Carcassonne. Recenzja planszówki.

https://xpil.eu/bGVpo

Carcassonne to miasto we Francji. Gdyby narysować trójkąt z wierzchołkami w Tuluzie, Andorze i Montpellier, Carcassonne znalazłoby się w okolicy jego geometrycznego środka:

Żeby było zabawniej, lepiej wycelować pewnie dałoby się krzywymi Beziera, którego nazwisko - w postaci nazwy miasta - również widnieje na powyższym obrazku.

Ale nie jest zabawniej, ponieważ ciąg wydarzeń, które doprowadziły do dzisiejszego wpisu, zaczął się od telefonu o pogrzebie, na który musieliśmy polecieć niedawno do Polski. Udało nam się namówić naszych planszówkowych znajomych, żeby nas przechowali u siebie przez kilka nocy. Znajomi z gatunku do tańca i do różańca, zgodzili się bez żadnych ale.

W ramach zapłaty za pobyt zgodziliśmy się skosztować kilku nowych planszówek - dziś czas na Carcassonne, pierwszą z nich.

Gra nie jest nowa - pierwszy raz została wydana w 2000 roku. Nie jest też francuska, ponieważ jest niemiecka. Niemniej jednak ja grałem w nią po raz pierwszy i jestem absolutnie zachwycony.

Celem gry jest uzyskanie maksymalnej liczby punktów. Punkty zdobywa się na kilka różnych sposobów.

Do dyspozycji mamy osiem drewnianych ludzików, z czego jeden będzie służył wyłącznie do liczenia punktów, a siedem pozostałych - do ich zdobywania.

Oprócz ludzików mamy też zestaw kilkudziesięciu kwadratowych płytek, każda z narysowanym fragmentem krajobrazu. Na krajobraz składają się drogi, łąki oraz miasta. Zajmowanie, a następnie domykanie dróg i miast daje punkty. Zajmowanie łąk również, choć nieco inaczej.

Na samym początku gry na środek stołu wykłada się płytkę startową. Łatwo ją znaleźć, bo jako jedyna ma rewers w negatywie, a wszystkie płytki leżą rewersem do góry, żeby nie było widać co na nich jest narysowane. Na płytce startowej jest droga biegnąca przez środek płytki, kawałek łąki z jednej strony tej drogi oraz kawałek miasta z drugiej.

No więc leży sobie ta płytka i czeka na pierwszy ruch. Gracze jakoś tam ustalają sobie kto zaczyna (najmłodszy, najstarszy, najbardziej łysy, szczerbaty czy zezowaty - wsioryba). Gracz bierze losową płytkę z pudełka, odwraca ją żeby wszyscy widzieli co na niej jest, a następnie dokłada ją do płytki startowej. Musi to zrobić w taki sposób, żeby zachować ciągłość krajobrazu, a więc droga do drogi albo łąka do łąki, albo miasto do miasta.

Następnie może (ale nie musi) dołożyć na tę płytkę, którą właśnie wyłożył, swojego ludzika. Przy czym musi być jasne, czy ludzik stoi na drodze, w mieście, czy leży na łące.

Po domknięciu drogi lub miasta ludzik, który tam stoi, wraca do puli i można go wykorzystać ponownie. Natomiast ludzik leżący na łące leży tam do końca gry - te "łąkowe" ludziki mają potencjał nabicia całkiem pokaźnej liczby punktów w fazie końcowej, ale gwarancji nie ma, należy więc nimi zarządzać z głową.

Płytki są najrozmaitszych rodzajów. Na przykład może być płytka z samym zakrętem (a więc droga wchodzi pod kątem 90 stopni względem wyjścia) i łąką. Albo fragment miasta przy jednej krawędzi oraz łąka przy drugiej (bez drogi). Albo miasto w jednym narożniku a łąka w drugim. I tak dalej. Zawsze jednak jest tak, że każda z czterech krawędzi płytki jest albo drogą, albo łąką, albo miastem. I czym więcej płytek jest na stole, tym bardziej można kombinować (zawsze dbając o to, żeby krawędzie pasowały - jak w dominie, tylko w 2D).

Dodatkowo są jeszcze płytki z klasztorami. Klasztor stoi na łące i czasem prowadzi do niego droga, a czasem nie. Klasztor zdobywa punkty poprzez otoczenie go ośmioma innymi płytkami.

Na publicznie dostępnej rozpisce można w każdej chwili sprawdzić ile jest płytek każdego rodzaju, a więc jakie mamy prawdopodobieństwo na wylosowanie danej płytki (przydaje się zwłaszcza w końcowej fazie gry, kiedy płytek nierozegranych jest już niewiele).

Punkty gracze zarabiają w trakcie gry, a w ostatniej fazie jest jeszcze krok liczenia punktów końcowych.

Gra jest bardzo nieliniowa. Każda rozgrywka jest inna. Istotne jest, żeby na stole było dużo miejsca, ponieważ plansza lubi rozrastać się niesymetrycznie. Czasem wręcz zdarza się, że gra dotrze do krawędzi stołu i trzeba wtedy ostrożnie przesuwać wszystkie płytki, żeby dało się grać dalej.

Żeby opanować choćby najbardziej podstawowe strategie, trzeba rozegrać co najmniej kilka - kilkanaście partii. Ja grałem w Carcassonne tylko raz i jestem grą zachwycony. Fajnie przemyślana, dobrze zrównoważona, solidny (ale nie zniechęcający) element losowy, bardzo ładnie wykonana zarówno graficznie jak też technicznie.

Prywatnie daję grze dziesięć punktów na dziesięć - zdecydowanie warta grzechu.

https://xpil.eu/bGVpo

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.