Ostatnio obejrzałem, edycja lipiec 2024

https://xpil.eu/oLHg0

Recenzje filmów dziś chodzą trójkami.


The Queen's Gambit

Lepiej późno niż wcale. Bardzo ładnie i stylowo zrobiony mini-serial o niejakiej Beth Harmon, genialnej (acz fikcyjnej) szachistce, która zaczyna swoją przygodę z szachownicą w sierocińcu wieku lat dziewięciu, a kończy... nie wiadomo kiedy, bo film nie pokazuje zakończenia jej kariery. Pokazuje za to dokąd Beth udaje się dotrzeć i co wydarza się po drodze. Na plus: wszystkie partie szachów są prawdziwe, wszystkie nazwiska wielkich szachistów (z wyjątkiem Beth i kilku jej przyjaciół) też, wizualnie bez zarzutu, ogląda się tak naprawdę na jednym wdechu. Na minus: szkoda, że tylko siedem odcinków. Serial zebrał mnóstwo nagród w najróżniejszych kategoriach - po obejrzeniu wcale się nie dziwię. Niewykluczone, że jeszcze do niego kiedyś wrócę.

Moja prywatna ocena: 10/10 (zaniżam)


Layer Cake

Film z 2004 roku, trochę w stylu "zabili go i uciekł", ale jednak nie do końca. Młody Daniel Craig gra handlarza narkotykami. Film jest mocno komediowy, acz nie brakuje w nim kurwolingwistyki tudzież scen przemocy, jakich nie powstydziłby się Tarantino. Z racji licznych pomyłek i niedopowiedzeń fabuła może się też odrobinę (ale naprawdę: odrobinę) kojarzyć z "To nie tak jak myślisz, kotku". Oglądało się całkiem przyjemnie, ale drugi raz raczej się nie skuszę.

Prywatna ocena: 8/10


Bullet Train

A tutaj już kompletnie nonsensowny, za to przepięknie zrobiony pastisz kina akcji. Do japońskiej szybkiej kolei wsiada łowca skalpów (po naszemu: płatny zabójca), niejaki Biedronka ("Ladybug"), grany przez Brada Pitta. W tym samym pociągu znajdują się też różni bandyci, połączeni ze sobą w taki czy inny sposób. W centrum tego wszystkiego: walizka z grubym szmalem. Jest jeszcze wymagający ochrony synek mafijnego bossa oraz tajemnicza dziewczyna z rewolwerem. Ogólnie miszmasz jest niewąski, ubaw takoż. Dla zachęty widzów płci obojga dodam jeszcze, że w filmie pojawiają się na moment Sandra Bullock tudzież Channing Tatum.

Wartość intelektualna: okolice zera (zawyżam). Wartość rozrywkowa: duże dziesięć. Ogólnie - polecam, najlepiej z paczką popcornu w jednej ręce i piwkiem (bezalkoholowym) w drugiej.

https://xpil.eu/oLHg0

3 komentarze

  1. Jeśli chodzi o Gambit królowej, to jest to świetnie zrobiona ekranizacja książki. Raczej informacyjnie, bo po takim serialu można spokojnie odpuścić czytanie.

  2. Queen’s Gambit jest wybitny na początku (za pierwszy odcinek też dałbym 10/10), ale od trzeciego czy czwartego odcinka mamy już generalnie w kółko to samo, tyle że bohaterka expi na coraz wyższych levelach, aż do pokonania ostatniego bossa. A z realiami profesjonalnych szachów ten serial ma niewiele wspólnego – np. w ogóle nie zdarzają się tu remisy, a wszystkie starcia to pojedyncze partie, nie ich serie.

    Najbardziej mnie jednak drażniło, że bohaterka jedzie na szczyt praktycznie na samym geniuszu, raptem raz czy dwa zniżając się do jakiegokolwiek trenowania gry (co i tak jest przedstawione jako zawracanie głowy, bo gość, który próbuje ją trenować, nie dorasta jej do pięt) – sytuacja absolutnie niemożliwa, a przekaz z tego płynie głupi i szkodliwy, że praca nad sobą to strata czasu, wystarczy wbijać levele pomiędzy imprezami (na wątek alkoholowy litościwie spuszczę zasłonę milczenia) i w końcu wygrasz wszystko. W erpegach to tak działa, ale w prawdziwym życiu niespecjalnie.

    1. Hm, po pierwsze, to ekranizacja. Tak było w książce. Mieli odwrócić kota ogonem? Zresztą – i tu po drugie – to nie jest ani poradnik osiągania sukcesu w życiu, ani prawdziwa historia. Wreszcie – po trzecie – sposób w jaki tam się uczą szachów to romantyczna wizja, przestarzała w momencie akcji filmu. W tym przypadku geniusz bohaterki można przyrównać do bycia superkomputerem. To by tłumaczyło, czemu nie trenuje mozolnie. Zresztą IIRC coś tam sobie wizualizowała, więc od biedy można to uznać za trening.

      Last but not least, cała ta otoczka imprezowa to tzw. życie. Bohaterka nie jest superkomputerem, tylko człowiekiem. Bycie geniuszem w jednym aspekcie nie rozwiązuje wszelkich problemów. A eksploatacja geniuszu kosztuje. Tak, trochę zaprzeczam teraz nieco „po drugie”. No ale mamy sporo artystów, którzy byli genialni, niekoniecznie efekty uzyskali ciężką pracą, a ostatecznie się wykoleili. Czasem na amen.

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.