Dziś miało się tu pojawić rozwiązanie niedawnej zagadki o podziale kwadratu na mniejsze kwadraty, ale ponieważ tym razem frekwencja jest rekordowo niska, przedłużam zagadkę o kolejne 3 dni, a w międzyczasie...
Richard K. Morgan napisał tę książkę jakieś piętnaście lat temu. Aż dziw, że odkryłem ją dopiero teraz. Ggdyby nie reklama Audioteki, pewnie dalej żyłbym w nieświadomości - skuszony nazwiskiem autora kliknąłem w reklamę, po czym... zaopatrzyłem się w wersję czytaną, bo ostatnio tak mi wygodniej.
Jeżeli zastanawiasz się czy chodzi o tego samego Richarda K. Morgana, którzy stworzył postać Takeshiego Kovacsa (Altered Carbon) - tak, to ten sam. I pisze tak samo genialnie! Czytałem akurat pierwszy tom "Odyssey One", do Morgana zajrzałem tylko na chwilkę żeby przeczytać parę zdań z pierwszego rozdziału... no i Curie poszedł w odstawkę.
"Trzynastka" to thriller SF, którego akcja dzieje się na przełomie 21 i 22 stulecia. Ludzkość zabrała się na serio za Marsa, udało się tam stworzyć "oddychalną" atmosferę i wysłać parę tysięcy ludzi, którzy żyją praktycznie niezależnie od Ziemi. Medycyna, transport, uzbrojenie i wiele innych dziedzin poszło mocno do przodu.
Inżynieria genetyczna: tu jest ciekawie. Grzebanie w ludzkim genomie jest nie do końca legalne, ale w wielu miejscach na świecie prowadzi się eksperymenty. Jednym z nich są Trzynastki: mężczyźni podrasowani bojowo, a jednocześnie "cofnięci" ewolucyjnie o jakieś 20000 lat, w czasy kiedy ludzkość jeszcze nie zdążyła przeorganizować się w społeczności zbieracko-łowieckie, kiedy napompowani testosteronem, niezależni wojownicy byli jedną z najważniejszych grup. Tacy, co każdemu spuszczą łomot, mają charyzmę umożliwiającą objęcie praktycznie każdego stanowiska, a kobiety ścielą się pod ich stopami (i w ich szałasach).
Niestety, Trzynastki okazały się niewypałem, więc projekt zamknięto, a wszystkie "wyprodukowane" egzemplarze trafiły albo do piachu, albo do specjalnego obozu, z którego nie da się zwiać, albo... na Marsa. Każdy mógł sobie wybrać.
Jednemu z Trzynastek udaje się załapać legalną pracę w charakterze konsultanta ds. bezpieczeństwa jednej z rządowych agencji.
Jednemu z Trzynastek udaje się uciec z Marsa i teraz morduje pozornie przypadkowe osoby na terenie całych Stanów.
Książka jest pełna wysokiej jakości mordobić i strzelaniny, dużo w niej intryg (niespodzianki czekają na Czytelnika na każdym kroku i nawet kiedy już się nam wydaje, że wszystko mamy poukładane od A do Z, nagle okazuje się, że wcale nie), bardzo fajnie zbudowane tło technologiczno-społeczno-religijne. Morgan podejmuje próbę odgadnięcia w którą stronę mogłyby pójść ziemskie religie w starciu z nieprzewidywalnie rozwijającą się technologią i robi to w całkiem niebanalny sposób.
Najbardziej niesamowity w całej książce jest chyba sposób, w jaki Trzynastka ucieka z Marsa. Ma do przebycia setki milionów kilometrów próżni w wysoce kontrolowanych warunkach - na Ziemi nie da się wylądować, trzeba używać wind orbitalnych, które są pod stałą kontrolą i obserwacją. Pomysł na przedarcie się przez wszystkie komputerowe i ludzkie systemy ochronne jest niebanalny, a jego szczegóły są przed czytelnikiem odsłaniane stopniowo, przez co sceny wyglądające najpierw całkiem niewinnie mrożą potem krew w żyłach.
Mogę sobie dać obciąć {cenzura}, że książka spodoba się większości fanów dobrego SF. Bardzo, bardzo polecam.
I wracam do "Odyssey One".
Dorzucam do przeczytania przy okazji. Swoją drogą wygląda, że trzynastki to bardziej nadludzie, a nie tylko testosteron? W sensie inteligencja też przynajmniej przeciętna, lub wyżej?
No przecież napisałem: „podrasowani bojowo”. Czyli tak, zgadza się, trochę nadludzie, chociaż zewnętrznie niczym się od nas nie wyróżniają. Ale mają większe szanse na przeżycie po strzelaninie czy mordobiciu, mają też dookólny zmysł obecności oraz bardzo przyspieszone reakcje. Lepsza intuicja (brana często za paranoję), niesamowita empatia i zmysł obserwacji. Zwykły człowiek nie jest w stanie takiego zastrzelić jeżeli ręka z pistoletem jest opuszczona, a Trzynastka stoi nie dalej niż trzy metry – nie zdąży podnieść ręki zanim tamten dobiegnie. I tak dalej. Nie chcę zdradzać wszystkiego, żeby nie popsuć niespodzianki.
OK, teraz bardziej mi się układa to w głowie. Pierwotnie, za sprawą wspomnienia cofnięcia ewolucyjnego, zwizualizowałem ich sobie bardziej jako 120 kg mięśni, 190+ wzrostu. Plus widoczna między wierszami skłonność do przemocy. Stereotypowo powinna ucierpieć inteligencja, stąd zdziwienie.