Jakiś czas temu przytrafiło nam się robić zakupy w polskim sklepie on-line. Ponieważ sklep ów nie oferował wysyłki zagranicznej (dziwne, tym bardziej, że ma "Euro" w nazwie"), uśmiechnąłem się do kumpla z Polski i objaśniłem mu w prostych, żołnierskich słowach, że albo wesprze mnie z wysyłką, albo będę się do niego nadal uśmiechać. Perspektywa okazała się na tyle przerażająca, że zgodził się natychmiast i bez negocjacji.
Sklepowi więc podałem adres kumpla, a kumplowi - swój.
Jak już dostał paczkę, zamówiłem kuriera. Kurier na tyle ogarnięty, że zawsze przyjeżdża z gotową etykietą adresową, więc nawet nie trzeba adresować paczki. Ja jednak dla pewności zawsze adresuję paczkę własnoręcznie. Tak też poradziłem kumplowi: niech naklei swoją etykietę, albo chociaż flamastrem napisze:
Niestety, ponieważ było to w pierwszej połowie grudnia, kiedy zamówienia firmom transportowym sypią się w tempie karabinu maszynowego, kurier się w ostatniej chwili rozmyślił i zostałem na lodzie.
Nie pozostało nic innego, jak skorzystać z usług Poczty Polskiej, której staram się unikać jak ognia, zwłaszcza w tę stronę, ale czasem po prostu się nie da.
Czemu unikać, pytacie? A no, zdarzyło mi się kiedyś, że potrzebowałem wysłać paczkę z niewielkiego miasteczka w Irlandii do jeszcze mniejszej wioski w Polsce. Paczka wyszła od nas w piątek około południa i trafiła do odbiorcy w poniedziałek rano, czyli w trzy dni (albo pół dnia roboczego, zależy jak liczyć). W tym samym czasie znajomy wysłał mi paczkę z dużego miasta w Polsce. Paczka szła do Irlandii sześć tygodni. Nie wiem, może było pod wiatr albo pod górkę, w każdym razie staram się od tamtej pory używać kurierów.
Cena wysłania paczki pocztą okazała się niewiele wyższa od tego, co zazwyczaj płacę kurierowi...
... co świadczy o tym, że Poczta Polska potrzebuje też doradcy finansowego - gdyby kasowali za minutę usługi a nie za paczkę, mogliby śmiało brać x10 ...
... westchnąłem więc ciężko i poprosiłem kumpla, żeby nadał paczkę na poczcie.
Paczka doszła do nas w połowie stycznia. Zadziwiające, zwłaszcza, że od czasu do czasu zdarza nam się zamówić coś z Aliexpress, i z Chin klamoty przychodzą do nas na ogół w ciągu tygodnia, góra dwóch. Widać chińskie wielbłądy są jakoś szybsze od polskich.
Dobra, starczy tego narzekania, świata nie naprawię. Czas na meritum dzisiejszego wpisu, czyli jak kumpel poradził sobie z zaadresowaniem paczki:
Załapanie co się właściwie wydarzyło zajęło mi dobrych parę sekund. A potem było dużo śmiechu 🙂
Dodam, że dla pewności napisał flamastrem w kilku miejscach, na wypadek gdyby karton akurat leżał napisem do dołu...
Jak mówi krążący po Sieci od wielu lat mem, grunt to mieć przyjaciół z tym samym rodzajem pierdolca:
Fanfary.
Suuuuper! Zrobiłeś mi wieczór! Pozdrówki z mokrego i zimnego Berlina!
Aż z tego wszystkie, zacząłem się zastanawiać jak działa taka poczta zagraniczna. Bo wiadomo nie mają, tu do dyspozycji takiej globalnej logistyki jak sieci kurierskie. I zawsze zaangażowane są dwie agencje pocztowe i jakieś stałe połączenie między nimi (np. lotnicze). Ale co w przypadku, gdy wysyłamy gdzieś dalej i nie ma takiej pary? Idzie wtedy przez jakaś pocztę trzecią?