Jak niedawno pisałem, bawię się ostatnio nowym Galaxy Note. Telefon, poza tym, że śmiesznie duży (koledzy w biurze już się ze mnie nabijają, że gadam do patelni), ma kilka interesujących (i niekoniecznie przydatnych) funkcji. Efekt uboczny jest taki, że trochę zarzuciłem bloga - proszę się nie martwić, za kilka dni przejdzie mi głupawka i wszystko wróci do tzw. normy (czymkolwiek by ona nie była).
Dziś odkryłem, że jeżeli przy wyłączonym ekranie przesunę rękę nad telefonem, część ekranu na chwilę się rozjaśni i pokaże poziom naładowania baterii, ilość nieodebranych połączeń i wiadomości. Takie czary-mary na pokaz.
Albo zoom-in/zoom-out poprzez przechylanie telefonu do/od siebie.
Zadziwiłem też wczoraj jednego nietechnicznego znajomego tym, jak precyzyjnie mój telefon potrafi rozpoznawać mowę. Tu akurat oklaski należą się Google a nie Samsungowi, niemniej jednak efekt jest piorunujący. Nawet najbardziej wymyślne przekleństwa, które ów znajomy ze zdumienia rzucał telefonowi do odsłuchania, natychmiast zostały przekształcone na tekst - prawie bezbłędnie. I to po polsku.
Patelnia bardzo dobrze radzi sobie z rozmaitymi formatami multimediów, które w nią wtykam z różnych stron. Jak na razie nie znalazłem jeszcze pliku graficznego / audio / wideo, którego bym nie mógł odtworzyć - szybciutko i płynnie.
Do tego jeszcze ostrzega przed zgubieniem rysika (jeżeli rozpozna, że idziemy bez rysika włożonego na miejsce, zacznie hałasować - nawet jeżeli trzymamy rysik w ręce).
Całkiem nieźle radzi sobie również z rozpoznawaniem pisma odręcznego - niestety, tylko po angielsku. Niemniej jednak moje aptekarskie bazgroły rozpoznaje poprawnie, ku memu nieustannemu zdumieniu.
Jeszcze nie wiem, czy te wszystkie bells-and-whistles są mi tak naprawdę niezbędne, ale póki co zabawa jest przednia.
A Alexander Graham Bell pewnie się w grobie obraca widząc jakie duperele wyewoluowały z jego wynalazku.
"Jeszcze nie wiem, czy te wszystkie bells-and-whistles są mi tak naprawdę niezbędne"
Jak znam życie to one nie tylko nie są niezbędne ale w znacznej większości wprost zbędne… Ale gdybyś kupił taki bez, nawet tańszy znacznie, czułbyś się fatalnie.
Ja zmieniałem monitor np. I oczywiście dorzuciłem sporo do opcji "pivot". Mimo że przez rok skorzystałem z niej raz. Po zakupie testując 😛 I mimo że poprzedni monitor przez lat chyba 6 też pivota miał i też używałem go mniej niż raz do roku… Ale domowy monitor pivota mieć musi!
Zgadza się. Spece od marketingu wciskają zbędności jako NOWOŚCI i tłuszcza daje się nabrać.
Sąsiedzi ostatnio rozglądali się za drzwiami antywłamaniowymi. Mieli do wyboru drzwi "zwykłe", z ćwierci tony stali, z mechanicznym zamkiem i zylionem solidnych sztab z każdej strony (nawet przy zawiasach – dla mnie nowość, chociaż w sumie ma to sens) oraz drugie, super nowoczesne, na elektroniczny klucz zbliżeniowy, z identyfikacją siatkówki, odcisku kciuka i czego tam jeszcze. Wybrali te proste i chwała im za to. Jeszcze trochę i trzeba będzie kupować programy antywirusowe do drzwi…
Na rozpoznawaniu pisma, to się przeca znasz 😉 Mam nawet oprawioną, oryginalną kopię Twojej pracy magisterskiej w domu. Uwierzysz?
Nieźle. Chętnie ją odkupię za parę piw 🙂 Ja swojej kopii niestety nie mam…