Smoki prawdopodobieństwa

https://xpil.eu/Cs1Rv

Wiele razy zachwycałem się na tym blogu tłumaczeniami pana Piotra W. Cholewy - facet zrobił z tekstami Pratchetta coś, czego zwykły śmiertelnik zrobić by nie mógł i w sto lat: przetłumaczył nie tylko warstwę merytoryczną, ale też historyczną i kulturową. Takie tłumaczenie wymaga czegoś więcej, niż zwykłej znajomości języka. Trzeba umieć wczuć się w świat tłumaczonej powieści. A także - w umysł autora oryginalnego tekstu. Czary, panie.

Dziś jednak nie o Cholewie miało być, ale o Kandelu. Wspomniany przeze mnie niedawno Michael Kandel przetłumaczył kilka książek Lema na angielski - jedną z nich jest "Cyberiada", dzieło wybitnie trudne dla każdego tłumacza, głównie ze względu na mnogość neologizmów, które nawet w polskim oryginale brzmią, jakby były napisane w jakimś obcym, ale jednak bardzo polskobrzmiącym języku. Inne z kolei opowiadania są pełne bardzo fachowych terminów, a czasem neologizmów na takich terminach opartych - trzeba więc przekopać się najpierw przez dwie albo trzy warstwy znaczeniowe oryginału, a następnie zaimplementować to samo w języku docelowym. Już chyba prościej byłoby jechać tyłem na rowerze bez pedałów gejów i siodełka, grając równocześnie na kobzie i recytując chiński przekład "Dzieł zebranych" Lenina.

W niniejszym wpisie chcę pokazać taki ekwilibrystyczny manewr na podstawie pierwszych dwóch akapitów "Smoków prawdopodobieństwa", jednego z moich ulubionych opowiadań Wieszcza.

Oryginał leci tak:

Trurl i Klapaucjusz byli uczniami wielkiego Kerebrona Emtadraty, który w Wyższej Szkole Neantycznej wykładał przez czterdzieści siedem lat Ogólną Teorię Smoków. Jak wiadomo, smoków nie ma. Prymitywna ta konstatacja wystarczy może umysłowi prostackiemu, ale nie nauce, ponieważ Wyższa Szkoła Neantyczna tym, co istnieje, wcale się nie zajmuje; banalność istnienia została już udowodniona zbyt dawno, by warto jej poświęcać choćby jedno jeszcze słowo.

Tak tedy genialny Kerebron, zaatakowawszy problem metodami ścisłymi, wykrył trzy rodzaje smoków: zerowe, urojone i ujemne. Wszystkie one, jak się rzekło, nie istnieją, ale każdy rodzaj w zupełnie inny sposób.

A teraz tłumaczenie (czapki z głów!):

Trurl and Klapaucius were former pupils of the great Cerebron of Umptor, who for forty-seven years in the School of Higher Neantical Nillity expounded the General Theory of Dragons. Everyone knows that dragons don’t exist. But while this simplistic formulation may satisfy the layman, it does not suffice for the scientific mind. The School of Higher Neantical Nillity is in fact wholly unconcerned with what does exist. Indeed, the banality of existence has been so amply demonstrated, there is no need for us to discuss it any further here.

The brilliant Cerebron, attacking the problem analytically, discovered three distinct kinds of dragon: the mythical, the chimerical, and the purely hypothetical. They were all, one might say, nonexistent, but each nonexisted in an entirely different way.

Jak mi się będzie chciało, za jakiś czas pokażę też, w jaki sposób Kandel przetłumaczył Apentułę Niewdzioska i resztę wierszydeł Elektrybałta. Tam jest jeszcze trudniej, bo nie dość, że tłumaczymy nieistniejące słowa, to jeszcze musi być do rymu. Ale, jak już nadmieniłem, nie dziś.

smok1

https://xpil.eu/Cs1Rv

3 komentarze

  1. Phiiii, Lem i jego słowotwórstwo… Żmudne toto, ale jako tłumacz masz do dyspozycji tyle papieru ile tylko chcesz i możesz sobie dowolnie poszaleć z kreatywnością 😉

    Od paru lat usiłuję zmierzyć się z zadaniem zrobienia polskich napisów do „Yes, Minister / Yes, Prime Minister” (Osobiście uważam że kto nie obejrzał, prawdopodobnie nie wie nic o polityce w kraju demokratycznym, nie zauważając słonia w menażerii jakim jest wyalienowana Biurokracja.) i za każdym razem się poddaję po 10 minutach pierwszego wybranego odcinka. Nawet jeśli wyłapuję większość idiomów, gier słów, kontekstu i aluzji (chyba tak), to ich w miarę bezstratne przetłumaczenie w ramach jednej-dwóch linijek i to na polski, który jest z natury dłuższy… tego nie da się zrobić.
    W porównaniu z Y(P)M, zabawa z zaawansowaną medycyną w House MD to dziecinna igraszka 😉

    1. Hm. No fakt, napisy do filmów to całkiem inna bajka jest. Z ciekawości, zapodam temat znajomemu, który się bawi w napisy „na poważnie” – zobaczymy, co powie…

  2. Bardzo złe tłumaczenie, które wypacza cały sens opowiadania. Tłumacz nie zrozumiał najwyraźniej o czym to wszystko jest. Terminy „zerowe, urojone i ujemne”, zapożyczone zostały z terminologii matematycznej. Całe to opowiadanie to jedna, wielka, dowcipna polemika z teoriami światów równoległych (w fizyce), bądź światów możliwych (w filozofii) opartych na paradoksie traktowania wyników obliczeń matematycznych na równi z bytami fizycznymi. Jeśli matematyka pozwala nam precyzyjnie przewidywać zjawiska ze świata fizycznego, to zaczynamy utożsamiać ją z tymże światem. W taki oto sposób liczby urojone, czy ujemne stają się „realnymi bytami”. Jeśli dodamy do tego rachunek prawdopodobieństwa i logikę modalną Lewisa, to otrzymamy w teorii całkiem „realne” smoki. W cytowanym powyżej ustępie, tłumacz wymyśla sobie własną terminologię („the mythical, the chimerical, and the purely hypothetical”), która nie ma nic wspólnego z rachunkiem prawdopodobieństwa, co sprawia, że dalsza część opowiadania traci zupełnie sens. Co więcej, propozycja, by jedną z grup smoków nazwać „czysto hipotetyczną” (purely hypothetical) dowodzi, że tłumacz „nie zrozumiał tabelki”. Chodzi o to właśnie, że wszystkie te grupy a więc i rozważania nad nimi są czysto hipotetyczne, każde w inny sposób.

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.