Jak powszechnie wiadomo[citation needed] sztuczna inteligencja (czyli po naszemu AI) ma wśród ludzi zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników.
Zwolennicy twierdzą, że martwienie się o to, że AI zrobi się "mądrzejsza" od człowieka jest taką samą bzdurą, jak martwienie się o to, że koparka potrafi udźwignąć więcej gruzu niż człowiek. Wzmacniamy pięść młotem i tak samo wzmacniamy myślenie sztuczną inteligencją. Nie ma w tym niczego złego, same korzyści. Poza tym tak samo jak młot stanowi wzmocnienie bardzo wąskiego spektrum naszej działalności (uderzanie), tak samo AI wzmacnia tylko pojedyncze obszary intelektualne: liczenie, granie w gry czy analizy dużych ilości szybkozmiennych danych. Szachowe AI nie podejmie decyzji o pójściu na spacer z psem zamiast rozegrania kolejnej partyjki szachów. Robot do wyprowadzania psa na spacer nie będzie grał w szachy. A nawet jeśli będzie, to nie będzie w stanie zatrzymać się na widok pełni Księżyca i się nią zachwycić.
Przeciwnicy natomiast - jak można się spodziewać - biją na alarm, że AI "przeskoczy" człowieka i zacznie "żyć" własnym życiem, aż w którymś momencie dojdzie do wniosku, że człowiek jest zbędnym ogniwem w tym dziwnym systemie i w najlepszym przypadku po prostu nas zignoruje, a w najgorszym - usunie, bo zużywamy niepotrzebnie cenną energię.
Ile w tym wszystkim prawdy a ile przesady - ciężko osądzić. Ja osobiście kieruję się w stronę pierwszej grupy, ponieważ wierzę, że po pierwsze inteligencję maszynową da się mierzyć, a po drugie, że jest różnica między inteligencją a świadomością (co jest w sumie mocno uproszczonym podejściem, ale jestem dziś za leniwy, żeby się rozpisywać). Aha, jeszcze po trzecie: nie potrzebujemy AI, żeby zmieść życie z powierzchni naszej planety - wystarczy tylko, że odpowiedni ludzie wcisną na swoich konsolach odpowiednie guziczki i będzie po rybach.
Niemniej jednak pytanie o AI wisi w cyfrowym powietrzu i śmierdzi. Jeden ze Słynnych Ludzi naszych czasów wyartykułował swego czasu bardzo celne spostrzeżenie, które trudno zignorować:
"Nie martwię się, że sztuczna inteligencja przechodzi test Turinga.
Będę się martwił, kiedy zacznie udawać, że nie umie go przejść."
Coś w tym jest. Albowiem niektóre algorytmy już od dość dawna przechodzą test Turinga ze skutecznością ponad 50% (a więc ponad 50% ankietowanych ludzi uważa, że rozmawiało z człowiekiem, podczas kiedy tak naprawdę rozmawiali z maszyną). Nie wiadomo jednak, czy pozostałe algorytmy "uczciwie" oblewają ten test, czy też specjalnie "udają" żeby się nie dać złapać 😉
Hm.
Rozmawiałem kiedyś z pewnym leciwym profesorem, żaląc mu się mniej więcej w ten sposób:
– Czasem mam wrażenie, że niektórzy studenci nie przeszliby testu Turinga.
– Pan ma wrażenie a ja mam pewność!
Nie wyobrażam sobie rzeczywistości, którą dzielilibyśmy wraz z AI, ale 50% to zatrważająca liczba, która zwiastuje rychłe nadejście nowej ery.. 😉
P.S. „[citation needed]” made my day 😀
Pomysł ukradnięty z Wikipedii. Ciężko teraz o oryginalność 😉