W nawiązaniu do mojej niedawnej recenzji trzech pierwszych opowiadań ze zbioru "Gotuj z papieżem" Jakuba Ćwieka, dziś króciutko, najkrócej jak się da.
Zgodnie z przewidywaniami, podciągam ocenę książki z 9/10 do 9.5/10 - pozostałe opowiadania są bowiem również bardzo dobre, nie nudzą się, zahaczają o różne tematy i pokazują, że Ćwiek błyszczy na firmamencie polskiej współczesnej literatury SF.
Oczywiście do Grzędowicza czy Lema Ćwiekowi daleko, ale biorąc pod uwagę, że dopiero zaczął, kto wie?
Wśród pozostałych opowiadań jest jedno indiańsko-anielskie, jedna parodia wygnania z Raju, jedno epidemiologiczne, jedno o podróżach w czasie i parę innych. Wszystkie wciągają, wszystkie są oparte na oryginalnych pomysłach, a dodatkowego smaku dodaje fakt, że każde opatrzone jest przedmową (lub posłowiem), w których autor zdradza szczegóły powstania każdej historii.
Kawał, wyłowiony niedawno z internetowych odmętów:
Rozmawia dwóch kumpli:
- Słuchaj, chciałbym namówić swoją dziewczynę do wspólnego obejrzenia pornosa, ale nie bardzo wiem jak się za to zabrać...
- E, to łatwe. Powiedz jej, że masz fajny film romantyczny, ale pechowo trafiłeś na kopię z wyciętą początkową sceną ślubu.
Za każdym razem mam ochotę jakoś skomentować wpis, ale w takim zalewie nieprzeciętnych komentarzy nie chcę się wyróżniać ilością. Dam szansę innym 😉
I słusznie. Poza tym, w tym cały morzu komentarzy, Twój pozostałby zapewne niezauważony 😉