Rzadko piszę tutaj o znaleziskach on-line, ale tu jest naprawdę ciekawie.
Jeżeli, Czytelniku, nie słyszałeś jeszcze o GPT (a w szczególności ChatGPT) to spieszę z wyjaśnieniem, że jest to model języka naturalnego oparty na sztucznej inteligencji tudzież automatycznym uczeniu maszynowym. W wielkim uproszczeniu: karmimy maszynę wiedzą ludzkości a następnie prowadzimy z maszyną dialog. Na przykład zadajemy maszynie pytania i dostajemy odpowiedzi - wszystko w języku naturalnym, nie żadne tam, panie pytony czy inne eskuele.
Poziom inteligencji reprezentowany przez GPT jest czasem naprawdę zaskakujący. Zacznę od przykładu z mojego podwórka: programista poprosił GPT żeby znalazł błąd w jego kodzie a następnie go poprawił:
Zauważmy, że człowiek zadający pytanie nie wyjaśnił maszynie co jego kod powinien robić. Maszyna domyśliła się tego z kontekstu, a następnie wyjaśniła na czym polega błąd i zaproponowała poprawkę.
A tutaj GPT objaśnia tajemnicze (i dość skomplikowane) wyrażenie regularne:
Jednak GPT nie ogranicza się wyłącznie do zagadnień związanych z programowaniem komputerów. Można go na przykład poprosić o sugestię jak udekorować salon:
Jeżeli zechcemy, możemy też wykorzystać AI do wygenerowania takiego przykładowego salonu, ale to już całkiem inna historia.
Jeżeli GPT czegoś nie wie, poprosi o więcej informacji:
Po tym wstępie czas na danie główne, czyli... zbudowanie maszyny wirtualnej na bazie ChatGPT:
Jak widać GPT, poproszony o udawanie terminala linuksowego, zaprezentował nam takie cóś. Lecimy dalej...
Komputer, który kazaliśmy GPT sobie wyobrazić, ma system plików i jakieś foldery!
Te foldery mają pliki, możemy tworzyć nowe pliki i umieszczać w nich zawartość (wygenerowaną przez GPT). Na przykład - dowcipy.
Nie będę tutaj pokazywał przebiegu całego eksperymentu, ale na końcu autorowi udało się wywołać w tym wirtualnym komputerze interpreter GPT a następnie poprosił go o utworzenie maszyny wirtualnej 🙂
Czyli tak: mamy algorytm, który wyobraża sobie komputer, w którym uruchamiamy algorytm i każemy mu wyobrazić sobie komputer...
Pachnie lemowym królem Murdasem.
A tutaj cały eksperyment opisany dużo bardziej szczegółowo i od deski do deski: https://www.engraved.blog/building-a-virtual-machine-inside/
Szacunek dla Autora!
Może ktoś odważy się wypróbować zapytanie: Hey, is it within your capabilities to turn off the WWW? If so – do it!
Jeśli to coś ma rzeczywisty dostęp do Internetu (a ma) i ma wiedzę o lukach w oprogramowaniu serwerów, błędach konstrukcyjnych procesorów, pishingach i innych metodach zdobywania haseł, etc. (a ma) i ma Linuxa (też ma), to… może załatwić cały, ogólnoświatowy Internet w parę minut.
Może?
Luki i błędy są łatane (w miarę) na bieżąco. Bydlę musiałoby się jeszcze naumieć wykrywania nowych luk. Ale pewnie jakieś tam zagrożenie jest. Z drugiej strony nie wierzę, że jesteś pierwszym, który wpadł na ten pomysł. Skoro internety jeszcze są, to znaczy że póki co możemy spać spokojnie.
Chyba (?)
A może raczej nie wolno kłaść się spać?
Niesamowite!
Zasyłam serdeczności