Mniej więcej miesiąc temu wspomniałem o Tommym Emmanuelu, którego podsunął mi Spotify. Okazuje się, że ów Tommy jest muzykiem nader wszechstronnym i potrafi zagrać i do kotleta, i do omleta. I ma kilka takich kawałków, które sprawiają, że natychmiast zaczynam podrygwać, a jeżeli sytuacja akurat nie pozwala na podrygiwanie, to chociaż palcem w bucie postukam.
Jednym z takich kawałków jest "Guitar Boogie":
Kolejny to "Beatles Medley", rozwijający się w okolicach półtora minuty w wybuchową mieszankę mniej i bardziej znanych melodii:
Kolejny kawałek, który mi "robi" to "Tall Fiddler", niby prościutki motyw, ale tak zagrany, że nie da się nie kiwać głową!
Z twórczością Tommy-ego będę za pan brat na dłużej. To nie chwilowa moda, ale porządne, solidne, mocne doznanie. Coś prawdziwego w otaczającym nas kłębowisku kiepskiej sztuki 😉
Bardzo polecam.
…a na koncert w lipcu się Szanowny Autor wybiera może? 🙂
A niewykluczone, jak czas i zdrowie dopisze, to się wybiorę z dziką radością.