Październik jest u nas przeważnie mocno zajęty. A już w tym roku to Wogle. Córka kończy osiemnaście lat, syn jedenaście, do kompletu jeszcze dwudziestolecie pożycia małżeńskiego, no żyć nie umierać. Mieliśmy niedawno z tych wszystkich okazji całkiem spory nawał rozmaitych gości - było przyjemnie, zobaczyliśmy się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi stąd i z owąd - ale jak się potem w domu zrobiło cicho i spokojnie, dopiero można było trochę odsapnąć. Łyżka dziegciu w tej beczce jest taka, że wynajęliśmy dla gówniażerii dmuchany zamek, który przez większość czasu leżał nienadmuchany, bo akurat przyszedł huragan.
W pracy zasadniczo bez zmian, bawię się w duże bezy bazy danych. Tyle tylko, że czasem bezpośrednio, a czasem ręcyma podwładnych, na których na razie (odpukać) nie mogę narzekać.
To znaczy, technicznie, mogę, ale nie mam powodów 🙂
W domowym laboratorium próbuję uruchmiać różne lokalne LLM-y (przy użyciu GPT4All), z lepszym lub gorszym efektem. Od czasu do czasu pojawi się jakiś ciekawy model, zadaję mu wtedy parę pytań, patrzę jak sobie radzi. To niesamowite jak bardzo człowiek się już przyzwyczaił do faktu, że może zadać komputerowi pytanie w naturalnym języku i dostać - równie naturalną - odpowiedź. Parę lat temu było to nie do pomyślenia. Albo raczej - wyłącznie do pomyślenia, w jakiejś fantastycznej wyobraźni. A teraz - proszę bardzo.
Oprócz tego udało mi się też uruchomić na domowym pececie OpenCV, który do spółki z YOLO umie mi teraz powiedzieć z 93% pewnością, że moja gęba w kamerze to człowiek, a z 78%, że trzymany przez tego człowieka w ręce przedmiot to kubek. Natomiast mój monitor uparcie rozpoznaje jako deskę surfingową, ale tylko z 36% pewności. Za to mysz do komputera uznaje na pewniaka za smartfon, niezależnie od tego pod jakim kątem ją trzymam.
Październik to również czas na zmianę dostawcy prądu. Nie jestem pewien jak ten system działa w innych krajach, tutaj podpisuje się z danym dostawcą kontrakt na 12 miesięcy, w zamiast za co dostaje się niższe stawki - ale po 12 miesiącach czar pryska i wracają stawki standardowe, więc idzie się do konkurencji. Najczęściej bieżący dostawca wtedy do nas dzwoni i proponuje stawki symbolicznie niższe niż konkurencja, żeby u nich zostać. Czasem taki ping-pong może trwać kilka dni, aż któryś z dostawców dobije do dna swoich możliwości zniżkowych. W tym roku, okazało się, mój aktualny dostawca był w stanie opuścić ceny prawie o 30% względem zeszłego roku, więc końcem końców zostaję z nimi przez kolejny rok. Konkurencja rynkowa to piękne zjawisko.
Książkowo - zastój. Od ponad miesiąca próbuję skończyć "Seveneves" Stephensona. Opowieść zaczyna się zagładą ludzkości, nie licząc paru setek (czy też tysięcy), którzy w ostatniej chwili wylatują na orbitę w sposób na tyle zorganizowany, że udaje im się przeżyć. Według zapowiedzi mamy się zachwycać tym, co wydarzyło się pięć tysięcy lat później, tymczasem jestem już prawie w połowie i ciągle siedzimy na orbicie (obecnie już wyżarzonej do popiołu) Ziemi. Liczę na to, że coś się zaraz rozkręci. Ponadto dostałem niedawno od kumpla w prezencie "Karpie bijem" Pilipiuka, dziewiątą (z - póki co - dziesięciu) część serii "Oblicza Wędrowycza", ale zanim zabiorę się za lekturę, chcę jednak najpierw skończyć tego Stephensona.
Filmowo - ostatnio Amazon namówił mnie na darmową dostawę w zamian za (ponowne) włączenie Prime-a. I nawet dali pierwszy miesiąc tegoż Prime-a gratis. To już chyba drugi raz w ciagu ostatnich dwunastu miesiący. Póki co z serwisów streamingowych subskrybuję wyłącznie Netflixa, ale jak się okaże, że Prime ciekawszy, może się przesiądę. A jak nie, to za miesiąc anuluję subskrypcję, do następnego razu.
Lokalne koleje państwowe jakiś czas temu wprowadziły kilka subtelnych zmian do rozkładu. Mój poranny pociąg do pracy został przesunięty o 3 minuty wstecz i kończył trasę w Dublin Connolly zamiast, jak poprzednio, w Grand Canal Dock. Było to o tyle fajne, że nie musiałem pilnować stacji, na której wysiadam. Ale podobno dużo ludzi narzekało, niedawno zrobili więc duże Ctrl-Z i teraz znów jest po staremu.
Na blogu bez rewolucji. Dodałem przycisk pozwalający na skopiowanie krótkiego URL-a do schowka. Jeszcze nie wiem po co, ale dodałem.
Na Bugu we Włodawie ubyło sześć.
Mam Netflixa i Prime. Jeśli przyjąć, że na Netflix nie ma czego oglądać, to na Prime nie ma bardziej. Znaczy wiadomo, jak się mocno poszuka, to się znajdzie.
Gdybyś nie potrzebował darmowej dostawy, a na to wygląda, to polecam Prime z amazon.pl. 50 zl/rok. Uczciwa cena za tę zawartość.