Na porz膮dnych wakacjach nie byli艣my ju偶 z sze艣膰 lat, a mo偶e i wi臋cej. Poniewa偶 niedawno obydwie szko艂y naszych pociech mia艂y tydzie艅 wolnego, obstalowali艣my tanie bilety na Ryanair i odwiedzili艣my ciotk臋 w Lublinie.
Przy okazji sprawdzili艣my jak dzia艂a nasz domowy alarm, kt贸rego nie mieli艣my jeszcze okazji w pe艂ni wypr贸bowa膰 od czasu kiedy by艂 za艂o偶ony cztery lata temu. Alarm 贸w ma dwa tryby: tryb numer 1 ("na p贸艂 gwizdka") wrzeszczy tylko po wykryciu pr贸by w艂amu (czujniki w drzwiach i oknach). Tryb numer 2 natomiast ("na full") dodaje do tego czujniki ruchu wewn膮trz mieszkania, w艂膮cza te偶 automatycznie kamery nagrywaj膮ce ewentualnego w艂amywacza. Do tej pory u偶ywali艣my tylko jedynki, tym razem nadszed艂 czas na dw贸jk臋. W艂膮czamy, zamykamy drzwi, jedziemy. Ujechali艣my mo偶e z kilometr - dzwoni security, 偶e nam si臋 alarm w艂膮czy艂 i czy maj膮 wezwa膰 Gard臋. Ja im na to, 偶e chwil臋 temu alarm by艂 uzbrojony po raz pierwszy od dnia instalacji, wi臋c pewnie fa艂szywka - i 偶e jeste艣my jeszcze blisko, wi臋c wracamy sprawdzi膰. Wr贸cili艣my - w艂amywaczy brak, alarm wyje. Okaza艂o si臋, 偶e czujka w salonie daje fa艂szywe echa, poprosili艣my wi臋c security 偶eby t臋 czujk臋 tymczasowo zdalnie wy艂膮czyli i 偶eby przys艂ali kogo艣 na miejsce jak ju偶 wr贸cimy z wakacji, 偶eby naprawi艂. Po czym odjechali艣my w sin膮 dal - tym razem ju偶 bez przeszk贸d docieraj膮c na lotnisko w Dublinie.
Sama wycieczka uda艂a si臋 na sto dwa. Okolice Lublina to dla mnie w zasadzie bia艂y kawa艂ek mapy. By艂em tam dotychczas tylko raz w 偶yciu, w dodatku na pogrzebie wi臋c sytuacja raczej ma艂o rozrywkowa. Tym razem mieli艣my ca艂e pi臋膰 cztery cztery i p贸艂 dnia do dyspozycji (przylot w sobot臋 p贸藕no w nocy, powr贸t we 艣rod臋 pod wiecz贸r), a tak偶e lokaln膮 ciotk臋 z autem, bardzo ch臋tn膮 do robienia za przewodnika. Co prawda mieszkanko cioci akurat by艂o w trakcie remontu (i to takiego z gatunku generalnych), ale panowie budowla艅cy stan臋li na wysoko艣ci zadania i pomimo og贸lnego nie艂adu zapewnili nam dost臋p do kibelka, 艂azienki, spania i podstawowych urz膮dze艅 kuchennych; zreszt膮 i tak wi臋kszo艣膰 czasu sp臋dzili艣my na zewn膮trz.
Pogoda nam dopisa艂a. Bywa艂o rze艣ko - w nocy temperatura spada艂a ciut poni偶ej zera - ale w ci膮gu dnia 10-15 stopni przez wi臋kszo艣膰 czasu wi臋c nawet nie trzeba by艂o ubiera膰 nawszelkiwypadekzabranych szalik贸w i czapek.
Dzieciaki - zachwycone. M艂ody ostatni (i chyba jedyny) raz by艂 w Polsce w wieku dw贸ch lat, wi臋c si艂膮 rzeczy niczego nie pami臋ta. "Tatu艣, ale tu wszyscy m贸wi膮 po polsku!" - dla dziecka wychowanego za granic膮 to do艣膰 niezwyk艂e odkrycie 馃檪 M艂oda bywa艂a w kraju wcze艣niej wi臋c nie by艂o ju偶 takiego szoku j臋zykowego.
Lublin, chocia偶 niby ulokowany w tej "biedniejszej", wschodniej cz臋艣ci Polski, jest przepi臋kny i - przynajmniej z wygl膮du - bardzo nowoczesny. Z przyjemno艣ci膮 nas艂uchiwa艂em te偶 wszechobecnych ukrai艅skich akcent贸w - Ukrai艅c贸w mieszka w okolicy ca艂kiem sporo, a ich j臋zyk na tyle przypomina rosyjski, 偶e w zasadzie wszystko rozumia艂em.
Na minus - wszechobecne reklamy. Gdzie si臋 cz艂owiek nie obejrzy, wsz臋dzie chwil贸wki, lombardy i lekarstwa witaminopodobne na kusz膮co kolorowych bilbordach.
Pierwszego dnia, na rozgrzewk臋, wybrali艣my si臋 do pobliskiego parku. Miejsce o tyle interesuj膮ce, 偶e poza mn贸stwm dr贸g, dr贸偶ek, 艣cie偶ek i bezdro偶y spacerowych jest tam kilka mini-plac贸w zabaw dla dzieciak贸w a tak偶e rozmaite wolnostoj膮ce instrumenty (g艂贸wnie perkusyjne cymba艂kopodobne) dla ch臋tnych spr贸bowania muzycznego rzemios艂a. Dzieci si臋 wyskaka艂y na trampolinach, wywariowa艂y na rozmaitych podwieszanych platformach i sznurkach, og贸lnie sza艂. W tle pi臋kna polska jesie艅.
Potem odwiedzili艣my Majdanek. C贸rk臋 mam pi臋tnastoletni膮, bardzo chcia艂a obejrze膰 muzeum masowej zag艂ady. M艂ody zosta艂 w aucie z mam膮 i ciotk膮, za m艂ody jeszcze na takie atrakcje, a my艣my z c贸r膮 poszli ogl膮da膰.
Prawd臋 powiedziawszy troch臋 si臋 na Majdanku zawiod艂em. W por贸wnaniu do takiego dajmy na to O艣wi臋cimia jest raczej md艂awo. Podobno jeszcze nie tak dawno temu mo偶na by艂o tam zobaczy膰 stosy w艂os贸w, z臋b贸w i tak dalej; dzi艣 wszystko jest zast膮pione sterylnymi tablicami informacyjnymi. Kto艣 z zewn膮trz m贸g艂by w zasadzie pomy艣le膰, 偶e to wszystko jaka艣 艣ciema. Zdj臋cia 艂atwo sfabrykowa膰, prawda?
Niemniej jednak obejrzeli艣my dok艂adnie wi臋kszo艣膰 eksponat贸w, zar贸wno na samym ko艅cu (komora gazowa, krematorium) jak te偶 bli偶ej wej艣cia, w barakach. Nie zobaczyli艣my wszystkiego - doszli艣my tylko do baraku numer 52, ale i tak wystarczy艂o, 偶eby w gard艂ach poczu膰 takie wielkie gule, a w g艂owach - niedowierzanie. 呕e cz艂owiek cz艂owiekowi. Wiadomo.
Nazajutrz wybrali艣my si臋 do odleg艂ego o jakie艣 70 km Kazimierza Dolnego, gdzie zwiedzili艣my do艣膰 dok艂adnie ca艂膮 star贸wk臋 z przyleg艂o艣ciami, wdrapali艣my si臋 na g贸rk臋 z ko艣cio艂em (ale zabrak艂o nam ju偶 rozp臋du na Trzy Krzy偶e), kupili艣my troch臋 ksi膮偶ek i pami膮tek (m.in. Pratchetta w twardej oprawie za cztery z艂ote! - c贸rka nie mog艂a si臋 nadziwi膰, 偶e tak tanio), a na koniec udali艣my si臋 do lokalnej knajpki p.t. "Stary Dom", ca艂kiem przyjemne miejsce. Troch臋 stylizowane na pub irlandzki. Tam napchali艣my mocno ju偶 burcz膮ce ka艂duny rozmaitymi lokalnymi specja艂ami, a na koniec opili艣my si臋 niskoprocentowymi trunkami lokalnej produkcji.
Potem zrobi艂o si臋 p贸藕ne popo艂udnie, zwin臋li艣my wi臋c 偶agle i wr贸cili艣my do Lublina... ale z przerw膮 w Na艂臋czowie, gdzie najpierw 艂azili艣my dobre p贸艂 godziny po parku obserwuj膮c kaczki i inne bydl臋ta, a na koniec wyl膮dowali艣my w pijalni czekolady Wedla, gdzie popijaj膮c czarn膮 jak smo艂a kawk臋 sm臋tnie obserwowa艂em jak reszta rodziny napawa si臋 s艂odko艣ciami (sam jestem bezcukrowy - docht贸r nie kazali 藕ry膰 s艂odkiego ju偶 艂adnych par臋 lat temu).
Trzeci dzie艅 (a zarazem ostatni "pe艂ny" dzie艅 w Polsce - lecieli艣my nazajutrz) sp臋dzili艣my najpierw na przeja偶d偶ce do s膮siedniego wojew贸dztwa, gdzie ciotka (farmaceutka) pokaza艂a M艂odej jak wygl膮da "od 艣rodka" 偶ycie w lokalnej wiejskiej aptece, potem wr贸cili艣my do Lublina, gdzie do p贸藕nego popo艂udnia w艂贸czyli艣my si臋 po Star贸wce podziwiaj膮c lokaln膮 architektur臋 (na kt贸rej si臋 zreszt膮 kompletnie nie znam) i pstrykaj膮c miliony zdj臋膰.
Potem odwiedzili艣my Mandragor臋, 偶ydowsk膮 restauracj臋 zaraz ko艂o Rynku, gdzie w d藕wi臋kach lekko jazzuj膮cej (i ca艂kiem nie偶ydowskiej) muzyki zjedli艣my kilka dziwnie brzmi膮cych z nazwy, ale bardzo smacznych cosi贸w.
Z Mandragory nie mam za bardzo zdj臋膰 z wyj膮tkiem obrazka, kt贸ry M艂oda nasmarowa艂a czekaj膮c na 偶are艂ko.
Obrazek, kt贸ry M艂oda nasmarowa艂a czekaj膮c na 偶are艂ko.
Z Madragory wr贸cili艣my ca艂kiem ju偶 po ciemku, pstrykaj膮c co si臋 da艂o oraz napawaj膮c si臋 lekko ju偶 pustoszej膮cym klimatem staromiejskich uliczek, a tak偶e pr贸buj膮c (niestety bezskutecznie) pomacha膰 Litwinom z Wilna przez magiczny Portal, kt贸ry o dziwo jeszcze stoi (mia艂 by膰 zdj臋ty na pocz膮tku sierpnia). To znaczy pomacha膰 nam si臋 uda艂o, ale nikt nam nie odmacha艂.
Ostatni dzie艅 (a w艂a艣ciwie p贸艂 dnia) sp臋dzili艣my w domu pakuj膮c walizy (zdumiewaj膮ce ile si臋 cz艂owiekowi zawsze nazbiera rozmaitego 艣miecia podr贸偶nego przy takich okazjach) i nabieraj膮c si艂 na podr贸偶 powrotn膮.
W samolocie do Dublina mieli艣my "weso艂y autobus". Co najmniej dwie niezale偶ne grupy, jedna z przodu samolotu, druga z ty艂u, wali艂y flaszk臋 za flaszk膮 ku utrapieniu steward贸w i stewardess. Na szcz臋艣cie z wyj膮tkiem nieco za g艂o艣nych rozm贸w i nieco zbyt bu艅czucznych spojrze艅 oby艂o si臋 bez eksces贸w. Nikt nikogo nie wyrzuci艂 za burt臋, nie trzeba te偶 by艂o awaryjnie l膮dowa膰.
Co do papierologii to poza paszportami i kartami pok艂adowymi musieli艣my jeszcze mie膰 ze sob膮 certyfikaty szczepie艅 (x3) lub wyzdrowienia z Covida (x1) - by艂y sprawdzane w obydwie strony. Natomiast wynalazek zwany KLP (Karta Lokalizacji Podr贸偶nego) nie przyda艂 si臋 w og贸le - niby jest wymagany, ale celnicy w obie strony zignorowali ten dokument skupiaj膮c si臋 na samych certyfikatach.
Podsumowuj膮c - wypad uda艂 si臋 znakomicie. Szkoda tylko, 偶e tak kr贸tko, ale wiadomo. Chomiczek w k贸艂eczku nie mo偶e mie膰 zbyt d艂ugiej przerwy bo jeszcze si臋, nie daj Billu, odzwyczai od k贸艂eczka.
6 lat bez wakacji?! Mo偶e 偶ycie w Irlandii to ci膮g艂e wakacje?
Bardziej chomiczek w k贸艂eczku 馃檪
Wyobra藕 sobie, 偶e ani razu w swym 偶yciu nie dotar艂am do Lublina.Ale w Kazimierzu Dolnym i Na艂臋czowie to bywa艂am nie jeden raz.Jako艣 tak si臋 dzia艂o, 偶e drogi ze stolicy najcz臋艣ciej mnie wiod艂y albo nad Ba艂tyk albo w Tatry w okresie urlopowym, albo w og贸le poza granice Polski. Niekt贸rzy si臋 dziwi膮, 偶e siedz臋 w Berlinie ju偶 4 lata i jako艣 zupe艂nie nie odczuwam potrzeby wybrania si臋 do tzw. kraju rodzinnego.
I zupe艂nie im si臋 nie mie艣ci w g艂owinach, 偶e moje wnuki nie s膮 dwuj臋zycznymi (obaj urodzeni w Niemczech) dzie膰mi i w Polsce byli tylko jeden raz, a po艂ow臋 Europy ju偶 zwiedzili. Wiele polskich miast bardzo wypi臋knia艂o odk膮d Polska zosta艂a przyj臋ta do UE i zacz臋艂a wykorzystywa膰 fundusze unijne.
Mi艂ego;)
Gratuluj臋 wakacji.
Lublin faktycznie zacnym miastem do zwiedzania jest. Swego czasu byli艣my tam z 偶on膮 na weekendowej randce bez dzieci podczas festiwalu jakowego艣. Dzia艂o si臋 du偶o i fajnie.
I taka ciekawostka. Wtedy te偶 jedli艣my w Mandragorze. I dobrze zjedli艣my 馃檪
A to Ty w okolicy moich rodzinnych stron by艂e艣. Lublin – 4 lata liceum. Nie byle jakiego, bo wojskowego.