Widząc niedawno całkiem bezchmurne niebo w okolicach siódmej wieczorem postanowiłem zarwać pół nocki w oczekiwaniu na Księżyc (jako osobnik wybitnie leniwy wolałem poczekać aż się owo ciałko niebieskie pokaże w moim oknie zamiast ganiać z teleskopem po okolicznych ogródkach) - dzięki temu nie tylko złapałem w końcu drania w obiektyw, ale też skończyłem lekturę fajnej książki, o której jednak innym razem.
Zdjęcie nie jest może najczystszej wody, bo się na tym kompletnie nie znam - po prostu przyłożyłem aparat smartfona do szkiełka po węższej stronie teleskopu i uzyskałem takie oto cóś:
Pewnie dałoby się tę fotkę zrobić sto razy lepiej, ale ponieważ jest to pierwsze w moim życiu zdjęcie czegoś pozaziemskiego, zostawiam jak jest.
O.
Zaniemówiłam, zdjęcie jest niezwykle ciekawe. Rewelacja! Jak zza światów… A jakby się uparł, to również Twardowskiego można dojrzeć…
Pozdrawiam
Nie mam bladego pojecia czemu się krygujesz niczym panna w ciąży. Zdjęcie jest bardzo dobre, niczego mu nie brak. Gdybym mieszkała poza miastem z całą pewnością miałabym teleskop. Ale jakoś tak się składa, że z jednej stolicy przeniosłam się do drugiej, w związku z czym niewiele widać na “nadmiejskim” niebie.
Się kryguję, bo widziałem w życiu dużo zdjęć ciał niebieskich i mam dobre porównanie. Ale też uważam, że jak na pierwszy raz jest całkiem całkiem.
Tak, to księżyc.
https://i.imgur.com/noSHKs0.png 🙂
Świetnie. Ostatnimi czasy leżałam wpatrując się w kraiobraz za oknem, jak chmury przepływały ukazując księżyc, fascynujące! (Przynajmniej dla mnie).