Dziś króciutko pokażę różnicę między podejściem do klienta między bankiem polskim a irlandzkim.
Sytuacja jest o tyle symetryczna, że w obydwu bankach próbowałem załatwić dokładnie tę samą sprawę - a więc i porównanie jest uczciwe.
Co się dzieje, kiedy umiera klient banku?
Po pierwsze, dopóki bank się o niczym nie dowie, nic się nie dzieje. No chyba, że klient miał jakieś zaległości, wtedy pewnie bank zacznie próbować go namierzyć i się dowie o śmierci. Ale to akurat scenariusz, który nas dziś nie interesuje.
Interesuje nas scenariusz, w którym bliska zmarłemu osoba kontaktuje się z bankiem w celu poinformowania banku o tym, że klientowi się zeszło.
Najpierw wariant polski:
Drrrńńń... drrrrńńń... drrrńńń...
- Bank, słucham?
Dzień dobry, moje nazwisko Xpil Xpilowski, dzwonię do państwa w dość nietypowej sprawie. Mianowicie kilka dni temu zginął w wypadku mój brat przyrodni i z dokumentów, które do mnie trafiły widzę, że był on państwa klientem, dlatego dzwonię, żeby państwa poinformować.
- Rozumiem, proszę się jeszcze raz przedstawić.
- Xpil Xpilowski, dzwonię z Irlandii. Mam pod ręką numer konta brata, karty płatnicze... może to pomoże pani szybko znaleźć go w systemie?
- Tak, proszę podać numer karty Electron.
- 1897324578132409
- A jak się brat nazywał?
- Taki Owaki.
- W porządku zgadza się. No cóż, będzie pan nam musiał podesłać kopię aktu zgonu brata, żebyśmy...
- Przepraszam, ale akt zgonu jeszcze nie został wystawiony. Mogę wysłać fotokopię dokumentu od koronera, potwierdzającego zgon. To wszystko, czym chwilowo dysponuję.
- Rozumiem, proszę zaczekać, muszę skontaktować się z przełożonymi
...muzyczka...
- Halo?
- Jestem, jestem.
- Dziękuję, że raczył pan zaczekać. Wie pan co, niestety dokument angielskojęzyczny nie wchodzi w rachubę, ma pan możliwość chociaż przetłumaczenia tego na polski? Najlepiej przez tłumacza przysięgłego.
- W tej chwili nie za bardzo...
- W takim razie trudno, proszę podesłać co pan ma, zobaczymy, jak to wygląda. Podaję email: email małpa bank kropka pe-el.
- Dziękuję, już wysyłam. Do widzenia.
- Do widzenia.
Pięć minut później email z fotokopią bumagi od koronera poszedł na ogólną skrzynkę banku, a ja zabrałem się za dzwonienie do kolejnej instytucji.
Trzy dni później.
- Halo?
- Halo, tu centrum bankowości elektronicznej Banku, czy rozmawiam z panem Xpilem Xpilowskim?
- Tak, to ja, w czym mogę pomóc?
- Wysłał pan do nas niedawno dokument, z którego wynika, że pan Taki Owaki zginął w wypadku w Irlandii.
- Tak, zgadza się. Czy potrzebują państwo jakichś dodatkowych informacji?
- No właśnie w tej sprawie dzwonię. Bardzo proszę, żeby pan wszedł na naszą stronę i z sekcji "dokumenty" ściągnął i wydrukował formularz BWF-22845, następnie wypełnił go i podpisał, i odesłał do nas listem poleconym. No i jak już się pan upora z umiejscowieniem aktu zgonu w Polsce, bardzo proszę o przesłanie nam również odpisu tego dokumentu.
- Słucham? Nie rozumiem...
- Proszę pobrać i wypełnić formularz BWF-...
- Nie, nie, to akurat zrozumiałem. Nie rozumiem tylko, dlaczego państwo do mnie jeszcze dzwonią. Przecież zostali już państwo poinformowani o tym, że p. Taki Owaki nie żyje, prawda?
- Tak, ale niestety przepisy wymagają od nas...
- Wie pani co, proszę posłuchać. Takich instytucji jak wasz bank mam po śmierci brata do obdzwonienia bardzo dużo. Robię to wyłącznie grzecznościowo, nie mam przecież obowiązku informować państwa o tym. A wy mi każecie teraz drukować jakieś dokumenty, szukać tłumacza, płacić za wysyłkę pocztą i tak dalej, i tak dalej. Niestety, muszę odmówić. Jedyne, co mogę zrobić, to to, co już zrobiłem dotychczas. Macie państwo dokument od koronera, jego numer telefonu, imię i nazwisko, jeżeli macie państwo wątpliwości odnośnie faktu, że pan Taki Owaki nie żyje, proszę się kontaktować bezpośrednio z nim.
- Ale przepisy...
- Do widzenia.
Wariant irlandzki.
Ponieważ pracuję rzut symbolicznym beretem od oddziału banku, udałem się tam na piechotę w okolicach przerwy obiadowej.
- Hi, what can I do for you?
- Erm, well, I am here to let you know that my stepbrother, who happened to be your client, lost his life in an accident couple of days ago so I though you might be interested in recording this event in your files.
- Sir, first of all please accept my sincere condolences for your loss. I really appreciate you coming here.
- No problem at all, you know, I need to tie all the loose ends and the bank is just one of them.
- Absolutely, absolutely. So, what was your stepbrother's name?
- Taki Owaki. Tee-ey-key-...
- Yes, I got it. Taki Ovaki.
- I also have his account number if this is of any help.
- Let me have a look... Yes, this is the one. Once again, thank you very much for taking your time and letting us know.
- Sure, that's the least I can do. Ah, this is a phone number to the coroner - I can email you a photocopy of the document...
- No need to, we will contact coroner's office ourselves and you've got more important things to do right now. We'll take care of it. Anything else?
- Nope, this is it, thank you.
- Thanks.
Jak widać z powyższych dwóch opowiastek (z życia wziętych), załatwianie spraw urzędowych w kraju nad Wisłą nadal jest mordęgą, natomiast irlandzkie instytucje traktują człowieka jak człowieka.
Daleki jestem od idealizowania Zielonej Wyspy, bo wszystkie miejsca na świecie mają swoje wady (szczęście tak naprawdę tkwi między uszami, a nie w tej czy tamtej kropce na mapie), ale tu akurat Irlandia zdecydowanie wygrywa.
Eh 🙁
wyrazy współczucia dla Was.
serdeczności
To jest historia sprzed prawie półtora roku, jużeśmy się jako tako ogarnęli. Ale dzięki, tak czy siak.
tak, biurokracja pięknie nam wychodzi. I młode pokolenie wcale nie jest tu gorsze od poprzedników. Gorliwie rozwija nowe procedury i paragrafy. Nigdzie nie ma takiego zaangażowania jak w tworzeniu, a przede wszystkim w egzekwowaniu nowych rozporządzeń, zaleceń itp. Jeśli gdzieś szybko przyrastają kolejne miejsca pracy to są to posady urzędnicze, a w przedsiębiorstwach stanowiska ds. kontrolingu. Nic nie daje takiego komfortu pracy jak egzekwowanie przepisów na podstępnych obywatelach czy kontrolowanie przestrzegania procedur przez leniwych pracowników. No może jeszcze służby BHP mogą mówić o podobnym szczęściu. To dzięki tonom wypełnianych papierów pracuje się zdrowo i bezpiecznie. Nic tak nie chroni robotnika przed wypadkiem jak poprawnie wypełnione druki i oświadczenia.
Czyżbym wyczuwał subtelną nutkę sarkazmu? 😉