Zdarza się (na szczęście w moim przypadku niezbyt często, ale jednak), że biorę udział w długim i nudnym spotkaniu, którego treść interesuje mnie może w pięciu procentach, a przez pozostałe siedemnaście procent siedzę i bazgrzę, udając, że intensywnie notuję przemowy Ważnych Person. W zeszłym tygodniu nieświadomie narysowałem w ten sposób szkielet jedenastoscenowego dramatu liturgicznego - dopiero dziś jednak udało mi się rozszyfrować jego sens i głębię, które niniejszym prezentuję. Zaleca się lekturę w towarzystwie półlitrówki.
Scena pierwsza.
Pięciowędź wpisany w trójbulw. Należy obliczyć ewolutę bulwędzi względem albedo podłoża.
Scena druga.
Żąć i miesić nam przyszło, a tu zbóż po horyzont. Wziął Żymir kwadrat, uzbroił go w dwa banany - i od razu raźniej!
Scena trzecia.
Jeden z bananów ze sceny drugiej, w 3D, na chwilę przed ukwadratowieniem.
Scena czwarta.
Sinusoida ze szczypiorem, wedle osi iks. Oś igrek udaje Greka.
Scena piąta.
Kulminacja. Zezowate cóś z nadmierną ilością stóp, wpatrzone w skrzyżowanie serduszka, bumerangu, dupy i księżyca. Brwi drwiące, porastają dwuoczne czoło na całej długości.
Scena szósta.
Latający talerz w wersji a'la Dali. Przez otwór napędowy widać wyraźnie ziarno bułkowca.
Scena siódma.
Lewy profil Chręstykrzoniusza Kwarzystokorytnego. Chręstykrzoniusz uśmiecha się od fręgli do fręgli, pomimo trapiących go bumsztycli na podogoniu.
Scena ósma.
Węzeł Czasu, jeszcze niedopasowany.
Scena dziewiąta.
Larwa bułkowca w szóstej fazie, powiększenie x5000. Wyraźnie widać oczy, nabrzmiałe poliki i haczykowate zalążki odnóży tylnych.
Scena dziesiąta.
Rybolągwa lejdejska z bocznego profilu, rzut z boku. Wydalone przed chwilą splątanie kwantowe odpływa majestatycznie ku dołowi.
Scena jedenasta (i ostatnia).
Klucz wiolinowy w towarzystwie o wiele mniej znanego klucza miolinowego. Czuły skręt czułek sugeruje zbliżający się rozród. Będą nutki!
Pasowałoby mi to na ilustracje do sci-fi dla sześciolatków 😉
Piękne te sceny dramatu 🙂