Moją ulubioną liczbą jest sześć. Na samym początku mojej pasji numerycznej (nie mylić z numerologiczną) założyłem sobie, że moją ulubioną liczbą będzie trzy. Rok później stwierdziłem, że jednak cztery. Potem było pięć. W okolicach 3. klasy podstawówki dobiłem do sześciu i tak mi zostało do dziś. Nie potrafię powiedzieć dlaczego tak jest, ale lubię szóstkę.
W szóstej klasie podstawówki piłem płyn Lugola. Całkiem zresztą niepotrzebnie jak się potem okazało - promieniowanie po katastrofie czarnobylskiej było b. duże w okolicach samego Czarnobyla, a u nas tylko deczko powyżej tła (a więc dużo poniżej jakichkolwiek "groźnych" poziomów), ale ponieważ nasi wschodni bracia skutecznie blokowali nam dostęp do informacji, większość dzieciaków w Polsce musiała to świństwo łykać, на всякий случай.
Górną lewą szóstkę straciłem w wyniku próchnicy - niestety, trafił mi się we wczesnej podstawówce dentysta-sadysta, który skutecznie i na wiele lat zniechęcił mnie do siadania na fotel - no i w okolicach połowy stycznia 1991. roku, po prawie trzech tygodniach faszerowania się środkami przeciwbólowymi, poczłapałem wreszcie do dentysty - werdykt był krótki i treściwy: rwiemy! Kolejną wizytę u stomaloto... somotal... stalomoto... u dentysty zaliczyłem dopiero sześć lat temu, tuż przed wyjazdem do Irlandii. I to był tak naprawdę pierwszy raz kiedy siadałem na fotel z całkowitym spokojem ducha i bez żadnego stresu. Efektem ubocznym utraty górnej lewej szóstki jest to, że mam teraz trzy szóstki. Czy to oznacza, że jestem satanistą? Proszę o komentarz 😉
Kojarzycie "Dzień Świra"? Podobnie jak tamten gość, ja również przez wiele lat liczyłem do sześciu przy każdej nadarzającej się okazji. Sześć kroków, sześć łyków, sześć razy zamieszać łyżeczką i tak dalej. Potem mi przeszło (nie wiedzieć czemu), ale sympatia do szóstki pozostała.
Sześć jest pierwszą z kolei liczbą doskonałą (w sensie matematycznym - pisałem już o tym).
W wieku sześciu lat poszedłem do podstawówki.
Za sześć miesięcy minie sześć lat od czasu jak wyemigrowałem do Irlandii.
Za sześć dni roboczych będę pracował w swojej szóstej (od czasu emigracji) z kolei firmie. Początkowo kontrakt opiewał na sześć miesięcy, ale docelowo wynegocjowałem dwanaście (czyli sześć i sześć, woo-hoo!).
W dwutysięcznym szóstym roku urodziła się moja córka. Jej imię ma sześć liter, podobnie zresztą jak nazwisko.
Sześć tomów ma Pięcioksiąg Wiedźmiński (zakładając, że "Coś się kończy, coś się zaczyna" to szósty tom - są w nim dwa opowiadania o Geralcie, których nie ma nigdzie indziej)
No to sześć!
Ach, no tak. Kawał. Prawda. Dziś bez rzucania kurwami, nie będzie również żadnego konsumowania anonimowych wymiocin.
Do nabrzeża portowego podpływa statek. Za chwilę będzie cumować. Z pokładu jakiś facet drze się do spacerującego nieopodal pracownika portu:
- Держи лину!
Facet na nabrzeżu najwyraźniej nie zrozumiał o co tamtemu chodzi, zrobił tylko pytającą minę. Marynarz próbuje więc:
- Sprechen Sie Deutsch?
Cisza
- Parlez vous français?
Nadal zero reakcji
- 你說中國人嗎?
Ciągle nic
- Do you speak English?
- Yes, I do!
- Ну так держи лину!
xpil eu to tez 6 liter i kropka oczywiscie ale jak sie ja doda do tych ….. (pieciu), to wyjdzie 6 kropek. (plus ta jedna na koncu zdania, ktorej nie ma do czego dodac) 🙂 Brakuje jeszcze jednej szostki, zeby sie "wypelnilo" wiec moze dodam te wyrwana :)))