Jak mawiał Onufry Zagłoba: "Nie ma co! Tu trzeba fortelu zażyć." Takoż i fortelem zażyliśmy my wczoraj z moją Małżonką dziecię nasze, ażeby chętniej czytać zaczęła.
Pociechę naszą kładziemy spać na ogół w okolicach godziny ósmej. Z tym, że się to często przeciąga, bo ona umiejętnie z nami każdy wieczór rozgrywa. A to okazuje się, że głodna jeszcze, a to że pić, a to zęby umyć, a to bajkę poczytać... No i się robi dziewiąta zanim dziecko zaśnie.
Wczoraj udało nam się ją przekonać, żeby poszła spać o godzinie siódmej. Po lekturze "Narnii" zrobiło się z tego wpół do ósmej - dziecko umyte, najedzone, napite i nabajczone, ale zasnąć nijak nie może. Co i rusz woła mamę i tatę, i marudzi, że spać jej się nie chce.
No to wzięli my się na fortel i powiedzieli my jej, że i owszem, nie musi jeszcze iść spać, pod warunkiem, że czekając na sen będzie sobie czytać książki.
Dali my jej książeczkę o jakichś księżniczkach, a nuż zadziała.
Zadziałało nad wyraz dobrze! Przeczytała książeczkę do końca w 15 minut i zawołała o następną.
Zasnęła jakieś cztery książeczki później. Do tej pory szczęka mi się ciągnie po podłodze, nie przypuszczałem bowiem, że moje dziecko jest w stanie przeczytać tyle tekstu na raz i się nie znudzić.
Duma mnie rozpiera, normalnie pęknę zaraz. I trzeba będzie wietrzyć...
Ja myślę, że Zagłoba mówiąc, iż fortelu trzeba zażyć, ma na myśli, by co nieco łyknąć. Żeby oleum do głowy trafiło…