Kolejny (po podatkach) przykład zwycięstwa biurokracji nad zdrowym rozsądkiem to polski system rejestrowania samochodów.
Nie będę o nim pisał szczegółowo, bo już nie pamiętam konkretów - napiszę jak jest u nas, a wnioski niech już sobie Czytelnik wyciągnie sam.
Po pierwsze primo, tutaj samochód dostaje numer rejestracyjny RAZ (przy pierwszym zakupie) i ma go do końca (chyba że ktoś go wywiezie potem na stałe za granicę i tam będzie musial przerejestrować). Tak więc zmiana właściciela samochodu nie pociąga za sobą konieczności zmiany numeru rejestracyjnego.
Po drugie primo, numer rejestracyjny niesie ze sobą dużo różnych informacji i nie jest wyłącznie prostym identyfikatorem pojazdu. W skład numeru rejestracyjnego wchodzą:
1. Dwie ostatnie cyfry roku, w którym auto zostało zarejestrowane (na ogół jest to również rok produkcji auta)
2. Oznaczenie hrabstwa.
3. Liczba będąca numerem kolejnym auta zarejstrowanego w danym roku w danym hrabstwie.
Przykład: 99 D 77439
To jest 77439. auto zarejestrowane w 1999 roku w Dublinie.
Inny przykład: 06 DL 5520
To jest 5520. auto zarejestrowane w Donegal w 2006 roku.
Prawda, że proste? Unika się biegania z tablicami po urzędach, wydawania nowych dowodów rejestracyjnych oraz Bill-wie-czego-jeszcze. Dodatkowo, znając przybliżone statystyki sprzedaży aut, można łatwo ocenić (w przybliżeniu rzecz jasna) czy auto pochodzi z początku, ze środka czy z końca danego roku.
Również dokumentacja związana z autem jest znacznie uproszczona. Jedyny dokument, który kierowca musi mieć przy sobie to prawo jazdy. Do tego dochodzi badanie techniczne (o ile auto ma ponad 4 lata), ubezpieczenie oraz podatek drogowy - wszystkie trzy lądują w postaci małych, kwadratowych lub okrągłych plakietek pod przednią szybą od strony pasażera więc nie ma problemu że się zapomni albo zgubi. Nie ma czegoś takiego jak dowód rejestracyjny.
Sam proces zakupu auta jest również uproszczony do minimum. Jeżeli kupujemy na kredyt, salon samochodowy zbierze od nas wszystkie dane i załatwi sprawę z bankiem w naszym imieniu. Jak kupujemy za gotówkę, jesteśmy w stanie wyjechać z salonu nowo kupionym autem w pół godziny od podjęcia decyzji o zakupie. Najbardziej czasochłonne jest zazwyczaj załatwienie ubezpieczenia, bo trzeba się pokazać w ubezpieczalni osobiście i podpisać papierek (jeżeli nam się spieszy, warto wcześniej pójść do ubezpieczalni i przygotować umowę ze wszystkimi szczegółami, żeby w momencie zakupu tylko wpisać numer rejestracyjny auta, podpisać się i zapłacić). Oprócz tego jest jeszcze dowód własności auta, który poprzedni właściciel wysyła do urzędu rejestracji aut, a tenże urząd w ciągu paru dni przesyła nam nowy dokument z naszym nazwiskiem. Zazwyczaj również otrzymujemy od właściciela kserokopię tego dokumentu w razie gdybyśmy musieli się nim okazać (jeszcze mi się nie zdarzyło, ale strzeżonego pambuk strzeże...)
Podatek drogowy trzeba opłacić w ciągu (bodajże) 7 dni od zakupu (można to zrobić online) i gotowe, można jeździć. Aha, co do podatku drogowego, jest on przypisany do pojazdu a nie do właściciela, więc jeżeli planujemy sprzedać auto za 2 miesiące, nie warto go płacić za cały rok (można za kwartał, sześć miesięcy albo rok) bo nadpłaconego podatku nie można przenieść na następne auto, a po co opłacać podatek obcemu człowiekowi (chyba że użyjemy tego jako sposobu na zbicie ceny auta).
Oprócz płacenia gotówką bądź kredytem jest jeszcze opcja trade-in - można swoje auto wymienić na inne za dopłatą. W takim przypadku należy najpierw odwiedzić wszystkich okolicznych dealerów i dowiedzieć się ile mogą nam zaoferować za nasze auto. Różnice są ogromne - na przykład dwa lata temu za trzyletniego Yarisa oferowano mi w większości salonów 4,500 - 5,000€ a w jednym salonie zaproponowano mi 7,000€ i facet dorzucił jeszcze 500€ jak mu pokazałem rachunek za niedawno robiony serwis. Oczywiście wiadomo od zawsze, że salon to nie jest Matka Teresa i z człowieka zedrze tak czy siak - z drugiej strony jest dużo szybciej i wygodniej, i nie trzeba kombinować z osobnym sprzedawaniem auta.
Obecne auto kupiłem dwa lata temu, w sobotę wczesnym popołudniem. Załatwiłem wszystkie formalności i wyjechałem z salonu nowym autem w ciągu niecałej godziny od wejścia. Wiem na pewno, że bez dużych pleców albo paru łapówek w Polsce byłoby to niewykonalne - za dużo formalności po drodze, a wszystkie urzędy pozamykane... A tutaj rachu ciachu i gotowe.
Dziś kawału na koniec nie będzie. Jak ktoś zgłodniały śmiechu, niech zajrzy na http://www.joemonster.org/krotkie.php - tam się zawsze coś wygrzebie.
Kilka uwag:
Kartka od Taxu jest okragla.
Rowniez od ubezpieczenia moze byc okragla, zalezy od firmy. Jedynie NCT na 100% jest kwadratowe.
Dowod wlasnosci auta wysyla sie oryginalny, nie kopie. I powinien go wyslac do Shannon poprzedni wlasciciel a nie dawac nam do reki. Do sprzedazy potrzebny jest nowy oryginal, ktory przychodzi na nasze nazwisko.
Tax jest przechodni jak najbardziej. Czyli jesli kupujemy auto z taxem do konca roku, to do konca roku nie musimy sie o to martwic.
Rowy mi kopać a nie bloga pisać! Stosowne korekty naniosłem 😉
Sie kolega publicznie wypaluje… ten… wroc… wybiczuje i zostanie mu wybaczone;)
To tak też można? Patrz a ja głupi sobie zawsze wiadro popiołu na łeb sypię. Stoi jedno zawsze pod ręką w razie jakby mi ktoś coś wytknął :]
Ciągle coś tu jest pomotane z tym podatkiem i ubezpieczeniem, które jest nieprzechodnie 🙂 Aha, co do podatku drogowego, jest on nieprzechodni, więc jeżeli planujemy sprzedać auto za 2 miesiące, nie warto go ubezpieczać na rok (można na kwartał, 6 miesięcy albo rok) bo nadpłaconego podatku nie można przenieść na następne auto. Natomiast jak najbardziej można kupić auto z podatkiem opłaconym przez poprzedniego właściciela do końca roku / kwartału etc.
Nic nie jest namotane; jest dokładnie jak napisałem. Innymi słowy, Road Tax zostaje przy aucie a nie przy kierowcy. Możesz kupić auto z Road Taxem opłaconym naprzód, ale nie możesz Road Taxu opłaconego naprzód przenieść na inne auto.