W najbliższy czwartek, cztery dni przed Wigilią, minie okrągłe pięćdziesiąt milionów sekund od czasu kiedy zacząłem prowadzić tego bloga. Jest to dobra okazja, żeby pokazać jak łatwo jest manipulować "okrągłymi" liczbami w celu "uważnienia" jakiegoś wydarzenia.
Zacznę od mojego ulubionego przykładu, mianowicie od skeczu George'a Carlina "Ten Commandments" ("Dziesięć przykazań"). Na samym początku komik stawia pytanie: dlaczego przykazań jest akurat dziesięć? I natychmiast odpowiada sam sobie: bo dziesięć brzmi oficjalnie, dziesięć jest ważne, dziesięć jest podstawią naszego systemu liczenia. Gdyby przykazań było jedenaście albo dziewięć, ludzie wyśmialiby to słowami "Co to ma, k*wa być, jedenaście przykazań?" Dziesięciu najlepszych, dziesięciu najlepiej ubranych, te wszystkie "top ten" w różnych zestawieniach. Jest to po prostu liczba satysfakcjonująca psychologicznie.
(Pełny tekst skeczu można łatwo znaleźć w Sieci, na przykład tutaj: http://www.skeptic.ca/george_carlin_ten_commandments.htm - polecam również obejrzenie go na Tyrurce, Google w dłoń i proszę sobie poszukać)
Inny przykład to huczne obchodzenie dziesięciolecia (albo pięćdziesięciolecia, albo jakiegokolwiek innego okrągłolecia) istnienia rozmaitych firm lub przedsięwzięć; komunikat próbuje mówić: skoro przetrwaliśmy z sukcesem dziesięć lat, przetrwamy kolejnych dziesięć, a więc warto w nas inwestować, warto u nas kupować itd. Jest to prawda, z tym, że gówno prawda. Wolny rynek oraz zdarzenia losowe mają okrągłe liczby głęboko z tyłu i dowolnie duża, dowolnie długo istniejąca firma może paść w trymiga pomimo wielu okrągłych lat hossy. Sam pracowałem kiedyś w firmie, która była na rynku ponad 100 lat, a musiała zwinąć działalność niemal z dnia na dzień przez kiepską sytuację ekonomiczną w kraju.
Podobnie sprawa ma się z urodzinami: świętowanie utrzymania się przy życiu przez kolejnych 365 dni ma - obiektywnie - tyle samo sensu co upijanie się z powodu zjedzenia dziesięciotysięcznej muffinki albo skakanie z radości z powodu przepracowania dziesięciu lat na swoim stanowisku.
Niemniej jednak ludzka psychika najwyraźniej lubi takie okrągłe liczby, tak więc daleki jestem od pójścia z nimi na wojnę. Wręcz przeciwnie, wykombinowałem nawet te nieszczęsne 50 milionów sekund w przyszły czwartek, żeby mieć zapychacza na bloga 🙂
Na koniec pochwalę się jeszcze, że za około czternaście miesięcy, dwa dni szesnaście godzin i czterdzieści osiem minut, liczba sekund istnienia mojego bloga, zapisana binarnie, przez krótką chwilę będzie się składać z samych jedynek: 11111111111111111111111111.
Niezwykle interesujące, prawda?
Ba 😉