Dziś znów zagadka. Tym razem jednak o wiele ciekawsza niż ostatnio i na pewno z prawidłowym rozwiązaniem, które podam za kilka dni, o ile rzecz jasna któryś z Czytelników nie poda wcześniej poprawnej odpowiedzi w komentarzu.
A więc tak: jesteśmy w pociągu. Ale nie w jakimś tam sobie byle jakim pociągu, tylko w takim specjalnym: zapętlonym. Coś jakby wąż pożerający własny ogon, pociąg ma same wagony (bez lokomotywy), które są ustawione w kółko i połączone jeden z drugim.
Pociąg nie ma okien.
W każdym wagonie jest dokładnie jedna żarówka oraz pstryczek, za pomocą którego możemy tę żarówkę włączyć lub wyłączyć. Albo zapalić lub zgasić, jak zwał tak zwał.
Możemy:
- Przechodzić między wagonami oraz
- Przełączać żarówki w każdym wagonie
Nie możemy:
- Zajrzeć do sąsiedniego wagonu, żeby sprawdzić czy żarówka się tam świeci czy nie (między wagonami są automatyczne drzwi)
- Wyjść ani nawet wyjrzeć z pociągu na zewnątrz
- Oznaczać wagonów w żaden sposób z wyjątkiem włączania lub wyłączania żarówek.
Nie wiemy ile jest wszystkich wagonów.
Wiemy natomiast, że żarówki we wszystkich wagonach są na dzień dobry powłączane losowo - w jednych się świecą, w innych nie.
No i teraz pytanie: jak w najmniejszej liczbie kroków (rozumianych jako przejścia z wagonu do wagonu) ustalić ponad wszelką wątpliwość ile jest wszystkich wagonów w tym pociągu?
P.S. W treści zagadki nie ma ani słowa o minimalnej liczbie wagonów - załóżmy więc, że dolnym ograniczeniem jest 2. Nie ma to za bardzo sensu z technicznego punktu widzenia, ale z drugiej strony pociąg stojący w kółko na okrągłym torze też nie ma, więc się wyrównuje.