Po króciutkiej nie-recenzji dziś czas na równie króciutką recenzję "Immunitetu" Mroza, ostatniej (jak na razie) części przygód Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego.
Dziś wyjątkowo nie opowiem szczegółowo o fabule, bo mi się nie chce. Zdradzę tylko tyle, że Autorowi udało się utrzymać Chyłkę w trzeźwości przez mniej więcej jedną trzecią książki, ale bez obaw - nie wróciła później do poprzedniego, opłakanego stanu.
Poza tym jest Lem! Co prawda wyłącznie w charakterze pogrzebowym, ponieważ niektórzy z bohaterów okazują się być wielkimi fanami życia i twórczości Wieszcza i spotykają się na jego pogrzebie (niezrzeszonym przypomnę: marzec 2006, miesiąc po moim wyjeździe na uobczyznę, płakałem wtedy jakby mi ktoś z najbliższej rodziny umarł).
Dziś wrzucę też króciutki cytat, który mnie szczerze rozbawił:
- Znamy tam kogoś? - W Trybunale? Nie żartuj. To porządni ludzie, szanowani juryści. Nie obracamy się w takim środowisku.
Oczywiście od tego typu tekstów w książce się wprost roi, co osobiście uwielbiam.
Z niecierpliwością czekam na kolejne części, tym bardziej, że końcówka "Immunitetu" w zasadzie wymusza na Autorze kontynuację serii.
Werdykt: polecam!
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.