Fresk

https://xpil.eu/srfYe

Poni偶szy tryplecik by艂 pisany w strz臋pkach wolnego czasu, na przestrzeni oko艂o czterech miesi臋cy. Brakuje mu sp贸jno艣ci, pomys艂u, stylu i sensu. Fabu艂a rwie si臋 niczym sparcia艂y ko艂nierz kurtki stryja Zenona na przedn贸wku. Autor pisze na tematy, o kt贸rych nie ma zielonego poj臋cia. Nic nie pasuje i nic si臋 nie zgadza. Ni偶ej upa艣膰 ju偶 nie spos贸b. Witamy na blogu xpil.eu...

***

Nicola westchn膮艂 ci臋偶ko. By艂 zdecydowanie za stary na takie przygody.

Szybko odrzuci艂 t臋 my艣l.

"Staro艣膰 zaczyna si臋 w umy艣le. To stan 艣wiadomo艣ci. Cia艂o jest wt贸rne."

Tak zwyk艂 mawia膰 jego 艣wi臋tej pami臋ci ojciec, kt贸ry do偶y艂 osiemdziesi臋ciu trzech lat, i kt贸ry do samego ko艅ca twierdzi艂, 偶e jest zupe艂nie m艂ody, tylko czasem musi naoliwi膰 t臋 cholern膮 maszyn臋, 偶eby za bardzo nie skrzypia艂a. Oliwi艂 zwykle Jasiem W臋drowniczkiem, chocia偶 pod koniec miesi膮ca zdarza艂o si臋, 偶e do konserwacji "cholernej maszyny" u偶ywa艂 zwyczajnego spirytusu.

Niezale偶nie jednak od tego, co m贸wi艂 na ten temat jego ojciec, fakty by艂y bezlitosne. Nicola mia艂 ju偶 wi臋cej z ty艂u, ni偶 z przodu. By艂 tego bole艣nie 艣wiadom i 艣wiadomo艣膰 ta coraz cz臋艣ciej dra偶ni艂a go niezno艣nym brz臋czeniem gdzie艣 z ty艂u g艂owy. Jakby kto艣 wsadzi艂 mu pod czapk臋 worek w艣ciek艂ych 贸s.

Spojrza艂 jeszcze raz na sufit. Pomimo zwichni臋tej kostki, pulsuj膮cej t臋pym b贸lem, oraz sporych rozmiar贸w guza rosn膮cego na czole niczym cholerna parodia bindi, przepe艂nia艂o go wewn臋trzne zadowolenie i poczucie spe艂nienia. Fresk sprawia艂, 偶e ciasne wn臋trze niewielkiego ko艣ci贸艂ka wydawa艂o si臋 teraz o wiele wi臋ksze, ni偶 trzy miesi膮ce temu. Najtrudniejsze by艂y naro偶niki. W艂a艣nie przez jeden z nich Nicola o ma艂o nie przywita艂 si臋 dzi艣 z ojcem. P臋dzel ledwie si臋ga艂 ostatniej, naro偶nej ceg艂y i Nicola musia艂 troch臋 za bardzo wychyli膰 si臋 w tamt膮 stron臋. Upadek z wysoko艣ci czterech metr贸w zako艅czy艂 si臋 pechowo. Skr臋cona kostka by艂aby niewielk膮 cen膮 za nieostro偶no艣膰. Jednak kiedy niezdarnie gramoli艂 si臋 z kamiennej pod艂ogi, oberwa艂 w sam 艣rodek czo艂a szczebelkiem drabiny, kt贸ra po d艂u偶szym wahaniu, w艂a艣nie w tamtym momencie zdecydowa艂a si臋 jednak przewr贸ci膰.

Mog艂o by膰 gorzej. Cztery centymetry ni偶ej i sko艅czy艂by z pogruchotanym nosem. Dwa centymetry w lewo albo w prawo i m贸g艂by w szkolnym teatrzyku gra膰 cyklopa bez charakteryzacji.

Przyk艂adaj膮c do czo艂a zwil偶ony r臋cznik ocenia艂 swoje dzie艂o z perspektywy pod艂ogi. Oczyma pami臋ci wci膮偶 widzia艂 stary, szarobury sufit i pr贸bowa艂 sobie wyobrazi膰 radosne zaskoczenie widza - mo偶e turysty, mo偶e ksi臋dza, a mo偶e po prostu przypadkowego przechodnia - kt贸ry zamiast tradycyjnego w tych okolicach betonowego sufitu ujrzy jego dzie艂o. Fresk przedstawia艂 rozw艣cieczony t艂um wiernych, wrzucaj膮cych zawini臋te w 艣nie偶nobia艂e prze艣cierad艂o cia艂o do rw膮cej pod drewnianym mostem, spienionej rzeczki. Kolory, jak zwykle, uda艂o si臋 odwzorowa膰 idealnie. Specjalna farba zapewnia艂a trwa艂o艣膰 obrazu na wiele lat po tym, jak prawnuki Nicoli opuszcz膮 ten pad贸艂.

Chcia艂 jeszcze dzi艣 doko艅czy膰 ten ostatni naro偶nik, ale po kr贸tkiej wewn臋trznej walce da艂 sobie spok贸j. Promienie sierpniowego s艂o艅ca rzuca艂y d艂ugie cienie na nieregularn膮 szachownic臋 kamiennej posadzki. B贸l g艂owy wprawdzie ust膮pi艂, ale kostka wygl膮da艂a nieciekawie. Niezdarnie podpieraj膮c si臋 krzes艂em, Nicola poku艣tyka艂 do g艂贸wnych drzwi. Na zewn膮trz rze艣kie powiewy wieczornego, alpejskiego wiatru sprawi艂y, 偶e szczelnie dopi膮艂 kurtk臋 pod sam膮 szyj膮. Wyj膮艂 zza pazuchy przedpotopow膮 kom贸rk臋 i zadzwoni艂 do Phyllis.

***

Papahi Takete Tuatapu bezceremonialnie gapi艂 si臋 na przybysza. Papahi wszystko robi艂 bezceremonialnie, poniewa偶 mia艂 taki charakter. Poza tym by艂 kr贸lem tej wyspy, a tak偶e kilku s膮siednich wysepek, wystawiaj膮cych niewielkie czubki ska艂 ponad spokojne o tej porze roku fale Pacyfiku. Jako kr贸l nie musia艂 martwi膰 si臋 o 偶adne konwenanse.

Go艣膰 nie wygl膮da艂 na wi臋cej ni偶 pi臋膰dziesi膮t lat. Czerstwe oblicze pokrywa艂a warstwa trzydniowego zarostu. Dotarcie ze 艣rodka Europy a偶 tutaj, na Tonga, wymaga艂o od Miko艂aja du偶ej dozy cierpliwo艣ci, a tak偶e ca艂kiem sporej dozy got贸wki. 艁ap贸wki, kt贸re urz臋dnicy wyspiarskich pa艅stewek uwa偶ali za co艣 tak naturalnego jak powietrze czy woda, poch艂on臋艂y ju偶 lwi膮 cz臋艣膰 bud偶etu przeznaczonego na t臋 wycieczk臋. Mia艂o to swoje dobre strony. Miko艂aj musia艂 po drodze zgubi膰 kilku zbyt w艣cibskich osobnik贸w o lepkich r臋kach i niedobrych spojrzeniach sugeruj膮cych, 偶e za dziesi臋膰 dolar贸w ch臋tnie poder偶n臋liby mu gard艂o, a gdyby ich 艂adnie poprosi膰, zrobiliby to pewnie za darmo. Poniewa偶 jednak nie by艂 to jego pierwszy wypad w te okolice, potrafi艂 sobie radzi膰 z takimi oprychami. Wygl膮da艂 niepozornie, co bardzo pomaga艂o os艂abi膰 czujno艣膰 wszelakiej ma艣ci zbir贸w. Tym gorzej dla nich. Jednak poniewa偶 wi臋kszo艣膰 got贸wki ju偶 si臋 rozp艂yn臋艂a w czelu艣ciach machiny urz臋dniczej, Miko艂aj przesta艂 by膰 艂akomym k膮skiem dla tych, kt贸rzy zazwyczaj skubali frajer贸w, a kt贸rzy jeszcze nie mieli przyjemno艣ci obcowania z naszym podr贸偶nikiem. Ci, kt贸rzy t臋 przyjemno艣膰 mieli, zasilali obecnie szeregi pacjent贸w intensywnej opieki medycznej okolicznych szpitali. Ci bardziej pechowi zasilali piramid臋 pokarmow膮 oceanicznej flory i fauny, przyczyniaj膮c si臋 do u偶y藕nienia i tak ju偶 bogatego w sk艂adniki od偶ywcze dna.

Papahi by艂 nieufny. W male艅kiej spo艂eczno艣ci rz膮dzonego przeze艅 kr贸lestwa nie by艂o miejsca na zaufanie. Zw艂aszcza na tak wysokim stanowisku. S艂owa "ufny" i "martwy" by艂y w tych okolicach synonimami. Nale偶a艂o si臋 mie膰 na baczno艣ci przez ca艂y czas. Kr贸l na wszelki wypadek postawi艂 w zacienionych naro偶nikach swej ogromnej, p贸艂otwartej komnaty swych najlepszych 艂ucznik贸w. Co prawda istnia艂o niewielkie prawdopodobie艅stwo, 偶e kto艣 b臋dzie pr贸bowa艂 przekupi膰 艂ucznik贸w, aby pozby膰 si臋 kr贸la, jednak Papahi dobrze dobiera艂 swych przybocznych.

Miko艂aj spokojnym, zdecydowanym, ale nie za szybkim krokiem, zmierza艂 w kierunku tronu. Nie wiedzia艂 o czaj膮cych si臋 w ciemno艣ciach 艂ucznikach, ale przypuszcza艂, 偶e Tuatapu ma jakie艣 zabezpieczenie na wypadek, gdyby go艣膰 okaza艂 si臋 podstawionym morderc膮. Dlatego te偶 szed艂 z r臋koma lekko rozchylonymi, tak, 偶eby kr贸l m贸g艂 wyra藕nie widzie膰 wn臋trza jego d艂oni.

Nie planowa艂 nikogo zabija膰.

Wizyta Miko艂aja mia艂a charakter czysto biznesowy. Jego papierowe konsorcjum od trzech pokole艅 ros艂o w si艂臋, wbrew przeciwnym pr膮dom historii, pod艂ej ekonomii i zwyk艂ej, ludzkiej z艂o艣liwo艣ci. Odziedziczony po ojcu maj膮tek by艂 ogromny, a Miko艂ajowi skutecznie udawa艂o si臋 go pomna偶a膰, z roku na rok. Mia艂 wrodzony zmys艂 do negocjacji, by艂 bezczelny, a do tego inteligentny i wci膮偶 szybko si臋 uczy艂, pomimo ci膮偶膮cego na nim 艂adunku ponad pi臋ciu dekad intensywnego 偶ycia.

Jedna z odn贸g konsorcjum, zarejestrowana w irlandzkim Cork firma-c贸rka o przewrotnej nazwie Stampede, operowa艂a na rynku znaczk贸w pocztowych. W ci膮gu ostatnich kilkunastu lat uda艂o si臋 wch艂on膮膰 lub zniszczy膰 wi臋kszo艣膰 krajowych monopolist贸w w tej bran偶y. Stampede bez pardonu wyrzyna艂o lokalnych potentat贸w pocztowych, oferuj膮c atrakcyjne pakiety zni偶ek ocieraj膮ce si臋 czasem o dumping. Jednak 偶adna z komisji nigdy niczego Miko艂ajowi nie udowodni艂a i teraz ekonomia wielkiej skali zaczyna艂a przynosi膰 ca艂kiem konkretne zyski. A聽 Tonga by艂o jednym z ostatnich rynk贸w, kt贸re jeszcze opiera艂y si臋 hegemonii Stampede. Bynajmniej nie z przyczyn politycznych czy ekonomicznych. Albo raczej tak, z tych w艂a艣nie przyczyn, ale rozumianych do艣膰 przewrotnie: by艂o to pa艅stewko po艂o偶one w najbardziej zakurzonym i niedost臋pnym kawa艂ku globu, o przyzerowej warto艣ci PNB, zupe艂nie nielicz膮ce si臋 na mi臋dzynarodowej arenie politycznej. Jednak Miko艂aj zawsze uwa偶a艂, 偶e rzeczy trzeba doprowadza膰 do ko艅ca, nawet je偶eli ostatnie szczeg贸艂y s膮 pozornie nieistotne lub wymagaj膮 nieco wi臋cej wysi艂ku i po艣wi臋cenia.

Poza tym, dawno ju偶 nie mia艂 porz膮dnego urlopu.

Tak czy siak, maszerowa艂 teraz r贸wnym krokiem w stron臋 kr贸la ("kr贸lika", jak z lekkim rozbawieniem nazywa艂 go w my艣lach). Podszed艂 na odleg艂o艣膰 wyci膮gni臋tej r臋ki i zagai艂 po angielsku:

- Wasza Wysoko艣膰.

Kr贸lik okaza艂 si臋 by膰 kr贸lem na poziomie. Po europejsku u艣cisn膮艂 podan膮 przez Miko艂aja r臋k臋 i zaprosi艂 go do suto zastawionego sto艂u, gdzie przez kolejnych kilkana艣cie minut prze偶uwali pieczone banany, sa艂atk臋 papajow膮 i kurczaka w sosie s艂odko-kwa艣nym, a tak偶e wymieniali uwagi na temat p艂yw贸w i pogody. Potem przenie艣li si臋 w bardziej zacieniony k膮t sali, gdzie przy kieliszku sfermentowanego mleczka kokosowego przeszli wreszcie do rozmowy o interesach.

Chodzi艂o rzecz jasna o reklamy na znaczkach. Z kr贸lem nie rozmawia艂o si臋 o szczeg贸艂ach, zreszt膮 gdyby zasz艂a taka potrzeba, w og贸le nie trzeba by by艂o rozmawia膰. Pieni膮dze, przekazane w odpowiednie r臋ce, otwieraj膮 ka偶de drzwi. Miko艂aj postanowi艂 jednak zagra膰 w otwarte karty i poprowadzi膰 spraw臋 w spos贸b politycznie poprawny. Sprawdzi膰, czy jeszcze pami臋ta smak w艂asnej uczciwo艣ci. Tak wi臋c roztoczy艂 przed Takete wizj臋 Tonga op艂ywaj膮cego w bogactwa p艂yn膮ce z przychod贸w z reklamy. Kwiecistym j臋zykiem kre艣li艂 艣wietlan膮 przysz艂o艣膰 obywateli, zadowolonych z 艂atwego dochodu, mog膮cych wreszcie samodzielnie op艂aci膰 studia dzieciom, czy kupi膰 lepszy sprz臋t do po艂ow贸w. Papahi jednak okaza艂 si臋 by膰 politykiem starej daty i szybko przeszed艂 do sedna:

- Co b臋d臋 z tego mia艂?

Miko艂aj w u艂amku sekundy przeobrazi艂 si臋 z jowialnego, przyjaznego faceta z plecakiem w twardego negocjatora (z plecakiem). Kr贸l zagra艂 va banque i za偶膮da艂 twardo czterdziestu milion贸w dolar贸w w got贸wce. Miko艂aj u艣miechn膮艂 si臋 lekko i wskaza艂 na plecak:

- Omnia mea mecum porto. Wasza Wysoko艣膰 nie s膮dzi chyba, 偶e dysponuj臋 tak膮 kwot膮? Poza tym, to prawie dziesi臋膰 procent waszego przychodu narodowego brutto. Mog臋 zamiast tego zaoferowa膰 krow臋 i trzy jaki.

Zagrywka by艂a zwyk艂膮 prowokacj膮. M贸g艂by potem zorganizowa膰 akcj臋 pacyfikacyjn膮 pod pretekstem bezprawnego ataku na prezesa du偶ej firmy. Jednak kr贸lik nie da艂 si臋 sprowokowa膰 i odrzek艂 z podobnym u艣miechem:

- Masz w tym plecaku krow臋 i trzy jaki?
- Mog臋 Waszej Wysoko艣ci zorganizowa膰 sto kr贸w i tysi膮c jak贸w w ci膮gu dwudziestu czterech godzin.
- W tym klimacie pierwsza setka wyzdycha zanim zd膮偶ysz przywie藕膰 drug膮. Poza tym, utrzymanie jak贸w kosztuje.
- Ile?
- Sto tysi臋cy.
- Pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy w got贸wce, i 偶adnych jak贸w.
- Sto tysi臋cy i ani centa mniej.
- Pi臋膰dziesi膮t tysi臋...

艢wist strza艂y us艂ysza艂 ju偶 po tym, jak stalowy grot przewierci艂 si臋 przez jego lewe rami臋. Kompozytowy 艂uk na wielokr膮偶ku by艂 dum膮 Tokoni, najlepszego strzelca w promieniu wielu mil, a tak偶e jedynego, kt贸ry potrafi艂 pos艂ugiwa膰 si臋 tego typu broni膮. Strza艂 by艂 czysty, grot min膮艂 ko艣膰 i wyszed艂 przodem, przez biceps. 艢rodek brzechwy tkwi艂 w ramieniu go艣cia, kt贸ry powinien by艂 teraz wrzeszcze膰 z b贸lu. Nic takiego jednak nie nast膮pi艂o. Twarz Miko艂aja przybra艂a nieco bledszy kolor, w odr贸偶nieniu od r臋kawa koszuli, szybko nasi膮kaj膮cego karminem.

- Wasza Wysoko艣膰 twardo negocjuje, jak widz臋.

Pogmera艂 zdrow膮 r臋k膮 w plecaku i wyj膮艂 stamt膮d niewielkie obc臋gi, kt贸re nast臋pnie prze艂o偶y艂 pod lew膮 pach膮 do ty艂u i przez chwil臋 pr贸bowa艂 obci膮膰 wystaj膮c膮 z ty艂u cz臋艣膰 strza艂y. Jednak kompozytowa brzechwa nie poddawa艂a si臋 i Miko艂aj wreszcie da艂 sobie spok贸j. Od艂o偶y艂 obc臋gi i spyta艂 lekko u艣miechaj膮cego si臋 Takete:

- Mog臋 si臋 tutaj wykrwawi膰 i narazi膰 Wasz膮 Wysoko艣膰 na koszty czyszczenia dywan贸w, albo mo偶emy dobi膰 targu. Wasza Wysoko艣膰 mo偶e liczy膰 na moj膮 przychylno艣膰 w kwestiach finansowych, o ile tylko zechce Wasza Wysoko艣膰 poprosi膰 swoich ludzi o opuszczenie broni, a tak偶e zapozna膰 mnie z lokalnym przedstawicielem s艂u偶by zdrowia, kt贸rego, jak zgaduj臋, ma Wasza Wysoko艣膰 na podor臋dziu.

Ciurkaj膮cy strumyk krwi 艣wiadczy艂 o tym, 偶e strza艂a musia艂a uszkodzi膰 jakie艣 wi臋ksze naczynie krwiono艣ne. Czu艂 lekkie ciep艂o mrowi膮ce go w lewym barku, a tak偶e niepokoj膮cy bezw艂ad w przedramieniu.

- Ja twardo negocjuj臋? Najmocniej przepraszam, ale zasz艂o ma艂e nieporozumienie. Bra艂e艣 kiedy艣 udzia艂 w aukcji?

- Zdarzy艂o mi si臋, Wasza...

- Sko艅cz偶e ju偶 z t膮 moj膮 wysoko艣ci膮, m贸wi mi Takete. Wyobra藕 sobie, bra艂em kiedy艣 udzia艂 w aukcji. Um贸wi艂em si臋 z domem aukcyjnym, 偶e potarcie brody oznacza rezygnacj臋 z dalszej licytacji, a podrapanie si臋 po nosie - podbicie oferty. Potem by艂o jak w tanim slapsticku. Zasw臋dzia艂o mnie, wi臋c si臋 podrapa艂em. Teraz tkwi臋 tutaj, zamiast w pierdlu. Tylko dlatego, 偶e zaprzyja藕niony s臋dzia zna艂 si臋 dobrze z lokalnym podsekretarzem stanu. Musz臋 sp艂aci膰 p贸艂 miliona dolar贸w z odsetkami, albo b臋d臋 kr贸lowa艂 temu zapyzia艂emu zak膮tkowi do ko艅ca 偶ycia. Hej, nie zasypiaj jak do ciebie m贸wi臋!

Po uderzeniu w twarz Miko艂aj ockn膮艂 si臋 na chwil臋, chocia偶 bardzo chcia艂o mu si臋 spa膰. Straci艂 ju偶 dobre dwa litry i nie nad膮偶a艂 za bardzo za s艂owami kr贸lika. P贸艂przytomnie wskaza艂 na lew膮 r臋k臋, z kt贸rej wci膮偶 wystawa艂o drzewce i z lekkim u艣miechem zagai艂:

- Mmmm, ghbwr?

- Lekarz ju偶 idzie, nie panikuj. Skup si臋 i s艂uchaj. Potrzebuj臋 tych stu tysi臋cy. Nie targuj si臋 ze mn膮, bo ci臋 wypatrosz臋 jak ba偶anta i podam na jutrzejszym obiedzie jako g艂贸wn膮 potraw臋. To jak b臋dzie?

Miko艂aj kiwn膮艂 g艂ow膮, nie do ko艅ca 艣wiadom o co go pytaj膮. Po czym zemdla艂, tym razem ju偶 na dobre. Ostatni膮 rzecz膮, jak膮 poczu艂, by艂a silna wo艅 sfermentowanych jab艂ek.

Lekarz chwyci艂 padaj膮cego Miko艂aja w ostatniej chwili. Zaraz te偶 zabra艂 si臋 do reanimacji, w tych warunkach polegaj膮cej g艂贸wnie na zatamowaniu 藕r贸d艂a krwawienia oraz podtykaniu pacjentowi szmatki nas膮czonej amoniakiem. Wyj臋cie strza艂y wymaga艂o naci臋cia sk贸ry, kt贸re p贸艂przytomny Miko艂aj przyj膮艂 nadzwyczaj spokojnie. Jeszcze tylko par臋 szw贸w, zastrzyk przeciwzapalny, wi臋cej amoniaku...

Lekarz dawa艂 Miko艂ajowi fifty-fifty. No, mo偶e ciut wi臋cej, bo ch艂op by艂 na schwa艂. Z drugiej strony, straci艂 ca艂kiem sporo krwi. Jednak skoro pompka ss膮co-t艂ocz膮ca jeszcze si臋 nie zakrztusi艂a z braku ci艣nienia, pacjent powinien przetrwa膰.

Kr贸l w tym czasie z zatroskanym wyrazem twarzy grzeba艂 w miko艂ajowym plecaku. Jego zawarto艣膰 okaza艂a si臋 r贸wnie tajemnicza co bezu偶yteczna. Kilka nieoznakowanych pude艂ek, jakby lekarstwa, czy ki czort? Wojskowy n贸偶, troch臋 got贸wki (g艂贸wnie dwudziestki i pi臋膰dziesi膮tki). Notes z mn贸stwem kod贸w. Kalkulator kieszonkowy. Nie licz膮c tych paru groszy, nie znalaz艂 niczego, co da艂oby si臋 szybko spieni臋偶y膰.

Dwie godziny p贸藕niej Miko艂aj by艂 ju偶 w pe艂ni przytomny i siorba艂 wodnist膮 zup臋, zaserwowan膮 przez grub膮 piel臋gniark臋 w lokalnym szpitalu.

Dwa dni p贸藕niej odwiedzi艂 go Takete i przypomnia艂 o obietnicy. Miko艂aj oczywi艣cie niczego nie pami臋ta艂, ale uzna艂, 偶e sto tysi臋cy w tych okoliczno艣ciach to mniej ni偶 drobne na bu艂k臋. Wystawi艂 wi臋c kr贸likowi czek na ca艂o艣膰 kwoty, ustalili, 偶e przedstawiciele handlowi Stampede skontaktuj膮 si臋 z kancelari膮 kr贸lewsk膮 w ci膮gu kilku tygodni i dograj膮 szczeg贸艂y kampanii reklamowej. Potem przybili sobie d艂onie (Miko艂aj lekko si臋 skrzywi艂, bo rozorana r臋ka wci膮偶 rwa艂a 艣wie偶ym b贸lem) i po偶egnali si臋 jak dobrzy znajomi. Tak jakby jeden z nich wcale nie pr贸bowa艂 niedawno zabi膰 tego drugiego. Tak jakby jeden z nich nie pr贸bowa艂 niedawno przekupi膰 drugiego kilkoma 艣wiecide艂kami, perkalem i sol膮.

Miko艂aj chcia艂 jeszcze w tym tygodniu za艂atwi膰 Samoa, ale po kr贸tkiej wewn臋trznej walce odpu艣ci艂 sobie.

Podmuchy ostrej, oceanicznej bryzy szamota艂y si臋 z dachem szpitala. Miko艂aj westchn膮艂 ci臋偶ko, wyj膮艂 wenflony, wsta艂 lekko ze szpitalnego 艂贸偶ka, zarzuci艂 zdrow膮 r臋k膮 plecak i wyszed艂 na zewn膮trz. Si臋gn膮艂 do bocznej kieszonki i wyj臋tym stamt膮d, staro偶ytnie wygl膮daj膮cym telefonem satelitarnym zadzwoni艂 do Peggy.

***

Dfhann Ghraa'z nat臋偶a艂 gruchnie przez ca艂e spektrum, a偶 po samo twarde. Ch臋chle dr偶a艂y lekko w skupieniu. Pr贸bowa艂 wygruzda膰 cokolwiek, ale ch臋dodzi贸r by艂 prze偶臋plony na wskro艣, ledwie da艂o si臋 cokolwiek zgrokowa膰. Przestchn膮艂, lekko ju偶 zniecierpliwiony i przenicowa艂 gruchnie w podprzestrzenie urojone. Tam by艂o troch臋 lepiej. Grokowa艂 obecno艣膰 knypli, wyra藕n膮 jak sztrucha w gnaci, by艂y te偶 krdochonie i prztycle. Wype艂nia艂y szczelnie ca艂膮 fraktalno艣膰 ch臋dodzioru, tylko w pi sz贸stych co艣 tam klepta艂o z cicha. Przestroi艂 gruchnie na subplanki, nieco zaniepokojony zbyt szybkim zwijaniem si臋 podprzestrzeni, i wtedy to zobaczy艂: male艅ki pier艣cie艅 krdochoni ewidentnie kl臋chni艂 si臋, a偶 wzrocza mrowi艂y go od nadmiaru przestrzeni.

Gdyby nie subplankowa korekta gruchni, ju偶 odszed艂by w niebyt. Tymczasem jednak uda艂o mu si臋 odkl臋chni膰 ca艂y pier艣cie艅 i teraz patrzy艂a na niego stamt膮d z艂owroga jama nico艣ci. Odnicowa艂 si臋 z lekkim obrzydzeniem w nadprzestrze艅, zgrokowa艂, 偶e niewiele brakowa艂o.

Po przebudzeniu obieca艂 sobie solennie nigdy wi臋cej nie si臋ga膰 po nalewk臋 stryja Zenona. Si臋gn膮艂 po s艂uchawk臋 i wybra艂 numer do Gladys.

***

Koniec.

https://xpil.eu/srfYe

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Je偶eli chcesz do komentarza wstawi膰 kod, u偶yj sk艂adni:
[code]
tutaj wstaw sw贸j kod
[/code]

Je偶eli zrobisz liter贸wk臋 lub zmienisz zdanie, mo偶esz edytowa膰 komentarz po jego zatwierdzeniu.