Skok

https://xpil.eu/Xi1gw

Opowiadanie jest lu藕n膮 kontynuacj膮 "Planu idealnego", do poczytania tutaj.

***

Z g贸ry wszystko wygl膮da艂o inaczej. Miasto przypomina艂o wielkie mrowisko. Ludzkie robotnice maszerowa艂y w r贸偶ne strony w uporz膮dkowanym chaosie. Kopce wie偶owc贸w wi臋kszych korporacji wyrasta艂y z k艂臋bowisk zakorkowanych aut, przypominaj膮cych z tej perspektywy wielkie trutnie. Kokony wind przewozi艂y tysi膮ce owad贸w do ich docelowych biurek. Masa ludzka bez ko艅ca wype艂za艂a z podmiejskich kopczyk贸w mieszkalnych i mrowi艂a si臋 na wjazdach na g艂贸wne arterie transportowe.

Z wysoko艣ci czterdziestego pi臋tra South Station Tower nie by艂o s艂ycha膰 ani klakson贸w, ani g艂o艣nych przekle艅stw rzucanych donik膮d przez rozdra偶nionych korkami kierowc贸w. Wida膰 by艂o tylko powolny, nieustaj膮cy taniec mr贸wek.

Simon postanowi艂 skoczy膰 wczesnym przedpo艂udniem, na 艣wie偶y umys艂, bez ca艂ego tego balastu dnia powszedniego. Balansowa艂 na parapecie okna, na czterdziestym pi臋trze najwy偶szego biurowca w okolicy, i rozmy艣la艂 o ludzkich mr贸wkach. Ustawi艂 si臋 na zawietrznej, 偶eby mie膰 pewno艣膰. Silny na tej wysoko艣ci wiatr m贸g艂by go z艂o艣liwie zwia膰 na kt贸re艣 z ni偶szych pi臋ter. Simon nie chcia艂 ryzykowa膰.

Po偶egna艂 si臋 tylko z Alicj膮. Nie mia艂 wi臋cej rodziny, w ka偶dym razie nie takiej, kt贸ra by艂aby zainteresowana jego 艣mierci膮 w kontek艣cie innym ni偶 ewentualna forsa z ubezpieczalni.

Rano wys艂a艂 siostrze jedn膮, jedyn膮 wiadomo艣膰 tekstow膮.

Odchyli艂 si臋 na zewn膮trz, trzymaj膮c si臋 jedn膮 r臋k膮 bia艂ej, plastikowej framugi. U艣miecha艂 si臋 lekko, jakby chcia艂 pokaza膰 wszystkim nieistniej膮cym b贸stwom, 偶e pozna艂 si臋 na dowcipie. Wci膮偶 u艣miechaj膮c si臋 przykucn膮艂, a nast臋pnie zwolni艂 uchwyt, prostuj膮c jednocze艣nie nogi. Skoczy艂 pod lekkim skosem, dla pewno艣ci, 偶eby spadaj膮c nie zahaczy膰 o pionow膮 艣cian臋.

A wi臋c to ju偶. Dokona艂o si臋. Nie ma odwrotu.

Strza艂 adrenaliny by艂 jak uderzenie obuchem. Simon spodziewa艂 si臋 tego. Sp臋dzi艂 kilka dni przygotowuj膮c si臋 do skoku - wiedzia艂, 偶e wi臋kszo艣膰 skoczk贸w tu偶 przed uderzeniem w ziemi臋 i tak jest w stanie przedagonalnym z powodu zawa艂u lub udaru. Wiedzia艂 r贸wnie偶, 偶e jego cia艂o, ludzkie zwierz臋, b臋dzie reagowa膰 w spos贸b skrajnie nieprzewidywalny. Ma艂o go to jednak obchodzi艂o. Nie by艂o odwrotu, 艣wist w uszach zag艂usza艂 jego w艂asny krzyk, a okna zla艂y si臋 w jednolit膮 艣cian臋, ca艂kiem jak s艂upy trakcji kolejowej, kiedy patrze膰 na nie z okna p臋dz膮cego ekspresu.

* * *

Kawiarnia na trzecim pi臋trze Prudential Center prze偶ywa艂a obl臋偶enie. Ka偶dego ranka setki biznesmen贸w, klikaczy i biurw przychodzi艂y tutaj, 偶eby wypi膰 swoj膮 porann膮 pobudk臋. Serwowano standardowy zestaw kaw, ceny te偶 nie by艂y specjalnie atrakcyjne, w艂a艣ciwie trudno powiedzie膰 czemu akurat ta kawiarnia cieszy艂a si臋 najwi臋kszym powodzeniem.

Steven nigdy nie przepada艂 za t艂umami. Przez siedem lat swojej kariery w lokalnym biurze Hytronix odwiedzi艂 kawiarni臋 na trzecim pi臋trze mo偶e ze trzy razy. Wola艂 oklepanego Starbucksa na parterze po drugiej stronie budynku. Co prawda trzeba by艂o prawie dziesi臋ciu minut, 偶eby tam dotrze膰, jednak m贸g艂 sobie na to pozwoli膰. Hytronix nie liczy艂o swoim pracownikom sekund czasu pracy, dzi臋ki czemu codzienny poranny spacer do Starbucksa w 偶aden spos贸b nie kolidowa艂 z rozk艂adem dnia.

Alicj臋 pozna艂 przypadkiem. Kt贸rego艣 czwartkowego poranka wyszed艂, jak co dzie艅, z windy na parterze i w艂a艣nie mija艂 trajkocz膮c膮 grupk臋 biurw, kiedy jedna z dziewczyn, odwracaj膮c si臋, niechc膮cy wyla艂a na jego pr膮偶kowany garnitur p贸艂 kubka gor膮cej macchiato. Historia potoczy艂a si臋 potem ca艂kiem jak w tanim romansidle: najpierw krzyk (kawa by艂a naprawd臋 gor膮ca), potem niezr臋czne przeprosiny i pr贸ba wytarcia garnituru wyci膮gni臋t膮 z kieszeni chusteczk膮 do nosa (efekt by艂 zgo艂a odwrotny do zamierzonego: wi臋kszo艣膰 kawy wsi膮k艂a w tkanin臋 i nijak nie da艂o si臋 tego potem doczy艣ci膰). Po trzech dniach wyl膮dowali w 艂贸偶ku, a po p贸艂 roku zacz臋艂o by膰 jasne, 偶e to nie jest kolejny przelotny romans. Dwa lata po wypadku z kaw膮 Steve o艣wiadczy艂 si臋 (ubra艂 na t臋 okazj臋 ten sam garnitur, lekko wy艣wiechtany, z wyblak艂膮 plam膮 od kawy po prawej stronie). Teraz, po siedmiu latach, mieli dw贸jk臋 dzieci i psa, a tak偶e ca艂kiem nie藕le u艂o偶one 偶ycie.

A偶 do dzi艣.

***

Alicja wpatrywa艂a si臋 w ekranik telefonu ze zdumieniem. W sekund臋 potem dotar艂o do niej, 偶e to nie jest g艂upi 偶art. 艢wiat w jednej chwili skurczy艂 si臋 do tego jednego SMS-a. Pomaca艂a woln膮 r臋k膮 powietrze wok贸艂 i - nie znalaz艂szy oparcia - klapn臋艂a ci臋偶ko na pod艂og臋.

czesc siostrzyczko

Simon zawsze zwraca艂 si臋 do niej zdrobniale. Jako ma艂膮 dziewczynk臋 strasznie j膮 to denerwowa艂o. Potem przywyk艂a, a teraz nagle dotar艂o do niej, 偶e poza Simonem ju偶 nikt nigdy si臋 tak do niej nie odezwie. Gard艂o Alicji zamieni艂o si臋 w gul臋 wielko艣ci pi艂ki lekarskiej.

czesc siostrzyczko. dziekuje za wszystko i przepraszam ze tak wyszlo. zadbalem o testament, wreszcie sie na cos przydam. zegnaj.

Przeczyta艂a wiadomo艣膰 ze trzy razy, pr贸buj膮c znale藕膰 cokolwiek wskazuj膮cego na to, 偶e Simon 偶artuje. Chwil臋 potem, jeszcze z mroczkami przed oczyma, wybra艂a numer brata.

- Cze艣膰. Tu Simon. Wy艂膮czy艂em telefon. Prosz臋 zostawi膰 sygna艂 po us艂yszeniu wiadomo艣ci.

Szlag. Roz艂膮czy艂a si臋 i zadzwoni艂a do m臋偶a.

***

Steven mia艂 stoickie podej艣cie do kork贸w. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e s膮 one nierozerwalnym elementem 偶ycia w mie艣cie. Czyta艂 gdzie艣 niedawno o tym, 偶e gdyby wszyscy bardziej skupili si臋 na p艂ynnej je藕dzie, korki da艂oby si臋 zredukowa膰 o jakie艣 dziesi臋膰, mo偶e pi臋tna艣cie procent. Ale cud贸w nie ma. Mo偶na eksperymentowa膰 ze 艣wiat艂ami, mo偶na dok艂ada膰 kolejne pasy ruchu na obwodnicy, jednak pr臋dzej czy p贸藕niej i tak wygra teoria przep艂yw贸w. Nie da si臋 w czasie dw贸ch godzin przepchn膮膰 osiemdziesi臋ciu pi臋ciu tysi臋cy aut z obrze偶y miasta do centrum. Dlatego zamiast kl膮膰 i si臋 w艣cieka膰, zamiast pr贸bowa膰 agresywnie wywalczy膰 dodatkowe p贸艂 metra ryzykown膮 zmian膮 pas贸w, Steven prze艂膮cza艂 si臋 w tryb kapusty, wrzuca艂 w odtwarzacz jak膮艣 medytacyjn膮 mantr臋 albo swojego ulubionego Debussy'ego i drzema艂 na jawie. Dzi臋ki temu dociera艂 do biura w znacznie lepszym nastroju ni偶 wi臋kszo艣膰 koleg贸w.

Dzi艣 jednak - o czym mia艂 si臋 dowiedzie膰 za chwil臋 - nie dane mu by艂o dotrze膰 do pracy. Dopiero co min膮艂 skrzy偶owanie Blue Hill z Dziewi臋膰dziesi膮t膮 Trzeci膮, a wi臋c mia艂 przed sob膮 jeszcze ca艂e intermezzo na wiolonczel臋 i pewnie jeszcze spory kawa艂ek tercetu fortepianowego G-dur zanim b臋dzie m贸g艂 zawin膮膰 na podziemny parking Hytronix.

Z trybu kapusty wyrwa艂 go d藕wi臋k telefonu.

- Cze艣膰 kochanie. Wsta艂a艣 ju偶?
- Steve, dosta艂am przed chwil膮 wiadomo艣膰 od Simona.
- O, co tam u braciszka? Dawno si臋 nie odzywa艂.
- Napisa艂 mi, 偶e chce si臋 zabi膰.
- S艂ucham??
- Pisze mi co艣 o testamencie, 偶egna si臋... Co ja mam zrobi膰? Co jest grane? Ja nawet nie wiem gdzie on teraz jest mo偶e ju偶 go nie ma taki by艂 zawsze spokojny co ja mam...
- Spokojnie. Usi膮d藕 gdzie艣.
- Siedz臋, do cholery. Steve, co mo偶emy zrobi膰? Co si臋 dzieje?
- We藕 telefon i przeczytaj mi dok艂adnie, s艂owo w s艂owo, co napisa艂.

***

Poprosi艂 j膮 potem jeszcze trzy razy 偶eby dok艂adnie przeczyta艂a mu ca艂膮 wiadomo艣膰. Pyta艂 o interpunkcj臋, o liter贸wki, o podw贸jne spacje, wielkie litery i b贸g wie co jeszcze, jakby nie wiadomo co mia艂o od tego zale偶e膰. Alicja, 艣wiadoma uciekaj膮cego czasu, w pewnym momencie wybuch艂a i nawrzeszcza艂a na m臋偶a, 偶eby co艣 zrobi艂 do jasnej cholery, a nie kaza艂 jej tego czyta膰 w k贸艂ko. Odpowiedzia艂 jej, 偶eby zosta艂a w domu i czeka艂a na jego telefon. I 偶e ma jaki艣 pomys艂, tylko musi zadzwoni膰 w par臋 miejsc. I jeszcze, 偶eby si臋 nie zamartwia艂a, bo to nie jej wina.

Potem si臋 roz艂膮czy艂.

Alicja sta艂a w oknie ich mieszkania i patrzy艂a na ludzkie mrowisko. W przeciwie艅stwie do Simona, jej wyobra藕nia nie podsuwa艂a 偶adnych owadzich skojarze艅. Dla niej Boston to by艂o po prostu miasto. Miasto, kt贸re chce zabi膰 jej jedynego brata.

***

- Hytronix, s艂ucham.
- Cze艣膰 Stella. Po艂膮cz mnie z PJ-em, pilnie.

Stella by艂a recepcjonistk膮 w bosto艅skim biurze Hytronix. Steven wpad艂 jej w oko ju偶 jaki艣 czas temu, ale trzyma艂a g臋b臋 na k艂贸dk臋. Dawniej bawi艂o j膮 testowanie wytrzyma艂o艣ci wi臋z贸w przysi臋gi ma艂偶e艅skiej; podrywanie cudzych m臋偶贸w by艂o jej ulubionym hobby przez kilka 艂adnych lat. Potem jej przesz艂o z dnia na dzie艅, po pewnej bardzo niemi艂ej przygodzie w Pasadenie. To by艂o kilka miesi臋cy wcze艣niej, jeszcze zanim zaproponowali jej t臋 posad臋 w Hytronix. Tak wi臋c Stella mia艂a ju偶 do艣膰 mi艂ostek, niemniej jednak nic nie potrafi艂a poradzi膰 na to, 偶e na jego widok za ka偶dym razem troch臋 jej ros艂o ci艣nienie t臋tnicze. Steven niczego nie zauwa偶y艂 i Stella uzna艂a, 偶e tak b臋dzie najlepiej.

- Steve?
- Tak, Steve.
- Sekunda... nie, jeszcze nie ma go w biurze. Mo偶e uda mi si臋 go z艂apa膰 w aucie, poczekaj moment.
- R贸b co musisz, tylko szybko, sprawa jest pilna.
- Jak si臋 cz艂owiek spieszy to si臋...
- Stella, PROSZ臉.
- Dobrze ju偶, dobrze. Mam go. Ju偶 prze艂膮czam, sztywniaku jeden.
- Dzi臋ki.

Klik.

- Halo?
- Cze艣膰 PJ. Steven Kirby z tej strony. Masz chwil臋?
- Stoj臋 w korku. Zgadnij.
- Pami臋tasz t膮 babk臋 od federalnych, z kt贸r膮 ostatnio podpisywali艣my umow臋 na dostawy tego nowego Nano? Jak ona mia艂a, Stetter? Stutter?
- No jasne 偶e pami臋tam, Carla Stettler. Czemu pytasz?
- Masz do niej jakie艣 namiary?
- A co, wpad艂a ci w oko? Co艣 si臋 kroi?
- Wyluzuj. Dzwoni臋 z powa偶n膮 spraw膮, czas mi ucieka, musz臋 jak najszybciej si臋 z ni膮 skontaktowa膰. Kto艣 za chwil臋 mo偶e umrze膰, a ja pr贸buj臋 temu zapobiec.
- Ci膮gle kto艣 gdzie艣 umiera. To s膮 tajne dane, a ty nie by艂e艣 w艂膮czony do tego projektu. Przykro mi.
- PJ, chodzi o mojego

Piip... piip... piip...

- ... szwagra.

Szlag!

Steve wzi膮艂 kilka g艂臋bokich wdech贸w i spr贸bowa艂 uspokoi膰 umys艂. Nerwami niczego nie zdzia艂a. Ten gn贸j PJ bezczelnie wykorzysta艂 swoj膮 pozycj臋 i sp艂awi艂 go bez mrugni臋cia okiem. M贸g艂 lepiej rozegra膰 t膮 rozmow臋. Sra艂 go pies, trzeba b臋dzie do nich dotrze膰 jakim艣 innym kana艂em. Najlepiej teraz, zaraz.

W tym momencie nadesz艂o po艂膮czenie z firmy. Steven przygotowa艂 si臋 na najgorsze - pewnie ten dra艅 ju偶 go podkablowa艂 do Sztywnych i b臋d膮 go teraz indagowa膰. Pr贸ba wy艂udzenia danych klienta, blablabla... W najlepszym razie dostanie po premii. A w najgorszym, lepiej nie my艣le膰. Poirytowany odebra艂 po艂膮czenie.

- Czego?
- Hej, a mo偶e by tak troch臋 kultury?
- Stella?
- Nie, 艣wi臋ta Brygida. A mo偶e powinnam powiedzie膰: w艣cibska Brygida? W ka偶dym razie jako艣 tak mi si臋 us艂ysza艂o wasz膮 rozmow臋 z PJ-em, za p贸藕no si臋 roz艂膮czy艂am.
- Si臋 us艂ysza艂o, powiadasz... Wiesz, 偶e to jest nielegalne?
- Mam namiary na t膮 ca艂膮 Stettler. Chcesz?
- Z nieba mi spadasz. Ju偶 notuj臋.

***

Carla Stettler do艂膮czy艂a do federalnych kilkana艣cie lat temu, po s艂ynnej akcji z rabusiem-terroryst膮, w czasie kt贸rej p贸艂 Bostonu o ma艂o nie wylecia艂o w powietrze, a w kt贸rej Carla wzi臋艂a udzia艂 przez przypadek, poniewa偶 jej prze艂o偶ony boryka艂 si臋 w艂a艣nie z hemoroidami. Gdyby nie szybkie decyzje Carli, a tak偶e pomoc pewnego Rosjanina, kt贸ry eksperymentowa艂 z wczesnymi wersjami Nano, Simon nie mia艂by dzi艣 sk膮d skaka膰. South Station Tower by艂aby tylko wspomnieniem, podobnie jak ca艂e centrum Bostonu.

Carla dzia艂a艂a wtedy ca艂kiem po omacku i tylko 艣lepy traf uratowa艂 tamtego dnia miasto przed zag艂ad膮. Media jednak uzna艂y, 偶e to Carla uratowa艂a Boston, a federalni zatrudnili j膮 jako szefow膮 nowo powsta艂ej kom贸rki do spraw nanotechnologii.

***

Wszystko potoczy艂oby si臋 zupe艂nie inaczej gdyby Carla nie pok艂贸ci艂a si臋 dwa dni wcze艣niej z Siv膮, szefem ekipy programist贸w. Siva mia艂 jak膮艣 tam mglist膮 艣wiadomo艣膰 istnienia takich poj臋膰 jak "koszty", bud偶et", "op艂acalno艣膰" czy "sponsor", jednak nigdy nie przywi膮zywa艂 do nich wi臋kszej wagi. Jego filozofia by艂a prosta: oczekiwano od niego, 偶e b臋dzie najlepszy (i by艂! cholera, w ca艂ych Stanach nie by艂o lepiej zgranego zespo艂u programist贸w), a wi臋c potrzebowa艂 najlepszego sprz臋tu i ludzi.

Federalni od zawsze dysponowali technologiami niedost臋pnymi dla zwyk艂ych 艣miertelnik贸w, jednak w艂a艣nie zbli偶a艂y si臋 wybory do Kongresu i G贸ra do艣膰 sk膮po wydziela艂a mamon臋 podatnik贸w. Gdyby wi臋c Siva twardo nie postawi艂 na swoim, deal z Hytronix nigdy nie doszed艂by do skutku. Drobny Pakista艅czyk jednak nie by艂 w ciemi臋 bity i obszed艂 Carl臋, kontaktuj膮c si臋 bezpo艣rednio z jej prze艂o偶onymi dwa pi臋tra wy偶ej. Na艣wietli艂 spraw臋 w taki spos贸b, 偶e Carli potem odbija艂o si臋 czkawk膮 jeszcze z p贸艂 roku.

Sytuacja na chwil臋 obecn膮 wygl膮da艂a wi臋c tak, 偶e Carla, nieco wbrew w艂asnej woli, jednak z pe艂nym poparciem G贸ry, podpisa艂a w imieniu Firmy deal na dostaw臋 nowej wersji Nano. Hytronix specjalizowali si臋 w Nano od kilku lat - do tej pory dzia艂ali bez pud艂a i tym razem r贸wnie偶 zapowiada艂o si臋, 偶e nie b臋dzie 偶adnych niespodzianek.

Co prawda koszty ka偶dej kolejnej wersji by艂y gigantyczne (nawet jak na mo偶liwo艣ci Firmy), jednak G贸ra upodoba艂a sobie t臋 technologi臋 i - pomimo konieczno艣ci ci臋cia innych bud偶et贸w - ch臋tnie p艂acili.

***

Nano oficjalnie by艂o w powijakach; istnia艂o wy艂膮cznie w laboratoriach jajog艂owych. Oczywi艣cie, opinia publiczna od czasu do czasu p艂on臋艂a po偶og膮 dyskusji na temat nanopotwor贸w trzymanych w nanoskrzyniach, mog膮cych w ka偶dej chwili wyrwa膰 si臋 spod kontroli i poch艂on膮膰 ca艂y 艣wiat. Wi臋kszo艣膰 tych mit贸w istnia艂a g艂贸wnie dzi臋ki kilku wielkim produkcjom kinowym, w kt贸rych fachowcy od efekt贸w specjalnych przekszta艂cali wielomilionowe bud偶ety w niezliczone krwawe sceny. Z艂e nanotechnologie walczy艂y ku uciesze widza z dobrymi. 呕aden z tych film贸w nie zbli偶y艂 si臋 zanadto do prawdy, ale przecie偶 chodzi艂o g艂贸wnie o rozrywk臋. Wytw贸rnie zarabia艂y krocie na produkcjach, a kina na ca艂ym 艣wiecie dok艂ada艂y nie艣mierteln膮 mar偶臋 w postaci popcornu i niezdrowych napoj贸w. Maszynka z pieni臋dzmi si臋 kr臋ci艂a i wszyscy byli zadowoleni.

Prawda by艂a, jak to zwykle bywa, du偶o bardziej prozaiczna. Technologia Nano faktycznie istnia艂a, jednak daleko jej by艂o do autonomii. Owszem, z punktu widzenia niczego nie艣wiadomego zjadacza chleba efekty dzia艂ania Nano sprawia艂y wra偶enie cud贸w, podobnie jak cudowne wydawa膰 by si臋 mog艂y koparki w staro偶ytnym Egipcie, telefony kom贸rkowe w czasach Newtona albo wsp贸艂czesne algorytmy eksploracji wiedzy w dziewi臋tnastym wieku. Nano potrafi艂o "znikn膮膰" obiekt poprzez "zas艂oni臋cie" go tr贸jwymiarowym t艂em b膮d藕 faktyczne rozproszenie go na pojedyncze moleku艂y w czasie paru nanosekund. Podobnie koparka mog艂a zniszczy膰 akwedukt, a telefon kom贸rkowy pom贸c w skoordynowaniu ataku terrorystycznego. Nano mog艂o efektywnie odzyskiwa膰 energi臋 w zasadzie z ka偶dego dost臋pnego 藕r贸d艂a, a nast臋pnie w mgnieniu oka zgromadzi膰 j膮 w innym miejscu, powoduj膮c zniszczenie budynku albo podgrzanie pizzy. Technicznie rzecz bior膮c Nano to nic innego jak rozproszona sie膰 komputerowa, z jedn膮 zasadnicz膮 r贸偶nic膮: w臋z艂ami tej sieci by艂y kilkuatomowe cz膮stki przechowuj膮ce i wymieniaj膮ce informacj臋 w spos贸b kwantowy.

Nano wymaga艂o z艂o偶onego zaplecza decyzyjno-teleinformatycznego, zdolnego przetworzy膰 eksabajty danych z minimalnymi op贸藕nieniami. Co prawda owe eksabajty nie musia艂y by膰 sk艂adowane przez okres d艂u偶szy ni偶 kilka milisekund (na d艂u偶ej zachowywano jedynie agregaty, jak potocznie okre艣lano w贸wczas dane analityczne), jednak i to wymaga艂o niewyobra偶alnie wydajnych technik gromadzenia, przetwarzania i sk艂adowania danych. Tym bardziej, 偶e op贸藕nienia generowane przez pozostaj膮ce w stanie superpozycji w臋z艂y Roju by艂y r贸wne zero; tryliony w臋z艂贸w generowa艂y drobne porcje danych w tym samym momencie; w臋z艂y odpowiedzialne za transmisj臋 po stronie Kontrolera (kt贸ry by艂 niczym innym jak pot臋偶n膮 farm膮 tradycyjnych serwer贸w z kwantowymi bramkami komunikacyjnymi) oraz jej wst臋pn膮 konwersj臋 do postaci cyfrowej pozostawa艂y w stanie superpozycji z reszt膮 Roju, dzi臋ki czemu jakiekolwiek op贸藕nienia w ca艂ym procesie powstawa艂y dopiero w warstwie Kontrolera. R贸j sam w sobie nie mia艂 偶adnych op贸藕nie艅 komunikacyjnych; wszystkie w臋z艂y mia艂y w ka偶dej chwili natychmiastowy dost臋p do informacji o ca艂ym Roju, niezale偶nie od jego fizycznej wielko艣ci czy liczebno艣ci.

Jak cz臋sto bywa z wi臋kszo艣ci膮 nowoczesnych urz膮dze艅, tak偶e i tutaj najwi臋kszym problemem by艂a nie sama technologia, tylko spos贸b spos贸b w jaki komunikowa艂a si臋 ona z cz艂owiekiem. Przyr贸wna膰 to mo偶na do uk艂adu steruj膮cego autem: jest kierownica, dr膮偶ek zmiany bieg贸w i prze艂膮cznik spryskiwacza szyb, dzi臋ki czemu niedoskona艂y i u艂omny cz艂owiek jest w stanie wydajnie "komunikowa膰" si臋 z samochodem, prowadz膮c go od punktu A do punktu B za pomoc膮 艂atwych, ergonomicznych "polece艅" (wci艣nij peda艂 gazu, obr贸膰 kierownic臋 itd). Albo archaiczny pilot do telewizora: naci艣ni臋cie pojedynczego klawisza powodowa艂o precyzyjny przep艂yw rozmaitych sygna艂贸w przez mn贸stwo r贸偶nych miejsc, dzi臋ki czemu znudzony widz m贸g艂 w intuicyjny spos贸b prze艂膮czy膰 odbiornik z kana艂u o rozmna偶aniu si臋 delfin贸w na wiadomo艣ci albo jak膮艣 krwaw膮 jatk臋 (zazwyczaj by艂o to jedno i to samo).

W przypadku komunikacji z Rojem kwesti膮 kluczow膮 by艂o uzyskanie odpowiednio wysokiego poziomu abstrakcji. Pojedynczy w臋ze艂 Roju, podobnie do mr贸wki albo pszczo艂y, m贸g艂 bardzo niewiele. Potrafi艂 przyj膮膰 polecenie przemieszczenia si臋 o zadan膮 ilo艣膰 angstrem贸w (co wymaga艂o, rzecz jasna, wydatkowania energii), potrafi艂 zgromadzi膰 kilka kwant贸w energii, przekaza膰 energi臋 innemu w臋z艂owi b膮d藕 nawi膮za膰 komunikacj臋 z innymi w臋z艂ami. Ze wzgl臋du na ilo艣膰 w臋z艂贸w, kt贸ra nawet w niewielkim Roju sz艂a w tryliony, tradycyjne formy komunikacji sieciowej zawodzi艂y i trzeba by艂o wynale藕膰 ca艂kiem nowe protoko艂y i algorytmy, daj膮ce si臋 zaimplementowa膰 w czym艣 tak nieskomplikowanym jak ma艂a kupka atom贸w. Kiedy wreszcie uda艂o si臋 pokona膰 wszystkie bariery (skalowalno艣膰, op艂acalno艣膰 energetyczn膮, odporno艣膰 na b艂臋dy i zak艂贸cenia), mo偶na by艂o wreszcie opracowa膰 interfejs komunikacyjny umo偶liwiaj膮cy co艣 wi臋cej ni偶 prosta eksplozja (kt贸r膮 wojskowi byli zachwyceni od samego pocz膮tku) czy zneutralizowanie dowolnego 藕r贸d艂a energii. Nano otrzyma艂o interfejs u偶ytkownika oraz ci膮gle rosn膮c膮 list臋 wysokopoziomowych komend.

Ostatnia wersja mia艂a by膰 pod tym wzgl臋dem prze艂omowa. Mia艂a umo偶liwia膰 nawi膮zanie kontaktu z Kontrolerem oraz sterowanie Rojem za pomoc膮 polece艅 g艂osowych. W za艂o偶eniu mia艂o to wyeliminowa膰 czynnik ludzki w postaci wykwalifikowanego operatora po艣rednicz膮cego w komunikacji mi臋dzy decydentem a Rojem i umo偶liwi膰 decydentowi kontakt bezpo艣redni. Najwi臋kszym zagro偶eniem by艂 tu - jak zawsze - czynnik ludzki, poniewa偶 bez wykwalifikowanego operatora oraz bez dog艂臋bnej znajomo艣ci zasad sterowania Rojem, decydent m贸g艂 sprawi膰, 偶e R贸j zacznie zachowywa膰 si臋 w spos贸b ca艂kowicie nieprzewidywalny. Co艣 jakby posadzi膰 kierowc臋 Malucha z trzyletnim sta偶em za sterami stutonowego 偶urawia budowlanego. W zwi膮zku z tym aktualna wersja oprogramowania wprawdzie umo偶liwia艂a komunikacj臋 bezpo艣redni膮 (i to dwustronn膮!), jednak operator by艂 w stanie obserwowa膰 sytuacj臋 i w dowolnej chwili w艂膮czy膰 si臋 do procesu, dokonuj膮c niezb臋dnych korekt b膮d藕 nawet ca艂kowicie przejmuj膮c kontrol臋 nad Rojem. By艂o to rzecz jasna obwarowane niezliczonymi regulaminami i przepisami, pozostawia艂o jednak brzytw臋, kt贸rej m贸g艂 si臋 chwyci膰 ton膮cy decydent w razie gdyby sprawy zacz臋艂y i艣膰 w z艂膮 stron臋.

Tak czy siak, Hytronix nie sprzeda艂by tej nowej wersji federalnym gdyby nie r贸偶nica pogl膮d贸w mi臋dzy Carl膮, pr贸buj膮c膮 broni膰 bud偶etu swojego wydzia艂u, a Siv膮, d膮偶膮cym wci膮偶 do perfekcji bez wzgl臋du na koszty. Siva wygra艂 i nowa wersja do sterowania Nano by艂a w艂a艣nie instalowana na serwerach Firmy.

***

- Carla Stettler, s艂ucham.
Carla ju偶 dawno nauczy艂a si臋 odbiera膰 po艂膮czenia z nieznanych numer贸w z du偶膮 doz膮 ostro偶no艣ci. Na jej stanowisku dzwoni膮cy dzielili si臋 na dwie g艂贸wne grupy: koledzy z pracy oraz w艣cibscy przedstawiciele medi贸w, pr贸buj膮cy wyci膮gn膮膰 jakiekolwiek strz臋pki informacji o pracy jej wydzia艂u. Carla przyzwyczai艂a si臋 do tego, 偶e hieny z prasy i telewizji chwyc膮 si臋 ka偶dego podst臋pu, byleby tylko zdoby膰 jakikolwiek okruch informacji.
- Dzie艅 dobry, nazywam si臋 Steven Kirby. Jestem pracownikiem Hytronix. Chcia艂bym z pani膮 porozmawia膰.
- Dzie艅 dobry. Prosz臋 chwil臋 zaczeka膰.

Carla z racji piastowanego stanowiska mia艂a pe艂ny dost臋p do wszystkich danych swojego wydzia艂u, a tak偶e rozleg艂e uprawnienia dost臋powe do innych system贸w Biura. W艣r贸d nich by艂a r贸wnie偶 na bie偶膮co aktualizowana baza danych o wszystkich obywatelach USA, a tak偶e wi臋kszo艣ci innych kraj贸w 艣wiata. Cz臋艣膰 z nich by艂a utajniona do tego stopnia, 偶e nawet wysoko postawieni oficjele Biura nie wiedzieli o ich istnieniu. Nano jednak rz膮dzi艂o si臋 w艂asnymi prawami i Carla mog艂a b艂yskawicznie zweryfikowa膰 to偶samo艣膰 w zasadzie dowolnego cz艂owieka.

- Steven, mo偶esz mi prosz臋 powiedzie膰 kiedy zdech艂a twoja pierwsza 艣winka morska?
- To nie by艂a 艣winka morska tylko koszatniczka. Wiosna 2047.

Mog艂a go jeszcze zapyta膰 o sto innych rzeczy, ale mia艂a wiele lat do艣wiadczenia zar贸wno w policji jak i w Biurze, i umia艂a wyw膮cha膰 kombinatora na mil臋. Ten cz艂owiek m贸wi艂 prawd臋.

- Co mog臋 dla ciebie zrobi膰, Steven?
- Dzwoni臋 z pro艣b膮 o pomoc.
- Domy艣lam si臋, 偶e chodzi o co艣 du偶ego. W przeciwnym razie dzwoni艂by艣 na 997, prawda?
- Zgadza si臋. Jeste艣 jedyn膮 osob膮 zdoln膮 mi pom贸c w kr贸tkim czasie, a obawiam si臋, 偶e czasu mamy bardzo niewiele. Mo偶e godziny, mo偶e minuty.
- Prosz臋, nie dramatyzuj. Pr贸bujesz co艣 ugra膰 dla siebie czy dzwonisz oficjalnie w imieniu swojego pracodawcy?
- Chodzi o prywatn膮 spraw臋.
- Dlaczego mia艂abym ci pom贸c?
- Nie musisz. Po prostu nie mam innych pomys艂贸w. Nawiasem m贸wi膮c ten numer telefonu zdoby艂em w spos贸b nie do ko艅ca legalny i rozmawiaj膮c z tob膮 ryzykuj臋 utrat臋 bardzo udanej kariery zawodowej.
- Zamieniam si臋 w s艂uch.
- Chodzi o pr贸b臋 samob贸jcz膮. Brat 偶ony b臋dzie wkr贸tce pr贸bowa艂 si臋 zabi膰 i chc臋 temu zaradzi膰.
- Wiesz co? To jest wolny kraj. Poza tym, je偶eli faktycznie chce si臋 zabi膰, pr臋dzej czy p贸藕niej i tak to zrobi. A je偶eli nie, to mo偶e po prostu wo艂a o pomoc?
- Bardzo mo偶liwe. Jednak dopuszczam r贸wnie偶 mo偶liwo艣膰 chwilowego za艂amania.
- Rozumiem. Dlaczego akurat ja?
- Znasz ludzi maj膮cych dost臋p do Nano. A w tej sytuacji Nano to jedyna opcja. Trzeba zlokalizowa膰 pojedynczego cz艂owieka w艣r贸d ponad p贸艂 miliona, i trzeba to zrobi膰 szybko. Mog臋 uruchomi膰 maszyn臋 policyjn膮...
- Nie roz艣mieszaj mnie. By艂am zast臋pc膮 szefa policji bosto艅skiej przez lata. Tak zwana maszyna policyjna to kpiny w 偶ywe oczy. W najlepszym razie dzi艣 po po艂udniu b臋dziesz mia艂 paru ludzi do obserwacji, na p贸艂 dnia, mo偶e mniej. Wzrusz膮 tylko ramionami. Nie da si臋 zrywa膰 si艂 policyjnych do ka偶dego potencjalnego samob贸jcy, sam rozumiesz.
- No w艂a艣nie w tym s臋k, 偶e rozumiem a偶 za dobrze. Tymczasem Nano...
- Nano kosztuje ponad dwie艣cie tysi臋cy dolar贸w za ka偶d膮 minut臋 pracy. To dla nas niewielki koszt, przy za艂o偶eniu jednak, 偶e m贸wimy wy艂膮cznie o uzasadnionych przypadkach u偶ycia. Gdyby艣my uruchamiali Nano dla ka偶dej podejrzanej wiadomo艣ci tekstowej, byliby艣my na widelcu opinii publicznej w tydzie艅.
- Ja to wszystko rozumiem. Ale przecie偶 macie od przedwczoraj now膮 wersj臋, prawda? By艂a艣 u nas w biurze podpisywa膰 ko艅cowe papiery, PJ prowadzi艂 spraw臋.
- Zgadza si臋. Co to niby zmienia?
- Zgodnie z instrukcj膮, musicie przeprowadzi膰 rozruch testowy.
- Wiem. Z tego co kojarz臋, dwie godziny temu sko艅czyli艣my instalowa膰 t膮 wasz膮 now膮 wersj臋 i lada dzie艅 b臋dziemy robi膰 pr贸by. Jak dotychczas jeszcze nigdy nie sprzedali艣cie nam bubla, wi臋c to tylko formalno艣膰. Ale przepis to przepis.
- Ot贸偶 to. Masz jaki艣 wp艂yw na to kiedy wasi ludzie startuj膮 z tym pr贸bnym rozruchem?
- 呕adnego. Techniczni maj膮 sw贸j harmonogram i lec膮 wed艂ug rozpiski. Czekaj, zerkn臋 w kalendarz... Aha, to ci臋 pewnie zainteresuje.
- Hm?
- Pr贸bny rozruch zacz膮艂 si臋 dziesi臋膰 minut temu. Masz jak膮艣 pr贸bk臋 tego swojego szwagra? DNA, nagranie g艂osu, zdj臋cia, cokolwiek co pozwoli艂oby na jednoznaczn膮 identyfikacj臋.
- Nic nie mam. Nie widzia艂em si臋 z facetem od lat.
- No to obawiam si臋, 偶e na szybkiego nic nie poradzimy.
- Daj mi sekund臋, prosz臋.
- Masz jeszcze oko艂o kwadransa, potem ko艅cz膮 rozruch pr贸bny i zabieraj膮 si臋 za analiz臋 wynik贸w. Drugiego podej艣cia raczej nie b臋dzie.
- Zaraz oddzwoni臋.

Steven wybra艂 numer telefonu do swojej 偶ony, kt贸ra w mi臋dzyczasie zd膮偶y艂a przep艂aka膰 karton chusteczek i siedzia艂a teraz przy stole, przygarbiona i bez wyrazu. Odebra艂a po艂膮czenie od m臋偶a.

- I co?
- Cze艣膰, trzymasz si臋 jako艣?
- Nie bardzo. Masz jaki艣 pomys艂?
- Mam. Ale potrzebuj臋 czego艣, 偶eby go namierzy膰. Masz jakie艣 dobrej jako艣ci zdj臋cie Simona?
- No... mam album ze zdj臋ciami, ale to s膮 fotki z dzieci艅stwa. Ostatnio nie widywali艣my si臋 za cz臋sto, nie mam nic aktualnego.
- Nic, zupe艂nie nic?
- Daj mi chwil臋 pomy艣le膰. Nie, chyba nic nie mam. A co?
- Musisz si臋 skupi膰. COKOLWIEK pozwalaj膮cego na identyfikacj臋. Mo偶e by膰 w艂os albo paznokie膰, albo jakie艣 nagranie g艂osu, cokolwiek.
- G艂osu? No pewnie, 偶e tak, zadzwo艅 na jego kom贸rk臋, nagra艂 wiadomo艣膰.
- Bomba. Mam ma艂o czasu, potem ci opowiem co i jak.
- Steve?
- Tak?
- Uratuj go, prosz臋.

***

Pierwsze wersje Roju zu偶ywa艂y ca艂kiem sporo energii, by艂y do艣膰 zawodne oraz niezwykle w膮sko wyspecjalizowane. Ponadto, z powodu braku odpowiedniego zaplecza do przetwarzania danych, sterowanie Rojem by艂o wy艂膮cznie reaktywne, z op贸藕nieniami rz臋du kilku sekund. Oczywi艣cie ju偶 wtedy mo偶na by艂o realizowa膰 ca艂kiem imponuj膮ce zadania, jak na przyk艂ad spowodowa膰 bezwolny skurcz jakiego艣 mi臋艣nia u wybranej osoby, albo korozj臋 metalu na zadanym obiekcie, jednak bardziej skomplikowane przedsi臋wzi臋cia raczej nie wchodzi艂y w rachub臋.

Jednak od dnia, kiedy za pomoc膮 prostego nanotechnologicznego Roju udaremniono jeden z najs艂ynniejszych w historii napad贸w na bank, min臋艂o ju偶 kilkana艣cie lat, a to w przypadku tego typu technologii ca艂a epoka. Dzisiejszy R贸j by艂 o wiele bardziej inteligentny (wy艂膮cznie w takim samym sensie, w jakim wsp贸艂czesne komputery s膮 "inteligentniejsze" od pierwszych mechanicznych maszyn licz膮cych). Z prawdziw膮 艣wiadomo艣ci膮 nadal nie mia艂o to nic wsp贸lnego, ale mo偶liwo艣ci Roju wzros艂y istotnie. Przede wszystkim w zakresie koordynacji wielu skomplikowanych zada艅, maksymalnej ilo艣ci w臋z艂贸w w Roju oraz stabilno艣ci i niezawodno艣ci. W razie potrzeby R贸j by艂 w stanie przej艣膰 w tryb autonomiczny, analogicznie do autopilota w samolocie pasa偶erskim. Potrafi艂 odr贸偶nia膰 materi臋 o偶ywion膮 od nieo偶ywionej. Potrafi艂 zanalizowa膰 nie tylko w艂asne zapotrzebowanie na energi臋, ale r贸wnie偶 pob贸r energii przez wszystkie urz膮dzenia i organizmy w obr臋bie zajmowanej przez siebie przestrzeni, i pobiera膰 j膮 z otoczenia w spos贸b mo偶liwie najmniej inwazyjny. Znikn臋艂a r贸wnie偶 w膮ska specjalizacja - dzi臋ki natychmiastowej komunikacji z Kontrolerem, R贸j mia艂 dost臋p do niezliczonych danych, umo偶liwiaj膮cych szybkie i bezb艂臋dne wykonanie zadania.

W chwili obecnej wi臋kszo艣膰 Roju znajdowa艂a si臋 w centralnej cz臋艣ci miasta, na wysoko艣ci oko艂o p贸艂 kilometra nad ziemi膮, niewidoczna dla nieuzbrojonego oka, zu偶ywaj膮c minimaln膮 ilo艣膰 energii niezb臋dn膮 do omijania leniwie przesuwaj膮cych si臋 moleku艂 niewielkiego zachodniego wiatru. R贸j czerpa艂 energi臋 z promieni s艂onecznych, jednak gdyby ich zabrak艂o, m贸g艂 korzysta膰 z energii pr膮d贸w powietrznych, fal elektromagnetycznych (tych w mie艣cie zawsze by艂o mn贸stwo) a nawet z termicznego promieniowania pod艂o偶a.

Opr贸cz tego, rozrzedzone do absolutnego minimum, po ca艂ym mie艣cie rozmieszone by艂y uszy i oczy Roju, Pr贸bniki, dzi臋ki kt贸rym czemu R贸j mia艂 pe艂en obraz przestrzeni wok贸艂.

Przez ostatnich pi臋膰 minut R贸j przechodzi艂 szereg test贸w, w wi臋kszo艣ci zautomatyzowanych przez programist贸w Kontrolera. A wi臋c Namna偶anie, Nas艂uch, Absorpcja, Emisja, Detekcja, oraz - najwa偶niejsza w艣r贸d dzisiejszych test贸w - reakcja na G艂os. G艂os m贸g艂 pochodzi膰 z podsystem贸w audio Kontrolera, jednak o wiele wygodniejsze (i szybsze) by艂o korzystanie z kana艂贸w naturalnych. R贸j, raz zaprogramowany na konkretn膮 osob臋, potrafi艂 bowiem ropozpozna膰 jej G艂os oraz na niego reagowa膰 bez po艣rednictwa wolnych mikrofon贸w i przewod贸w elektrycznych. Drgania moleku艂 powietrza mog艂y by膰 przechwytywane natychmiastowo tu偶 ko艂o krtani w艂a艣ciciela G艂osu, a nast臋pnie transmitowane w zerowym czasie do bramek wej艣ciowych Kontrolera, gdzie nast臋powa艂a ich analiza i tak dalej.

***

Babu Vanishrin, szef ekipy kontroli jako艣ci oprogramowania, sprawdza艂 po raz setny czy dane z Roju zapisuj膮 si臋 na serwerach testowych. Ka偶dej sekundy, eksabajty danych mkn臋艂y magistralami serwer贸w, l膮duj膮c na chwil臋 w module analitycznym, aby chwil臋 potem znikn膮膰 w niebycie historii. Ca艂y proces by艂 w pe艂ni zautomatyzowany (przy takich pr臋dko艣ciach przetwarzania danych, cz艂owiek ze swoim galaretowatym m贸zgiem m贸g艂 co najwy偶ej sta膰 z rozdziawion膮 g臋b膮 i podziwia膰), jednak Babu by艂 zdania, 偶e i tak warto trzyma膰 r臋k臋 na pulsie. Na wszelki wypadek.

Wszelki wypadek jednak nie nast臋powa艂, test szed艂 pomy艣lnie, R贸j by艂 stabilny i nie wykazywa艂 偶adnych anomalii. Dziesi臋ciominutowa faza test贸w wst臋pnych dobieg艂a ko艅ca, nale偶a艂o teraz prze艂膮czy膰 R贸j w tryb sterowania G艂osem. Wybra艅cem by艂 sam Babu. W艂a艣nie mia艂 aktywowa膰 tryb Uczenia, kiedy zadzwoni艂 telefon.

***

Upadek z dwustu metr贸w trwa nieca艂e siedem sekund. W przypadku Simona trwa艂o to troch臋 d艂u偶ej, poniewa偶 skacz膮c wybi艂 si臋 nieco w g贸r臋. Wywrzeszcza艂 z p艂uc ca艂e powietrze, a uwolniona w ogromnych ilo艣ciach adrenalina sprawia艂a, 偶e m贸g艂 przenosi膰 g贸ry. Jednak zamiast g贸r mia艂 przed sob膮 tylko rozmazan膮 艣cian臋 biurowca. Zbyt odleg艂膮, 偶eby m贸c jej si臋gn膮膰 i si臋 czego艣 z艂apa膰.

***

Babu trzyma艂 si臋 procedur. Lubi艂 swoj膮 prac臋 i widzia艂 ju偶 zbyt wiele ludzi wyrzuconych z Firmy z wilczym biletem tylko dlatego, 偶e niezbyt dok艂adnie stosowali si臋 do regulamin贸w. Z drugiej strony, R贸j nie by艂 zabawk膮 i u偶yty w niew艂a艣ciwy spos贸b m贸g艂 sprawi膰 wi臋cej szk贸d ni偶 jakakolwiek znana cz艂owiekowi bro艅. Babu czasem dziwi艂 si臋 dlaczego Wujek Sam jeszcze nie wyci膮gn膮艂 po R贸j swoich wszechmocnych 艂ap, ale zachowywa艂 te obawy dla siebie.

Tymczasem polecenie, kt贸re w艂a艣nie dosta艂, by艂o absolutnie niezgodne z procedurami testowymi Roju. Najbardziej niepokoj膮ce by艂o jednak to, 偶e nadesz艂o ono od autorytetu na tyle wysokiego, 偶e odmowa mog艂aby go kosztowa膰 du偶o wi臋cej ni偶 karier臋 zawodow膮. Mia艂 przekaza膰 sterowanie G艂osem nieprzeszkolonemu cywilowi.

Decyzj臋 podj膮艂 szybko.

***

Steven nigdy przedtem nie sterowa艂 Rojem. Oczywi艣cie, zna艂 procedury. Co ciekawsze, zna艂 doskonale ka偶d膮 linijk臋 kodu umo偶liwiaj膮cego sterowanie. Zawsze jednak sterowaniem zajmowa艂 si臋 kto艣 inny.

Potrzebowa艂 skupienia. Zatrzyma艂 auto na 艣rodkowym pasie (nie by艂o czasu na manewry, zreszt膮 i tak nie by艂o gdzie zjecha膰 z jezdni), zamkn膮艂 szczelnie wszystkie okna, 偶eby zminimalizowa膰 poziom ha艂asu. Odebra艂 po艂膮czenie od operatora.

- Halo?
- Tu Steven, s艂ucham.
- Prosz臋 w艂膮czy膰 laptopa.
- Jest w艂膮czony i pod艂膮czony do Sieci.
- Za chwil臋 prze艂膮czam R贸j w tryb Uczenia. Kiedy powiem "ju偶", prosz臋 zacz膮膰 m贸wi膰 alfabet.
- OK

Klik

- Ju偶
- A, b, c, d, e, f...
- Dobrze, wystarczy. R贸j jest do pa艅skiej dyspozycji przez najbli偶sze dwana艣cie minut, potem pana od艂膮czymy. Powodzenia.

Klik

Steven po raz pierwszy do艣wiadczy艂 tego niezwyk艂ego uczucia, o kt贸rym dotychczas tylko s艂ysza艂: wiedzia艂, 偶e drgania jego krtani s膮 w tej chwili bacznie obserwowane przez miliardy Pr贸bnik贸w. Wiedzia艂, 偶e R贸j w艂a艣nie przekonfigurowa艂 jego laptopa w tryb Sterownika - ekran poczernia艂, a za chwil臋 pokaza艂 si臋 na nim obraz centrum miasta z lotu ptaka.

- Szukaj cz艂owieka.
- Podaj kryteria.

Jednym z najwi臋kszych problem贸w, na jakie napotkali programi艣ci Hytronix projektuj膮c system dwustronnej komunikacji Roju z decydentem, by艂 kana艂 zwrotny. Oczywi艣cie mo偶na by艂o u偶y膰 ekranu i g艂o艣nik贸w laptopa, jednak po pierwsze nie zawsze by艂 jaki艣 laptop pod r臋k膮, a po drugie skoro decydent wprowadza艂 polecenia w spos贸b naturalny, nale偶a艂o kana艂 zwrotny uczyni膰 r贸wnie naturalnym. Pr贸by stymulacji nerwu s艂uchowego zako艅czy艂y si臋 kompletnym fiaskiem, z powodu r贸偶nic w jego budowie u poszczeg贸lnych ludzi. Tworzenie obrazu bezpo艣rednio na siatk贸wce oka dzia艂a艂o ju偶 troch臋 lepiej, jednak w dalszym ci膮gu poszukiwano metody na komunikacj臋 akustyczn膮. Wreszcie kto艣 wymy艣li艂, 偶e skoro umiemy generowa膰 obraz na siatk贸wce, to r贸wnie dobrze mo偶emy generowa膰 fal臋 d藕wi臋kow膮 bezpo艣rednio na b艂onie b臋benkowej ucha, a reszta zrobi si臋 sama.

W efekcie Steven s艂ysza艂 g艂os m贸wi膮cy do niego z kompletnej pustki, nies艂yszalny dla nikogo innego.

- Prosz臋 poda膰 kryteria.
- Pr贸bka g艂osu. Telefon, prawa r臋ka.

Steven wybra艂 numer do szwagra.

- Cze艣膰. Tu Simon. Wy艂膮czy艂em telefon. Prosz臋 zostawi膰 sygna艂 po us艂yszeniu wiadomo艣ci.

- Cel zidentyfikowany. Cel namierzony. Wsp贸艂rz臋dne...
- Stop. Poka偶 cel na ekranie.

Ekran laptopa zamigota艂 i pokaza艂 ma艂膮 figurk臋 ludzk膮 stoj膮c膮 na parapecie South Station Tower. Bardzo wysoko.

- Zbli偶enie.

Ekran wype艂nia艂a teraz ca艂a sylwetka Simona. Obraz podzieli艂 si臋 na trzy cz臋艣ci. Trzy r贸偶ne perspektywy. Widzia艂 ch艂opaka z boku, z przodu i z g贸ry. Steven mia艂 do swojej dyspozycji najbardziej niezwyk艂膮 kamer臋. M贸g艂 zajrze膰 do dowolnego budynku, m贸g艂 pods艂ucha膰 ka偶d膮 rozmow臋. M贸g艂...

Szlag!

Jego szwagier w艂a艣nie skoczy艂.

- Simon ma prze偶y膰. Powtarzam: Simon ma pozosta膰 przy 偶yciu.

***

R贸j mia艂 dost臋p do ca艂ej wiedzy zgromadzonej przez ludzko艣膰 od zarania dziej贸w. Nie by艂o dziedziny, w kt贸rej nie by艂by absolutnym ekspertem albo raczej jego nie艣wiadom膮 namiastk膮. R贸j bowiem nie mia艂 艣wiadomo艣ci, rozumianej w nasz analogowy, ludzki spos贸b. Mia艂 natomiast co艣, czego ludzko艣ci b臋dzie brakowa膰 jeszcze bardzo d艂ugo: pe艂n膮 kontrol臋 nad swoj膮 fizyczno艣ci膮, i to z subatomow膮 dok艂adno艣ci膮.

W czasie kr贸tszym ni偶 mrugni臋cie okiem m贸g艂 milionkrotnie przybra膰 - lub straci膰 - na wadze. M贸g艂 rozci膮gn膮膰 si臋 w przestrzeni na tysi膮ce kilometr贸w, przybieraj膮c dowolne kszta艂ty, kolory i g臋sto艣ci. M贸g艂 dowolnie zmodyfikowa膰 struktur臋 fizyczn膮 innego obiektu materialnego. Oczywi艣cie wszystko w zakresie dopuszczalnym przez prawa fizyki. R贸j nie m贸g艂 przemieszcza膰 si臋 z szybko艣ci膮 nad艣wietln膮. Nie m贸g艂by wydosta膰 si臋 z czarnej dziury (chocia偶 nic nie sta艂o na przeszkodzie, 偶eby takow膮 utworzy艂). Nie m贸g艂 wskrzesza膰 zmar艂ych, nie m贸g艂 wyja艣ni膰 ludzko艣ci sensu istnienia. Poza tym jednak m贸g艂 w zasadzie wszystko.

Polecenie otrzymane od decydenta by艂o proste. Cel, przemieszczaj膮cy si臋 chwilowo w polu grawitacyjnym, mia艂 pozosta膰 偶ywy. R贸j by艂 ekspertem medycyny - tak naprawd臋 potrafi艂by zoperowa膰 Simonowi wyrostek robaczkowy zanim ten uderzy艂by w ziemi臋. Jednak wyrostek robaczkowy Simona mia艂 si臋 ca艂kiem dobrze. Kilka wype艂nionych ubytk贸w w uz臋bieniu, niedu偶a, pod艂u偶na blizna na wn臋trzu lewej d艂oni, odrobina nadwagi, lekkie nadci艣nienie - nic powa偶nego.

Wykonanie kompleksowej analizy zdrowia Celu zaj臋艂o Rojowi nieca艂e p贸艂 sekundy. Do uderzenia w asfalt Atlantic Avenue pozosta艂y jeszcze ponad cztery. Dla cz艂owieka to bardzo ma艂o czasu. Dla Roju, ca艂a wieczno艣膰.

Przeanalizowawszy dziewi臋tna艣cie r贸偶nych scenariuszy, R贸j podj膮艂 optymaln膮 decyzj臋. Metoda na uratowanie 偶ycia Celu by艂a mo偶e niezbyt konwencjonalna, ale zapewnia艂a maksimum bezpiecze艅stwa.

Wzmocni艂 Namna偶anie.

***

Serce wali艂o mu jak szalone, z trudem 艂apa艂 oddech. Przed oczyma ta艅czy艂y mu ciemne plamki. Opar艂 si臋 o hydrant.

Zaraz, zaraz, hydrant? Sk膮d tu si臋 wzi膮艂 hydrant? Gdzie ja w og贸le...

Kilkadziesi膮t metr贸w dalej gromadzi艂 si臋 t艂um. Simon nie widzia艂 wok贸艂 czego si臋 zbieraj膮. Kilka os贸b rzyga艂o. Kto艣 dzwoni艂 po pogotowie. Jaki艣 dzieciak dar艂 si臋 jak op臋tany.

Sk膮d ja...

艢wie偶e wspomnienie uderzy艂o go obuchem. Przypomnia艂 sobie rozmazan膮 艣cian臋 biurowca. Przypomnia艂 sobie w艂asny, wyrywaj膮cy p艂uca z trzewi, wrzask.

Zemdla艂.

***

Wed艂ug przepis贸w stanu Massachusetts, Simon nie istnia艂. Zgin膮艂 艣mierci膮 tragiczn膮 siedemnastego lutego 2069 roku, skacz膮c z czterdziestego pi臋tra South Station Tower. Zw艂oki zidentyfikowano ze stuprocentow膮 dok艂adno艣ci膮, na podstawie test贸w DNA oraz archiw贸w stomatologicznych.

Wed艂ug samego Simona, sprawa mia艂a si臋 zgo艂a inaczej. Nie tylko istnia艂 jako kontynuacja samego siebie, jakim艣 niepoj臋tym cudem ocala艂a ze 艣miertelnego upadku, ale odzyska艂 ch臋膰 do 偶ycia. Niestety, poniewa偶 formalnie go nie by艂o, nie by艂 w stanie niczego za艂atwi膰. Pr贸bowa艂 oczywi艣cie i艣膰 do s膮du, ale 偶aden s膮d nie chcia艂 z nim rozmawia膰, t艂umacz膮c si臋 jego samob贸jcz膮 艣mierci膮. Pr贸bowa艂 potem nag艂o艣ni膰 spraw臋 w kilku du偶ych, krajowych czasopismach. Pierwszy dziennikarz, z kt贸rym si臋 skontaktowa艂, nast臋pnego dnia wpad艂 pod autobus. Nast臋pny dosta艂 piln膮 informacj臋 od jakich艣 dalekich krewnych, wyjecha艂 i nigdy nie wr贸ci艂. Po tych dw贸ch przypadkach Simon zaprzesta艂 kontakt贸w z mediami.

Alicja nigdy tak do ko艅ca nie uwierzy艂a w to co si臋 sta艂o. Wm贸wi艂a sobie, 偶e samob贸jc膮 by艂 kto艣 ca艂kiem obcy, a Simon po prostu znalaz艂 si臋 pod South Station Tower przypadkiem. Wbrew jakiejkolwiek logice, przyj臋艂a mieszkanie, kt贸re brat zapisa艂 jej w testamencie, po czym natychmiast je sprzeda艂a. Nigdy potem nie odzyska艂a pe艂nej r贸wnowagi psychicznej, mimo pe艂nego wsparcia ze strony m臋偶a i dzieci. Zmar艂a jako wieloletnia pacjentka szpitala psychiatrycznego.

Simon, za pieni膮dze ze sprzeda偶y domu, wyjecha艂 do Nepalu. Do ko艅ca 偶ycia m臋czy艂o go kim (lub czym) w艂a艣ciwie jest. Zmar艂 bezdzietnie do偶ywszy p贸藕nej staro艣ci.

Steven oczywi艣cie straci艂 prac臋 w Hytronix. Przez wiele lat pr贸bowa艂 szcz臋艣cia w r贸偶nych firmach zwi膮zanych z nanotechnologi膮, jednak nigdzie nie potrafi艂 zagrza膰 miejsca. Dzieci powyje偶d偶a艂y na studia. Opieka nad 偶on膮 poch艂on臋艂a wszystkie oszcz臋dno艣ci. Zmar艂 na zawa艂, nie do偶ywszy pi臋膰dziesi膮tki.

Stella wysz艂a za m膮偶 za PJ-a. By艂 gnojem, ale tylko s艂u偶bowo. Poza prac膮 okaza艂 si臋 by膰 najlepszym m臋偶em pod s艂o艅cem (a Stella mia艂a mn贸stwo materia艂u por贸wnawczego, zebranego za m艂odu).

Babu zosta艂 oczyszczony z zarzut贸w i pracowa艂 do emerytury w Biurze, na stanowisku szefa dzia艂u kontroli jako艣ci oprogramowania. Tamtego dnia wykaza艂 si臋 zimn膮 krwi膮 i powt贸rzy艂 ca艂o艣膰 test贸w z Rojem ju偶 bez udzia艂u cywili. Oryginalnych danych, tych ze skoku, nigdy nie uda艂o si臋 odnale藕膰.

Siva zaj膮艂 miejsce Carli, kt贸r膮 Firma zwolni艂a w trybie natychmiastowym. Dosta艂a now膮 to偶samo艣膰, mieszkanie w p贸艂nocnej Kanadzie oraz zakaz powrotu do kraju. Jej dalsze losy pozostaj膮 nieznane.

Dalsze prace nad interfejsem akustycznym Nano ostatecznie zarzucono.

Ale to ju偶 ca艂kiem inna historia.

***

Dublin, kwiecie艅 - sierpie艅 2013

https://xpil.eu/Xi1gw

7 komentarzy

  1. Czy偶bym by艂 pierwszy po lekturze tej wspania艂ej prozy? Czyta艂o si臋 dobrze, temat po trosze bliski, warsztat mi si臋 podoba艂, kontynuacji by si臋 chcia艂o. Przyznam, 偶e w cz臋艣ci dotycz膮cej struktury Nano musia艂em si臋 podeprze膰 艂okciem, bo ten molekularny opis mnie nieco przyt艂oczy艂, ale to by艂a tylko chwila czytelniczej niedyspozycji. Ca艂a reszta – prowadzenie w膮tku, zmiany optyki, napi臋cie i lekki dowcip w tle – LIKE IT.

    1. Ej no, to jest wabik na trolle, mia艂o si臋 tu rozp臋ta膰 piek艂o na temat grafomanii autora, nieudolnego zako艅czenia, porwanej pseudofabu艂y itd. Wszystko popsu艂e艣…

      Za艣 co do kontynuacji – to w艂a艣nie JEST kontynuacja, zacz臋艂o si臋 pó艂tora roku temu mini-opowiadankiem "Plan idealny".

      Link tutaj.

  2. Noo, opowiadanie palce liza膰. Te偶 mnie, musz臋 przyzna膰, korci艂o, by fragment o nano przeskoczy膰, ale ja ju偶 tak mam nawet w kontakcie z literatur膮 bardziej tradycyjn膮. Fragmenty opisowe traktuje jako spowolnienie rozwijaj膮cej si臋 akcji, a ja przecie偶 koniecznie MUSZ臉 WIEDZIE膯 CO B臉DZIE DALEJ!!!

    Podsumowuj膮c, jestem na tak. Czekam z niecierpliwo艣ci膮 na dalszy ci膮g dalszego ci膮gu. Brawo maestro…

    1. Wygl膮da na to, 偶e wszystkim najmniej si臋 podoba艂y te kawa艂ki o Nano 馃檪 A ja g艂ównie dla nich to opowiadanko pisa艂em…

      Ci膮gu dalszego raczej nie przewiduj臋. Z drugiej strony, pó艂tora roku temu te偶 nie przewidywa艂em – po偶yjemy, zobaczymy.

  3. Prey Crichtona mi przychodzi do glowy. Lubie. Nano tez lubie. Moze sie podejme 馃槈 A na razie pedze na hiszpanski 馃槈

    1. A spoko, t艂umacz sobie w najlepsze, smacznego. Z tym, 偶e to jest druga cz臋艣膰, pierwsza to „Plan doskona艂y”. Ale nikt nie m贸wi艂, 偶e trzeba t艂umaczy膰 po kolei 馃檪

      1. Plan zamierzam przeczytac dopiero bo mialam malo czasu wczesniej, nie zebym teraz maial duzo, ale znajde :D. wszytko jest kwestia mojej znajomosci tematu 馃檪 W Nano akurat orientuje sie calkiem niezle jak na lajkonika 馃槈 czy tez lajkoniczyne 馃槈

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Je偶eli chcesz do komentarza wstawi膰 kod, u偶yj sk艂adni:
[code]
tutaj wstaw sw贸j kod
[/code]

Je偶eli zrobisz liter贸wk臋 lub zmienisz zdanie, mo偶esz edytowa膰 komentarz po jego zatwierdzeniu.