Lubię wodę. Warto przy tym zaznaczyć, że preferuję konfigurację, w której ja jestem na zewnątrz wody, nie odwrotnie.
Wyjątkiem od powyższego stwierdzenia są poranne / wieczorne ablucje. Ale wielkim fanem pływania tudzież taplania się nie jestem. Bierze się to prawdopodobnie stąd, że w mojej rodzinie nie było nigdy szczególnych tradycji pływackich - w związku z czym nie bardzo miał mnie kto nauczyć pływać. Na spokojnej wodzie utrzymam się może z 10 minut, a potem to już z górki. A jak są większe fale to i minuta wystarczy.
Stąd też sporym problemem były dla mnie wszelakie zajęcia z pływania, których nie brakowało na studiach wojskowych. Koledzy potrafili machać po parędziesiąt basenów na raz, ja z trudem robiłem dwa. Na ogół intensywnie krztusząc się chlorowaną wodą. Ubaw po pachy
Jestem za to wielkim fanem spożywania wody pitnej. Bąbelki, bez bąbelków, wsioryba. Staram się zawsze miać pod ręką butelkę z wodą i popijam małymi łyczkami. Tłumaczę sobie w ten sposób, że kawa (której również wypijam mnóstwo, zwłaszcza za biurkiem w pracy) ulega rozrzedzeniu i ma dzięki temu mniej szkodliwy wpływ. Oczywiście jest to bzdura, ale lubię sobie czasem wizualizować kawę wymieszaną w żołądku z wodą.
(Zdaję sobie sprawę, że są ciekawsze rzeczy do wizualizowania - to nie jest tak, że przez 24h na dobę marzę o wodzie i kawie. Trzeba przecież spać czasem.)
Całkiem inną sprawą jest pijalność ("pitność") kranówy. W zależności od miejsca zamieszkania, można trafić lepiej lub gorzej. Dotychczas trafiliśmy "lepiej" tylko w jednym miejscu - było to nasze pierwsze mieszkanie w Donegal Town, gdzie woda z kranu była smaczniejsza niż większość wód butelkowanych. Tutaj zaś, w Dublinie, jeżeli wody nie przepuści się najpierw przez filtr, po paru tygodniach czajnik do wymiany (lub do odkamieniania - jakie fajne słowo).
No i najważniejsze - woda jest zdecydowanie najsmaczniejszym z czterech żywiołów
Z innej beczki (albo raczej: z innego wiadra), zawsze podobał mi się przykład obrazujący zasadę działania zjawisk bifurkacyjnych przy użyciu dużego koła, dziurawych wiader i źródła wody. Otóż wyobraźmy sobie następujący twór: duże koło (coś a'la koło młyńskie) z pozawieszanymi na nim swobodnie wiadrami. Każde wiadro ma w dnie dziurę. Nad kołem znajduje się źródło wody (np. kran). Znamy wszystkie parametry tego układu (współczynniki tarcia wszystkich części ruchomych, szczegółowy rozkład masy koła, ilość, rozkład i masy wiader, średnice i położenia otworów w dnach wiader, wiemy ile wody wylatuje ze źródła w jednostce czasu i tak dalej). Okazuje się, że nawet w warunkach idealnych nie da się wyznaczyć metodami stricte matematycznymi położenia koła w funkcji czasu. Jedyny sposób na przewidzenie tego to zbudowanie modelu i wykonanie na nim symulacji. Ot, ciekawostka taka.
Przy okazji pisania tego konkretnego wpisu, zajrzałem sobie na Wiki i odświeżyłem sobie lekcję fizyki ze szkoły średniej - otóż woda ma tzw. punkt potrójny - temperaturę, w której mogą istnieć wszystkie trzy stany skupienia. Wynosi ona 0.03 stopnia Celsjusza. Dowiedziałem się też niechcący, że istnieje coś takiego jak punkt krytyczny (kombinacja temperatury i ciśnienia), powyżej którego nie da się odróżnić stanu ciekłego od gazowego. Człowiek się uczy całe życie...
Starczy tego lania wody na dziś. A worek z kawałami dziś pusty, wrzucę więc zapychacza w postaci cytatu. Tym razem coś z "Dzienników Gwiazdowych" Lema:
Duizm głosi, że każde życie zna dwie śmierci, przednią i tylną, to jest tę sprzed narodzin i tę po agonii. Teologowie dychtońscy za szperklapy brali się ze zdziwienia, słysząc potem ode mnie, że my tak na Ziemi nie myślimy i że są Kościoły interesujące się tylko jednym, mianowicie przednim bytowaniem pośmiertnym. Nie mogli pojąć, czemu ludziom przykro myśleć o tym, że ich kiedyś nie będzie, a nie jest im tak samo przykro rozmyślać o tym, że ich przedtem nigdy nie było.
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.