Dropbox (czyli tytułowa skrzynka zrzutowa) to moja domyślna chmura, w której trzymam wszystkie zbędne i niezbędne elektroniczne śmieci, czyli wszelakie dokumenty, zdjęcia, notatki i co tam, panie, jeszcze. Przez lata żywota nazbierało mi się tego już dobrze ponad półtora terabajta, ale po co ja to piszę, przecież nie po to, żeby się chwalić rozmiarem.
Otóż główną zaletą Dropboxa jest jego wszechkompatybilność. Jeżeli coś ma procesor i potrafi w pliki, prawie na pewno znajdzie się kompatybilny z tym cosiem klient Dropbox. A już w najgorszym razie będzie można dostać się do zawartości przez przeglądawkę wuwuwu.
Wszechkompatybilność owa oznacza też, że mam klienta Dropbox na swoim androidowym ogłupiaczu. Potrzebuję sprawdzić jakiś stary dokument? Proszę bardzo. Zajrzeć w podatki sprzed dwóch lat? Wszystko jest. Pooglądać zdjęcia z czasów kiedy byłem piękny i młody? O, tutaj są. Wszystko w kieszeni, pod ręką, od razu.
Niedawno jednak odkryłem w tej beczce miodu całkiem spore wiaderko dziegciu. Otóż...
Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta, ale jakiś czas temu pisałem tutaj w zachwytach o oprogramowaniu do zarządzania wiedzą pod tytułem Obsidian. Software całkiem zacny - miał wprawdzie po drodze jedną czy dwie wpadki, ale ogólnie da się lubić. I to do tego stopnia, że postanowiłem dać mu szansę na smartfonie. Zainstalowałem, odpalam, pyta mnie o folder z wiedzą.
Przeglądam...
Nie ma.
Noż kurza melodia, myślę sobie, gdzieś przecież musi być. Wersja na pececie działa aż miło, a na mobilku nie może znaleźć folderu.
W ogóle nie widzę żadnego folderu z plikami Dropbox.
Zaglądam sobie do aplikacji Dropbox, a tam wszystko jest. Ale tylko tam. Nigdzie indziej w całym systemie nie widać plików z dropboxowej chmury. Aplikacja trzyma to sobie wewnętrznie w jakimś zamkniętym, zaszyfrowanym taka ich mać formacie. Mogę otwierać pliki z Dropboxa za pomocą innych aplikacji, pod warunkiem jednak, że proces ten zainicjalizuję z poziomu aplikacji Dropbox. Inaczej się nie da. A inne aplikacje mogę wywołać wyłącznie dla pojedynczych plików, a nie dla całego folderu (w Obsidian wiedza siedzi w folderze, nie w pojedynczym pliku).
Oczywiście mogę sobie wykonać lokalną, offline-ową kopię folderu z wiedzą na smartfonie i wtedy otworzyć Obsidianem, ale to będzie właśnie kopia, żyjąca własnym życiem, poza chmurą Dropbox, czyli bessęsó.
Co z tym można?
Nie za wiele, prawdę powiedziawszy. Obejść się tego za bardzo nie da. Kopiować folder z wiedzą ręcznie z-do Dropboxa też bez sensu. Jak by się człowiek nie obejrzał tak dupa z tyłu...
Może sobie dla zabawy postawię lokalny serwer Nextcloud i tam przewalę obsidianowe klamoty?
A może sobie odpuszczę i pojadę w Bieszczady?
Tyle opcji, tak mało czasu.
Spróbuj xpolre i ustawić auto synchronizacje dropboxfolder na tel. Raczej duży nie jest więc nie zje całego pakietu
Prawdę mówiąc nie bardzo rozumiem. Co to xpolre? Jakiego pakietu?
Xpolre to taki manager plików coś w rodzaju total commander ale na telefony szczerze polecam ma od wuja funkcji
Nie ma takiej aplikacji. Jest X-plore – czy to o to chodzi?
Zapewne chodzi właśnie o to, że masz “folder Dropboksa” w appce, a nie normalnie w filesystemie. Być może jest jakaś opcja do tego?
Teoretycznie powinno się dać jakoś z pomocą FUSE zamontować i faktycznie, jest – na szybko znalezione – https://ostechnix.com/dbxfs-mount-dropbox-folder-locally-as-virtual-file-system-in-linux/ Czy działa – nie wiem, bo nie korzystam z Dropbox. Z opisu wygląda dobrze, możesz sprawdzić.
Oczywiście telefon to nie Linux. Chociaż jak masz Androida i zrootujesz to jest szansa, że zadziała.
Ew. może jednak gdzieś jest – tu ciekawy wątek https://android.stackexchange.com/questions/8436/dropbox-for-android-folder-location#19439
Dropbox jest świetny, ale nie na tyle, żebym im płacił za dodatkową przestrzeń. 😛 Od lat korzystam z darmowej wersji, mam 3,8 GB zapełnione w 60%, więc jest git. (Aż zacząłem się zastanawiać teraz, dlaczego aż 3,8 GB? Muszę sprawdzić, bo trzymam tam głównie dokumenty, żadnych multimediów).
Jako uzupełnienie Dropboxa korzystam od pewnego czasu z pCloud (10 GB za darmo). Również wygodne, bo montuje się automatycznie jako dodatkowy dysk. Poza tym ma wyjątkowo łatwą w użyciu opcję transferu plików z telefonu. Potrzebna jest tylko minimalna liczba “kliknięć”, w Dropboksie jest nieco bardziej dookoła. Rutynowo używam więc pClouda do przerzucania zdjęć z komórki na peceta.
3.8GB to raczej skromnie, większość dostawców chmur ma takie pojemności w darmowej wersji.