Jak być może co poniektórzy Czytelnicy kojarzą, w zeszłym roku, mniej więcej o tej samej porze, opisywałem żart primaaprilisowy, który mój kolega zrobił swojej żonie, a który - mało brakowało - skończyłby się rozwodem. Więcej szczegółów tutaj: http://xpil.eu/geniusz-zla/
Dziś opiszę tegoroczny żart primaaprilisowy tego samego kolegi. Tym razem na cel upatrzył sobie sąsiada.
A było tak: wgrał na palec USB plik JPG przedstawiający pęknięcie ekranu - w taki sposób, że otwarcie go w trybie pełnoekranowym sprawiało wrażenie, jakby ekran faktycznie był pęknięty. Następnie udał się do sąsiadki, której mąż był akurat w pracy i zaproponował jej zrobienie mężowi kawału. Sąsiadka się chętnie zgodziła, kolega umieścił więc flaszkę USB w telewizorze i wyświetlił owo pęknięcie. Sąsiadka następnie pstryknęła fotkę i wysłała mężowi zrozpaczonego MMS-a, że dziecko się bawiło piłką, piłka walnęła w ekran i teraz ekran wygląda o, tak - i nic nie działa, nie daje się przeglądać kanałów itd.
Kawał zadziałał aż za dobrze. Mąż wrócił z pracy błyskawicznie.
Z wieeeelkim kartonem.
No bo co, skoro się telewizor popsuł, trzeba kupić nowy, c'nie?
Na szczęście nie było problemu ze zwróceniem oryginalnie zapakowanego nowego telewizora, więc końcem końców nic się nikomu nie stało. Ot, zabawna historyjka do zapchania nudnego Blogusława...
w akademiku nastawialiśmy sobie nawzajem budziki na wcześniejszą godzinę. Należało to robić raczej latem. No i zdarzało się, że ktoś pruł na przystanek o godz. 6.30 zamiast 7.30. W tym i mnie się zdarzyło.
Mi się raz zdarzyło, jeszcze we wczesnej podstawówce (okolice 2 albo 3 klasy), że się przesłyszałem – w radio powiedzieli, że jest “szósta trzydzieści”, a ja zrozumiałem “ósma trzydzieści” i pogalopowałem do szkoły. To, że jest jeszcze dziwnie ciemno, i że inni domownicy jeszcze śpią, jakoś umknęło mojej uwadze 😉 Pod szkołą stałem jak idiota ponad godzinę, aż pierwsze sprzątaczki przyszły i mnie wpuściły…
Oj budzikowy szał pamiętam. 🙂 Raz szczególnie w mroźną zimę… No, cóż budzikom śmierć.