafiają się tutaj częściej niż na innych blogach.
Trochę to jest niedobre, bo ludzie kojarzą wygląd. Skoro blog się co chwilę zmienia wizualnie, gorzej zapada w pamięć. Ktoś, kto przypadkiem odwiedził xpil.eu dwa lata temu (bo szukał, dajmy na to, wyrażenia "pod brodą chomik"), a potem wpadł tu drugi raz, bo mu była potrzebna jakaś pchełka VBA czy SQL, zupełnie nie skojarzy, że już tu wcześniej był.
Z drugiej strony, ponieważ blog w dalszym ciągu jest bardzo niszowy (sto odwiedzin dziennie to sukces! pijemy!), a także ponieważ nie służy jakiemuś konkretnemu celowi, w zasadzie nie powinienem się za bardzo tym wszystkim przejmować i po prostu robić swoje. Chcę zmienić motyw na różowy ze szlaczkiem? No to siup. Chcę dodać licznik wymiocin płetwali błękitnych w czwartki? Hyc. Chcę zareklamować Joe Monstera, Siupy z Dupy czy innego Nowego Pompona? Proszę bardzo.
Gdzieś w głębi tego wszystkiego leży na pewno dążenie do prostoty.
Kiedyś, dawno temu, widziałem bloga zrobionego w całości jedną czcionką Courier New, biało na czarnym tle. Żadnych, absolutnie żadnych wodotrysków. Tylko proste menu z trzema opcjami i stricte tekstową treścią. Miał w sobie coś atawistycznego, o ile wolno mi użyć takiego określenia wobec technologii, która ledwie pół wieku temu jeszcze nie istniała. Był... prosty.
Jak mawiają buddyści, jedno jest stałe w naszym świecie: zmienność. A więc będę kombinował z wyglądem bloga, będę go obdzierał ze zbędności, potem dodawał inne zbędności, które później znów odetnę...
Bo właściwie czemu by nie?
Zgłaszam reklamację. Na urządzeniu mobilnym zwanym smarkfonem polskie znaki są napisane inną czcionką. System Android 5.1.1, przeglądarka chrome
Edit: naprawiłonaprawiło się samo, przepraszam za kłopot
Coś jest na rzeczy, u mnie na smartfonie i na jednym kompie (tylko Chrome) czcionki trochę „wariują”. A na innych urządzeniach – nie. Do sprawdzenia przy jakiejś okazji…
te zmiany w wygladzie bloga kojarzą mi się ze zmianą rozstawienia półek z towarami w marketach.
No, celne skojarzenie. Acz w marketach takie działania mają na ogół za zadanie zamieszać kupującemu w głowie, żeby musiał dłużej szukać produktów, więcej chodzić po sklepie – a nuż kupi coś ekstra, wyda więcej kasy? U mnie się kasy nie wydaje, a każdorazowe „przemeblowanie” służy wyłącznie memu zmysłowi artystycznemu. A raczej jego namiastce 😉
Tak, tylko 8 klientów na 10 w markecie się wkurzy i a) wyjdzie od razu b) zapyta obsługi, gdzie może znaleźć dany towar. Tylko tych pozostałych dwóch będzie grzecznie chodziło i szukało. A co do przemeblowania, bardzo mi się teraz podoba wersja mobilna bloga. Czyżby upragniona nirwana?
Sam się nad tym zastanawiam – po co założyłem bloga. Mój już ma siedem lat i w sumie za bardzo się nie rozwinął (wizualnie) – nie mam czasu, żeby pogrzebać w WordPressie. Przez te siedem lat udało mi się popełnić kilka czy też kilkanaście wpisów, z których jestem naprawdę dumny. Czy to mało? Czy to dużo? Nie wiem. Ostatnimi czasy zapominam o moim poletku w sieci i zaczyna ono zarastać.
Jeśli chodzi o te punkty, które wymieniłeś są one bardzo trafione. Ja swój blog, który zapełniony jest głównie przemyśleniami o przeczytanych książkach – traktuję właśnie jako taki dzienniczek, w którym sprawdzam sobie od czasu do czasu jakie miałem wrażenia po lekturze. I jeśli ktoś przy okazji też o książkach poczyta to miło.
A od czasu do czasu podzielę się bibliotekarskimi odkryciami i ciekawostkami.