Wskrzynka (po angielskiemu: Inbox) to alternatywny klient poczty elektronicznej Google, o którym pisałem na tym blogu już trzykrotnie.
Od ostatniego z tych wpisów minęło półtora roku. W tym czasie używałem Inboxa intensywnie - na smartfonie była to moja główna aplikacja do obsługi poczty, na komputerze zaś - jedna z dwóch. Rodzinka, przyzwyczajona do starego interfejsu Gmaila, krzywo patrzyła na Inboxa, w związku z czym zostawiłem im w zakładkach link do Gmaila, żeby nie marudzili.
Nie dalej jak kilka dni temu wybuchła w Sieci sensacja: Google pozbywa się Inboxa. Spuszcza go do rurociągów podobnie, jak zrobili to wcześniej z Allo czy Readerem.
Inbox będzie działać do marca 2019, a potem - przestanie.
Czy to jest zła wiadomość?
Zasadniczo - niekoniecznie. Okazało się bowiem, że wielki G używał Inboxa jako poligonu doświadczalnego do testowania nowych opcji, a te, które okazały się najchętniej używane, trafiły już (bądź wkrótce trafią) do oryginalnego Gmaila.
Dla mnie najważniejszą taką opcją jest możliwość odkładania wiadomości na później. Hołduję zasadzie pustej skrzynki odbiorczej - jeżeli przychodzi jakiś email, musi jak najszybciej zostać "obsłużony" a następie zarchiwizowany. Dzięki temu mam zawsze czystą skrzynkę odbiorczą - a nawet jeżeli nie, to liczba wiadomości jest zawsze niewielka (nie pamiętam, żebym jakąś wiadomość miał "wiszącą" w skrzynce odbiorczej przez dłużej niż tydzień).
Niezbędnym elementem jest tu wspomniana wyżej opcja odkładania na później. Oczywiście jeżeli na później będziemy odkładać wszystko jak leci, szybciutko ugrzęźniemy w lawinie zaległości. Czasem jednak odłożenie na później po prostu ma sens:
Przykład #1: Przychodzi automatyczne przypomnienie o wygasającej za dwa miesiące domenie. Nie muszę tego przedłużać od razu, mam na to dwa miesiące. Odkładam wiadomość na za sześć tygodni, dzięki czemu zobaczę ją na dwa tygodnie przed wygaśnięciem domeny, czyli wystarczająco długo, żeby sprawę załatwić.
Przykład #2: W piątek o 17:00 przychodzi email od jakiejś agencji rekrutacyjnej, że mają dla mnie taką to a taką ofertę pracy. Zasadniczo mógłbym im odpisać od razu, ale... jest piątkowe popołudnie. Nic sie nie stanie, jeżeli odpiszę im w poniedziałek przy lunchu. Odkładam więc wiadomość do poniedziałkowego południa i mam skrzynkę pustą przez weekend.
Inbox miał taką opcję wbudowaną od samego początku, a Gmail - nie. Ale ostatnio w UI Gmaila pojawiła się ikonka zegarka - i teraz już można.
Innych opcji typowych dla Inbox nie używam, więc nie będę po tej usłudze płakać. Ale mnóstwo ludzi nie może się z tym pogodzić, węszę więc przez najbliższych parę miesięcy sezon gównoburz.
Zgadzam się, to świetna opcja! Gdy Gmail zaproponował mi miesiąc temu „nowy interfejs” przeraziłem się, że lada tydzień Google wepchnie mi na siłę rozwiązanie outlookowe, którego nie cierpię: duże nagłówki maili w lewej kolumnie, podgląd wiadomości w szerszej kolumnie po prawej. Kliknąłem na próbę, marszcząc się zapobiegliwie z odrazą. I okazało się niespodziewanie, że jest gites: wszystko wygląda z grubszta tak samo, ale zrobiło się schludniej, „zwarciej”, no i pojawiłą się owa znakomita opcja odkładania wiadomości na później. Brakuje mi jeszcze opóźnionego wysyłania – mam w zwyczaju odpisywać na maile od razu, lecz niektórych adresatów, szczególnie tych związanych z zawodową stroną życia, nie należy rozpieszczać (bądź terroryzować) błyskawicznymi odpowiedziami.
Podchodziłem do inbox-a ostrożnie. Koncepcja archiwizowania wszystkiego z początku wydała mi się dziwna, ale dałem się przekonać i teraz skrzynkę mam pustą. Natomiast kocham opcję odkładania na później. I chyba tylko tego by mi brakowało bardzo, więc mam nadzieję, że zostanie w gmailu.
Troszku smutno mi się zrobiło jak to przeczytałem. Inboxa używam praktycznie od powstania (listopadowego?) i w zasadzie zapomniałem, że to jest taki odprysk Gmaila. Trzeba będzie się przestawić na stare.
Odkładanie sobie chwalę, ale ciekaw jestem czy grupowanie maili zostanie przeniesione z Inboxa. Trochę sobie tam ładnie poustawiałem różne reguły i filtry i nie chciałbym tego stracić.
No i folder Zapisane… jeden z ulubionych. Do zapisywania ciekawych linków i wracania do nich w wolnym czasie. Ileż to razy lądowały tam dłuższe wpisy Ignormatyka to chyba nie zliczę 🙂
Z drugiej strony Inbox bije niechlubne rekordy jeśli chodzi o pamięciożerność; gmail jest odeń dużo mniejszy (choć też całkiem spory). Zostaw zakłądkę z Inboxem otwartą przez dziań lub dwa, zeżre gigabajty.
Aaaa! To przez niego!
Od jakiegoś czasu mam stałe włączony komputer a na nim przeglądarkę i oczywiście Inboxa, i faktycznie sprzęt działa jakby wolniej.
To już wszystko jasne. Będę mniej płakał za Inboxem 🙂
A dopiero co pisali, że Inbox nie bedzie ubity, będzie równorzędnym partnerem Gmaila.;-) Niestety a moze stety, ze te bliźniacze byty zostają w koncu ujednolicone. Ja bardzo polubiłem inboksa za szybkośc i prostotę oraz nowe funkcje, których do niedawna nie było w gmailu.
no własnie, chwile po otrzymaniu info o spodziewanej smierci, gmail (pakiet g suits) poinformował, ze moge korzystać z nowości 😉 a tam „postponed mail” itp. Czyli sytuacja win-win.