Siedzę w pracy. Nigdy tu wcześniej nie byłem, ale jakoś wiem, że pracuję tu od zawsze. Zaraz po lewej stronie mam ścianę z oknem, które jest jednocześnie drzwiami na balkon.
Zapach dymu z papierosa. Odwracam głowę w lewo. Jakaś kobieta siedzi sobie po turecku i ćmi, oparta plecami o te drzwi.
Proszę ją, żeby zgasiła, albo żeby sobie poszła smrodzić gdzie indziej. Obrażona słowem "smrodzić" kobieta wydziera się na mnie, że to jej zdrowie i jej pieniądze, i że będzie sobie palić gdzie jej się spodoba. Próbuję jej tłumaczyć, że kłęby dymu są niezdrowe dla innych, ale kobieta zakrzykuje mnie.
Wstaję, podchodzę. Otwieram trzy najbliższe lufciki. Zimny wicher zamiast wyciągnąć dym na zewnątrz, rozprowadza go równomiernie po całym piętrze. Ludzie zaczynają się dusić. Ktoś kaszle, ktoś krzyczy "otwórzcie drzwi!". Otwieram drzwi na balkon. W całej hali momentalnie robi się bardzo zimno. Szybko ubieram wiszący na krześle polar.
Robi się przeciąg, dym opada. Od tej chwili aż do końca snu widzę wnętrze hali jakby było narysowane przez Daniela Mroza. Biel i czerń, dużo gęstych linii.
Za otwartymi drzwiami rozciąga się wielki balkon, z klombami kolorowych kwiatów. Palaczka stoi na końcu oparta o barierkę, nadal pali papierosa. Lewą pięść wystawia w stronę biura i prostuje środkowy palec. Widać, że nienawidzi tej pracy i że chętnie dałaby się wyrzucić.
Gdzieś z wnętrza hali rozlega się głos, komunikujący, że z powodu awarii wywołanej przeciągiem padł jakiś serwer i że dzisiaj sobie już nie popracujemy.
Ludzie wstają od biurek, wszyscy ubierają polary i wychodzą, gęsiego.
Pobudka.
Dzisiejszy sen był zbitką kilku czynników:
- Nie znoszę palaczy i papierosów. Jestem bardzo stanowczy w tym względzie, zwłaszcza jak mi taki gość pali w zamkniętym pomieszczeniu.
- Jako fan literatury Stanisława Lema, siłą rzeczy naoglądałem się wielu rysunków Daniela Mroza i czuję się z tymi obrazkami silnie związany emocjonalnie. Styl obrazowania wnętrza hali to zapewne efekt nowego jednodniowego logo Google, o którym wspomniałem niedawno.
- Sposób, w jaki dym został rozprowadzony po całej hali, przeczy prawom fizyki (dym powinien rzednąć) - taki sam efekt ma miejsce w jednej z plansz "Plants vs. Zombies", gierki, w którą od czasu do czasu łupiemy z Żonką.
- Oglądałem ostatnio "Made in Dagenham", bardzo dobry film o równouprawnieniu kobiet. Tam też była wielka hala pełna identycznych stanowisk pracy.
- Jak wspominałem wczoraj, od kilku dni coś mi siedzi na oskrzelach - stąd zapewne wrażenie duszenia się dymem.
Powodzenia życzę, ale nie trzeba być Frojdem. Twoja stara pali papierosy…
Palić nie pali, ale paliła przez większość życia. Tylko że w tym przypadku to raczej bez znaczenia, bo wychowywałem się głównie z dziadkami. Którzy, nawiasem mówiąc, obydwoje też kopcili jak lokomotywy i teraz mają przez to bardziej z górki, niż gdyby nie kopcili.
:))))
"…Siedzę w pracy. Nigdy tu wcześniej nie byłem…"
🙂