Uroki własnego hostingu

https://xpil.eu/g44m5

Blog xpil.eu siedzi sobie na serwerze VPS. Oznacza to, że ja, jego administrator, właściciel, pan i władca, mam stuprocentową kontrolę nad jego zawartością. Nie jestem ograniczony żadnymi... khem... ograniczeniami narzuconymi przez firmę hostującą.

Prawie żadnymi.

Serwer ma ograniczoną ilość pamięci, przestrzeni dyskowej oraz danych przesłanych po łączu w jednostce czasu. To są jedyne limity, którym podlegam (no chyba, że dopłacę, ale póki co nie ma takiej potrzeby).

Co to oznacza w praktyce?

Na przykład to, że mogę się zalogować do serwera przez ssh i dowolnie modyfikować konfigurację dowolnej aplikacji zainstalowanej na serwerze. Mogę instalować i usuwać, a także włączać i wyłączać dowolne aplikacje. Mogę sobie tam trzymać kopie zdjęć albo kopać bitcoin-y (akurat do tego ostatniego ten serwer się słabo nadaje - ale możliwość jest). Mogę w zasadzie wszystko. Oprócz tego, czego nie mogę 😉

Czy są jakieś wady?

Oczywiście. Co najmniej jedna. Ponieważ mam pełną kontrolę nad całym serwerem, mogę w bardzo prosty sposób "zepsuć" ten serwer i pies z kulawą nogą się tym nie zainteresuje. Jeżeli ktoś ma serwer współdzielony (tzw. "shared hosting"), "popsucie" takiego serwera zdarza się niezmiernie rzadko, a jeżeli już się przytrafi, firma hostingowa dołoży wszelkich starań, żeby serwer "naprawić". Ja natomiast muszę kombinować samodzielnie.

Dziś rano znalazłem w skrzynce e-poczty dwie wiadomości. Jedna od serwisu Pingdom (bardzo fajna usługa i - dla pojedynczej domeny - całkowicie darmowa), druga od JetPack-a. Obydwie przekazały mi rozpaczliwą wiadomość, że xpil.eu nie działa.

Przestał działać około 3:40 nad ranem.

Myślę sobie, ki czort? Próbuję wejśc na stronę główną bloga, a tu informacja, że "error 302", że "cośtamcośtam varnish" oraz że Wogle.

To już był jakiś ślad. Zalogowałem się na xpil.eu po ssh i zapodałem komendę:

service --status-all

Paczę, paczę, i co widzę? Ano, usługa apache2 ma minusik zamiast plusika. Znakiem tego, serwer www leży:

[ - ] apache2

No to, niewiele myśląc:

service apache2 start

I co?

I wielki, czerwony ERROR, że niestety, bardzo mi ajmsorry, ale apache2 nie mógł wystartować, ponieważ port 80 jest już zajęty.

Co innego mogło mi usiąść na porcie 80?

Miałem odpowiedź przed sobą, w oknie przeglądarki, w szczegółach błędu 302:

varnish

Co się tak naprawdę wydarzyło?

Serwer, z jakiegoś tajemnego powodu, był się zrestartował w okolicach wpół do czwartej nad ranem. Po restarcie oczywiście automatycznie wstały wszystkie usługi. Varnish, którego kiedyś używałem, ale potem wyłączyłem, też wstał.

Co to jest varnish?

To jest usługa cache-ująca, dodająca skrzydeł większości stron internetowych dzięki przechowywaniu najpopularniejszych (a także ostatnio odwiedzonych) stron www w lokalnej pamięci RAM serwera, dzięki czemu są one serwowane bardzo, ale to bardzo szybko.

Dlaczego zrezygnowałem z używania varnish?

Bo okazało się, że memcached w moim przypadku jest równie dobry, a jednocześnie jest o wiele prostszy w obsłudze i konfiguracji. Dlatego wyłączyłem varnish a włączyłem memcached - i oczywiście odpowiednio skonfigurowałem W3TC, żeby od tej pory "gadał" z memcached.

Gdzie popełniłem błąd?

Ano, zapomniałem odinstalować varnish. Tylko go wyłączyłem. Po restarcie serwera varnish wstał, a skoro już wstał, to usiadł sobie na porcie 80, blokując dostęp Apaczowi. A skoro Apacz nie wstał, varnish, nie mogąc się z nim skontaktować, generował wszystkim błąd 302.

Ot i cała tajemnica...

Jak widać, posiadanie własnego serwera VPS to fajna sprawa, ale trzeba się liczyć z tym, że od czasu do czasu wydarzy się coś interesującego 😉

Końcem końców problem rozwiązałem tak:

aptitude remove varnish
service apache2 start

Voila!

https://xpil.eu/g44m5

6 komentarzy

      1. Mam pytanie z serii głupich.
        A raczej dwa:
        Od razu zacząłeś pisać “na swoim”?
        Co Ci daje, poza komplikacjami, takie oto rozwiązanie?
        Jeśli chcesz, możesz, masz czas odpowiedz proszę na nie.
        🙂

        1. Od razu zacząłem pisać w swojej domenie (tj. xpil.eu), natomiast na początku był serwer współdzielony. Ale ponieważ lubię gmerać (z racji zawodu i zamiłowania), a serwery współdzielone są mało “gmeralne”, wykupiłem sobie wreszcie VPS-a. Więcej mam z nim zabawy, niż to potrzebne, ale w moim przypadku to akurat wskazane.

Skomentuj xpil Anuluj pisanie odpowiedzi

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.