No, wieku to chłopu nie zazdroszczę, ani tym bardziej stanu zdrowia. Alzhaimer to nie przelewki i raczej lepiej już nie będzie.
Ale zazdroszczę mu jego sarkastyczno-humorystycznego patrzenia na świat. Przecież to geniusz w najczystszej postaci jest.
Weźmy na przykład Harry'ego Kinga. Każdy inny pisarz zrobiłby z niego po prostu starego, śmierdzącego brudem żebraka. A Pratchett w swej przewrotności zrobił zeń biznesmena, który potrafi czerpać zyski praktycznie ze wszystkiego.
Scena z halibutem, którego Harry zjadł, wbrew sugestiom swej nieomylnej intuicji, jest kwintesencją pratchettowości. Przez dwie albo trzy strony książki halibut pojawia się tylko sporadycznie, najpierw patrząc na Harry'ego z talerza, potem obserwując jego układ trawienny (od środka), wreszcie przyglądając mu się uważnie z dna wygódki. Niby drobiazg, a sprawił, że nie potrafiłem przestać się śmiać przez dobrą minutę.
Jednak w tych wszystkich podśmiechujkach jest też całe mnóstwo życiowej mądrości, jak na przykład stwierdzenie, że owszem, udało nam się sprawić, że techologia i postęp są naszymi niewolnikami i służą nam na każdym kroku, ale jest to relacja działająca też w drugą stronę. Technologia, której nie było wczoraj, okazuje się dziś absolutnie niezbędna i niezastąpiona. Bardzo to jest podobne do tego, co pisał Lem o postępnie technologicznym - że porywa on nas i płyniemy na nim niczym na krze, nad którą nie mamy żadnej kontroli, i która może w każdej chwili się roztopić lub rozbić, lub przenieść nas w okolice, w których wcale nie chcemy być.
Dzisiejszy wpis powstał pod wpływem lektury "Raising Steam" (polski tytuł: "Para buch"), jednej z ostatnich książek Świata Dysku (potem Terry napisał jeszcze dwie albo trzy, nie jestem pewien). Co prawda jeszcze jej nie skończyłem (dotarłem mniej więcej do połowy), ale już jestem zachwycony. Raising Steam ma ogromne szanse na trafienie do pierwszej trójki moich ulubionych powieści z tej serii.
Zanim przejdę do cytatów, dodam jeszcze, że szczerze współczuję postaci Moista von Lipwiga, którą Terry rękoma Vetinariego podstępnie zmusił do piastowania kilku najważniejszych funkcji w Ankh-Morpork. Moist jest szefem poczty, zastępcą prezesa banku (prezesem jest piesek), a teraz także szefem ankhmorporskich linii kolejowych. Oczywiście ze wszystkich tych funkcji wywiązuje się znakomicie, jednak nie robi tego z własnej woli, tylko pod naciskiem Havelocka, który ma na niego haka. Ech, być tyranem...
Na koniec porcja cytatów:
***
O pracowitości Moista:
Moist von Lipwig had done some heavy work once and couldn't see any future in it, but he could look at it for hours...
***
O kłótliwej naturze krasnoludów:
Any three dwarfs having a sensible conversation will always end up having four points of view.
***
O rządach i bandytach:
... bandits and governments 'ave so much in common that they might be interchangeable anywhere in the world...
***
O zadupiach:
Slake was one of those places, Moist thought, that you put on the map because it was embarrassing to have a map with holes in it.
***
Jeszcze o krasnoludach:
Two dwarfs is an argument, three dwarfs is a war.
***
O przemyśle budowlanym:
...the builder speculates about how far away he can be and with how much money, before the buyer finds that the footings have, in fact, no feet, the septic tank is one foot deep with a tendency to flow backwards, and the bricks owe a lot to that most organic and venerable of all building materials, cow shit. The whole business traditionally begins with a plot, in every sense of the word.
***
O sprzedaży:
...if you got the customer laughing then you had their money in your pocket.
***
Jeszcze nie ogłaszam swego ostatecznego werdyktu, bo pozostała mi do pochłonięcia jeszcze druga połowa książki, jednakowoż nawet jeżeli ta druga połowa okaże się nudna i pełna opisów obrad Sejmu, i tak uważam, że warto po tę powieść sięgnąć.
Tymczasem, borem, lasem!
znam dużą firmę budowlaną (spółka akcyjna), która notorycznie kończy budowy na stracie, wywalona została co najmniej z dwóch kontraktów, co najmniej dwa kontrakty skończyła grubo po terminie a mimo to żyje, zdobywa kolejne kontrakty a nawet szuka ludzi do roboty. Przemysł budowlany jest naprawdę pokręcony
Jakaś grubsza kasa musi przechodzić gdzieś pod stołem…