Dziś dwie opowiastki pokazujące jak ważne w życiu jest negocjowanie.
1Mamy szafkę. Szafka jak szafka, okazała się nieco za szeroka, nieco za niedopasowana, trzeba się jej pozbyć. Mebel piękny, drewniany, szkoda tak na śmietnik. Może się nią ktoś zaopiekuje za parę groszy.
Wystawiam szafkę za €200. Czekam dwa miesiące. Cisza.
Opuszczam do €150. Czekam dwa miesiące. Cisza.
Opuszczam do €100. Czekam miesiąc. Cisza.
Opuszczam do €75.
Jest! Przychodzi zapytanie czy cena jest do negocjacji. Odpisuję, zgodnie z prawdą, że jest. Kupujący na to, że na jaką cenę mógłbym się ewentualnie zgodzić. Odpisuję, że €100 byłoby miło. Kupujący na to, że jak to, przecież jest wystawiona za €75. Ja mu na to że owszem, ale chciał negocjować więc negocjuję.
Więcej się nie odezwał. Szafka jak stała, tak stoi i czeka na kupca. Na wszelki wypadek opuściłem do €60, póki co cisza...
2Pamiętacie mój niedawny wpis o klawiaturze TKL? No więc zanim się zdecydowałem na kupno tego Logitecha, najpierw kupiłem sobie tańszą wersję od nikomu nie znanej chińskiej firmy Krzak, żeby sprawdzić czy aby na pewno TKL jest dla mnie. I w sumie pewnie do dziś bym używał tej chińskiej podróby gdyby nie fakt, że miała koszmarnie głośne klawisze (TKL od Logitecha też nie jest całkiem cicha, ale te kliknięcia są bardzo subtelne - a tam trzeba było prosić całe osiedle o założenie stoperów przed napisaniem czegokolwiek). Czyli trzeba się klawiaturki pozbyć.
Wystawiłem ją najpierw za €25 (ciut poniżej oryginalnej ceny zakupu). Poczekałem miesiąc - nic.
Opuściłem do €20. Poczekałem dwa tygodnie - nic.
Opuściłem do €15. Poczekałem dwa tygodnie... Bang, jest oferta. Jakiś anonimowy koleś pyta czy klawiatura jest jeszcze dostępna. Ja mu na to, że jak najbardziej. On na to, czy mogę mu coś więcej napisać o klawiaturze. Zaczynam przeczuwać jakiś szwindel, bo w ogłoszeniu było wszystko, ale ok. Kopiuję i wklejam dane z ogłoszenia. A on mi na to, czy mogę zdjąć pojedynczy klawisz i zrobić zdjęcie switcha pod spodem.
Taki dziadu, myślę sobie, żeby cię... Ale ok. Nie chcąc ryzykować uszkodzenia klawiaturki wyguglałem zdjęcie tego switcha dla tego konkretnego modelu, wykadrowałem trochę i wysyłam.
Koleżka podziękował i pyta się, czy cena jest do negocjacji. I czy sprzedam za €9.
Tu znów mi się włączyła machina negocjacyjna, więc podbiłem do €20.
Gość na to zaproponował €16, na co się natychmiast zgodziłem (przypomnę, że aktualna cena w ogłoszeniu to €15).
Pół godziny później - przyjechał. Chłopaczek na oko tak z 11 lat, mama stała obok i pilnowała czy nie będę próbował młodego skroić. Wyjął lekko drżącą ręką z kieszeni dwie mocno wymięte piątki i trzy dwójki, zrobiliśmy wymiankę, podziękował i tyle go widziałem.
Jakbym twardo nie negocjował, dostałbym tylko €15, a tak - cały euracz do przodu 😀 Co ja teraz zrobię z taką furą kasy?
W 2019 r, po śmierci mego męża stwierdziłyśmy z córką, że przemeblujemy ( to znaczy ona z moim zięciem) przemeblują mi mieszkanie. Co do mebli, ktore były w pokoju męża postanowiłyśmy, że się je rozbierze na części i wywiezie do utylizacji. Została w pokoju tylko wersalka, niemal całkiem nowa i cholernie ciężka, więc córa dała ogłoszenie, że odda ją za darmo, oczywiście dołączyła fotę tego cuda.Dosłownie w 15 minut później wpadło dwóch Polaków, ledwie rzucili na nią okiem, jeden tylko jęknął,że jest diablo ciężka, ale za to nowiutka ( miała z rok) i jęcząc i stękając stargali ją po schodach z trzeciego piętra. W Berlinie sprzedawanie czegokolwiek używanego jest dość męczące, córka przetrenowała to na sprzedawaniu fotelików samochodowych dla dzieci oraz ich już za małych rowerów.Często lepiej jest coś oddać za darmo, żeby nie trzeba wypożyczać samochodu na transport oraz prosić znajomych o pomoc przy znoszeniu mebli z domu lub zamawiać firmy z dźwigiem, dzięki któremu meble wędrują przez okno lub balkon. I często widzi się obok bram niektórych domów wystawiony sprzęt (elektronika) z przyczepioną kartką : “do oddania”. Z reguły znika w ciągu kilku godzin.
Oddawanie rzeczy jest łatwiejsze niż sprzedawanie ich po śmiesznie małych cenach. Pamiętam, wystawiliśmy kiedyś na sprzedaż łóżko. Porządne, drewniane, w świetnym stanie. Za €10. Nikt się nie zgłosił przez miesiąc. Po opuszczeniu ceny do zera od razu znalazło się z pięciu chętnych.
Zastanawiam się, czego nauczył się dzieciak? Po pierwsze tego, że możesz poprosić o zdjęcie produktu i dostać fotę z netu. Po drugie, że sprzedawca może naciągać na dodatkową kasę, mimo ceny widocznej w ogłoszeniu.
A potem dziwimy się, że trudno sprzedać coś używanego, łatwiej oddać? 😉