Oglądaliście "Od zmierzchu do świtu" Quentina Tarantino? Pewnie tak, bo to taki film, który oglądali wszyscy. Lub prawie wszyscy. No chyba że ktoś nie lubi Quentina - ale jak można go nie lubić?
(Nawiasem mówiąc jeżeli ktoś nie oglądał to bardzo polecam - najpierw mamy nieudany skok, w wyniku którego Tarantino ma na wylot dziurę w łapie, następnie są cycki Salmy Hayek, a potem zapada zmierzch, Salma z kumplami wysuwają kły i zaczyna się naprawdę ostra jazda. Zdecydowanie nie dla dzieci).
No więc "Blood Red Sky" to produkcja niejako analogiczna, tylko zamiast knajpy mamy... samolot.
Spoiler alert
Uwaga. Dalsza część wpisu zdradza istotne szczegóły fabuły. Czuj się ostrzeżony.
Mama (Nadja) z synkiem (Eliasem) lecą samolotem z Frankfurtu do Nowego Jorku, gdzie lekarze mają pomóc Nadji z rzadką chorobą krwi.
Na pokładzie ujawniają się islamscy ekstremiści, którzy przejmują kontrolę nad Boeingiem i zawracają go w celu zniszczenia Börse Frankfurt. Ekstremiści nie pier*olą się w tańcu i jak im ktoś podskakuje, zostaje zastrzelony.
Nadja próbuje im podskoczyć, ale co taka jedna kobitka może wobec bandy bandyckich bandziorów? Dostaje trzy kule w klatkę piersiową, jej ciało zostaje zaciągnięte w tył samolotu. Elias w szoku. Pasażerowie też.
Mniej więcej do tego miejsca film zapowiada się na całkiem niezły kryminał. Krwawy i brutalny, owszem, ale niczego sobie.
No a potem Nadja otwiera czerwone oczy, wysuwa kły i już do samego końca mamy rzeźnię, przy której "Teksaska masakra piłą mechaniczną" to kołysanka dla grzecznych dzieci. Nie da się tego opowiedzieć, ale też chyba nie powinno się, więc nawet nie będę próbował 🙂
Moja prywatna ocena: 2/10. Jeden punkt za charakteryzację, drugi za Purcella, którego lubię głównie za "Prison Break", a też trochę za rolę głównego złodupca w trzeciej części "Blade'a". Tu zagrał głównego nadszyszkownika terrorystów. Ale filmu nie uratował.
Tak że tego, ten. Nie polecam. No chyba że kogoś takie kino bawi, to polecam.
Od kilku lat nie oglądam żadnych filmów fabularnych, szkoda mi na nie czasu. A poza tym od 2 lat jeszcze ani razu nie włączyłam telewizora, zupełnie nie wiem po co on u mnie stoi. No chyba tylko jako “łapacz kurzu”, jeden przedmiot więcej do przelecenia ścierką przy sprzątaniu.
Miłego;)
Natomiast Ash vs Evil Dead bawi. Polecam.