Trójka dzieciaków, Jason, Diane i Tyler, prowadzą beztroskie życie dziesięciolatków. Jason i Diane to dzieci E.D., giganta branży telekomunikacyjnej (i kilku innych branż), z kolei mama Tylera pracuje u E.D. jako sprzątaczka. Bariera społeczna jest doskonale widoczna (Tyler jeździ na starym, pordzewiałym rowerze, podczas gdy Diane i Jason mają zawsze najnowsze, błyszczące ścigacze i tak dalej). Jason jest dociekliwym geniuszem, w którym E.D. pokłada wielkie nadzieje. Diane i Tyler mieliby się ku sobie, gdyby byli trochę starsi - a tak po prostu wszyscy stanowią trójkę najlepszych przyjaciół, włócząc się po okolicy, gadając o tym i owym, obserwując życie dorosłych i snując dziecinne marzenia.
A potem, ni stąd ni zowąd, znikają gwiazdy.
Tak rozpoczyna się "Spin", pierwsza część trylogii Roberta Charlesa Wilsona.
Książka prawie-prawie nie przeszła mojego testu pięćdziesięciu stron, jednak poluzowałem troszkę swoje kryteria ze względu na dużą ilość nagród, które zebrała - i faktycznie, nie zawiodłem się. Jestem mniej więcej w połowie pierwszego tomu i muszę przyznać, że zarówno sposób prowadzenia nararcji, jak też sam pomysł na fabułę są po prostu niezwykłe. Często narzekam na ogrom chłamu we współczesnej literaturze SF - tutaj zdecydowanie mamy perełkę, której nie warto ignorować.
Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły, ponieważ element zaskoczenia gra tu bardzo ważną rolę. Powiem tylko, żeby podsycić ciekawość, że akcja toczy się dwutorowo - jeden wątek jest odległy od drugiego o kilka miliardów lat - a oprócz tego są paradoksy czasowe, jednak bardzo zgrabnie wykorzystane przez autora. Wszystko się zazębia i spójnie rozwija w pełen wartkiej akcji i zwrotów scenariusz.
Nie wiem, czy istnieje polskie tłumaczenie - wersja oryginalna (angielska) jest pisana bardzo bogatym językiem i gdyby nie Kindle (oraz jego wbudowany słownik), straciłbym z lektury bardzo dużo. A tak - rozwijam sobie słownictwo pasywne, ku chwale ojczyzny.
Recenzja niepełna, bo jestem jeszcze w trakcie lektury - jednak już teraz w ciemno daję książce 10/10.
Polecam.
Sądząc z opisu to raczej kryminał – ktoś ukradł gwiazdy. Skoro nasi złodzieje księżyca doszli do wysokich stanowisk w państwie, aż strach pomyśleć, gdzie zajdzie ta 3ka…
p.s. Dobrze, że nie Słońce, bo te, jak powszechnie wiadomo, gwiazdą nie jest 😉
Ciesze sie, ze sie spodobala.
A dziękuję bardzo. Możesz w wolnej chwili podrzucić jeszcze parę tytułów. Tylko nie za dużo na raz 😉
Z czystym sumieniem moge polecic cokolwiek Alastair’a Raynolds’a a szczegolnie cykl Revelation Space.