To jest bardzo stara zagadka, więc szanse, że któryś z Czytelników jej nie zna, są niewielkie, niemniej jednak spróbujmy. A nuż trafimy na świeżaka 😉 Tradycyjnie uprasza się o nieużywanie Gugla w fazie znajdowania rozwiązania, w przeciwnym razie cała zabawa pójdzie kozie w saksofon.
A zagadka leci tak:
Zostaliśmy zaproszeni na uroczystą kolację w wiosce plemienia Thungu.
Plemię Thungu ma przedziwny zwyczaj specjalnego traktowania gości, których widzą po raz pierwszy: stawiają przed nimi dwie miski z ciepłą, parującą zawartością, a także mały, wiklinowy koszyczek z dwiema niewielkimi, zawiniętymi karteczkami.
W jednej misce jest smakowity gulasz.
Druga miska jest pełna końskiego gówna.
Na jednej z karteczek napisane jest "gulasz", a na drugiej - "gówno".
Musimy wylosować jedną z karteczek, a następnie zjeść zawartość wylosowanej miski. Jeżeli tego nie zrobimy, bardzo urazimy wodza plemienia Thungu, a tego byśmy nie chcieli.
Żeby sprawę jeszcze bardziej ubeznadziejnić, już po tym, jak zasiedliśmy do stołu, dowiadujemy się od dobrego znajomego, że wredny wódz plemienia przyszykował dla nas specjalną niespodziankę i na obydwu karteczkach kazał napisać "gówno", tak więc będziemy skazani na zjedzenie końskiego "przysmaku" niezależnie od tego, którą karteczkę wylosujemy.
Pytanie: Jak sobie w tej sytuacji poradzić, żeby nie urazić wodza, a żeby jednocześnie zjeść smaczny gulasz zamiast końskich odchodów? Dodam od razu, że odejście od stołu bez posiłku uważane jest wśród plemienia Thungu za śmiertelną obrazę, więc tego też nie chcemy robić...
Czy to jest paradoks kłamcy,albo rachunek prawdopodobieństwa?
Nie. Żadnych paradoksów, żadnego liczenia.
Biorę jedną karteczkę, czytam skrycie, po czym ją zjadam. Następnie ze smakiem zabieram się za gulasz. Jak się podniesie hałas, że nie wiadomo co powinienem był zjeść, bo nie pokazałem kartki, to biorę drugą karteczkę i czytam na głos jej treśść. Król siedzi cicho, żeby nie wyjść na oszusta.
Niestety, masz rację. Niestety, bo przez to nie będzie mi się teraz chciało napisać kolejnego wpisu (z odpowiedzią).
Gratulacje!
Jaj, wreszcie. Aż się wzruszyłem 🙂
O. To jak ja na pisemnej maturze z historii. Wylosowałem numerek, a tam gówno – znaczy okazało się że w pierwszym rzędzie, tuż przed komisją. Oko mi nie mrugnęło, karteczkę z numerkiem szybko w garniturek schowałem i dziarskim krokiem poszedłem na koniec sali gdzie był gulasz…
No cóż, do odważnych świat należy 😉 A kto nie ryzykuje, ten nie ma…
Myślałam, że bardziej skomplikowane to jest, no ale cóż… Progres jest bo zdążyłam przeczytać, przed rozwiązaniem.