Pamiętacie hydraulika Briana, który umówił się ze mną na małe tete-a-tete przy pompie? Wczoraj, o 15:30, czekałem dzielnie w domu (musiałem w tym celu urwać się z końcówki dość ważnego szkolenia), a ten &%#(&&$%!@ wziął i nie przyjechał.
Nauczyłem się już dość dawno, żeby nie dzwonić (oraz nie wysyłać maili) pod wpływem intensywnego wkurwu, ponieważ człowiek w takim stanie umysłu może powiedzieć bądź napisać dość straszne (a na ogół również śmieszne z perspektywy czasu) rzeczy. Odczekałem więc dwie godziny, aż mi przeszło, po czym zadzwoniłem do faceta i mu mówię, że ma już dwie godziny opóźnienia i że ile mam czekać.
On mi na to, z rozbrajającą szczerością, że bardzo się cieszy, że dzwonię, bo on miał mnie wprawdzie wpisanego w swoim kalendarzyku, ale - niestety - bez żadnych szczegółów. Tylko imię i godzina. I zachodził w głowę gdzie to jest i po co 😉
Słowa, które w tamtym momencie cisnęły mi się na usta, prawdopodobnie nie tylko nie istnieją w żadnym słowniku, ale - przypuszczam - nie dadzą się zapisać w żadnym współczesnym bądź historycznym systemie piśmienniczym, włączając w to kipu i pinyin. Na szczęście mam dobry filtr na wyjściu aparatu mowy, dzięki czemu udało mi się nie obrazić nieszczęsnego Briana. Zamiast tego zapytałem go, czy w takim razie mógłby sobie teraz zapisać mój numer telefonu oraz adres, i przyjść naprawić mi tę pompę, bo to już prawie tydzień jak nie mamy ciśnienia w kranach. A - jak wiadomo - dla zachowania równowagi spadek ciśnienia w kranach powoduje analogiczne podniesienie ciśnienia w krwiobiegu więc zagadnienie ma też wymiar stricte zdrowotny.
Niestety, Brian nie bardzo wiedział, co to jest stricte i trochę się pogubił na analogiczne, ale okazał skruchę oraz obiecał poprawę. Ma przyjść jutro około 14:00, a przedtem zadzwonić, żebym nie musiał na niego znów czekać jak debil.
W tak zwanem międzyczasie (strzyżonego pambuk strzyże) udało mi się zgromadzić namiary na co najmniej trzech innych hydraulików. Jeżeli więc Brian nie skorzysta z danej mu szansy, wykluczę go i obłożę taką fatwą, że mu trzpion przez grądzież wylezie. A potem zadzwonię do wszystkich innych hydraulików z mojej listy i każę im się bić przy pompie. Ha.
Tymczasem szykuję się na przyjazd gości z Polski. Niech wiedzą, że tu taki kryzys, że nawet porządnej wody nie ma w kranach.
Ech.
a. wodę mieliście na ulicach
b. trzeba było od razu 3 mariosów zamówić – któryś by przyszedł, któryś zapomniał a trzeciemu byś powiedział, że sam naprawiłeś.
🙂
"strzyżonego pambuk strzyże"
Hahahahahahahah!